Niech będzie, że i ja wrzucę parę kamyczków do "świętego" ogródka. Raz, że mam do tego stosunek emocjonalny, a dwa że to wydarzenie, budzące sporo kontrowersji. Doskonale pamiętam tą atmosferę wspólnoty, jaka towarzyszyła odejściu Jana Pawła II. Nigdy wcześniej nie było mi dane przezyć czegoś takiego. Za pierwszej Solidarności byłam małym dzieckiem, a w 1989r. raczej średnio interesowały mnie bieżące wydarzenia. Nie mniej jednak, mimo że z perspektywy czasu może się to wydawać naiwne, podobnie jak wielu roaków, oczekiwałam że ta jedność, poczucie wspólnoty zostanie w nas na dłużej. Oczywiście oczekiwania te okazały się płonne. Cóż...bywa. Jednak gdzieś tam, w sercu pozostała taka nadzieja, ze może nie wszystko jeszcze rozmieniamy na drobne, może nie wszystko potrafimy utytłać w błocie rozmaitych "bieżączek". I znów rozczarowanie. Pierwsze przyszło wraz z handlem relikwiami.
Znów, zamiast czytać, słuchać, być może i ostro się spierać z pozostawioną spuścizną, woleliśmy machać żółtymi chorągiewkami, bredzić o kremówkach i kupować fiolki, albo zalewać internety antyklerykalnym lub fundamentalistycznym hejtem, w obu przypadkach bez większego sensu, na zasadzie okłądania się religijnymi i areligijnymi maczugami. Wspólcześni jaskiniowcy, osieroceni przez Ojca, walczą o miejsce w stadzie...ech...Następnym rozczarowaniem było jawne zlekceważenie woli Zmarłego. Jednak myślałam, że to taka ostateczna granica, Rubikon, za którym jest już spalona ziemia, bo przecież musi pozostac jakieś tabu, bo przecież jako społeczeństwo nie możemy być aż tak bezrozumni, żeby wszytko unurzać w szambie. A jednak...tylko czego innego się spodziewać, skoro przykłąd idzie z góry?
Wyspiański pytał, gdzie zostawiliśmy złoty róg, za co przehandlowaliśmy wolność i godność. Dzisiaj można powiedzieć, że mieliśmy wśród nas człowieka wielkiego formatu. Myślę, że Jego ocena nie jest kwestią wiary czy jej braku, przynależności do Kk czy do innego wyznania. Jak by nie patrzeć, Jan Paweł II był postacią nietuzinkową, intelektualistą dużego formatu i duchowym , moralnym autorytetem dla wielu. Pozostawił po sobie dużo...a My? Począwszy od świecznika, w którym jak w blokach startowych przed wyborami, kolejni politycy prześcigają się w swoich "pielgrzymkach do Rzymu, a skończywszy na festynach, na których przyszły święty zamienia się w ludowego świątka, gdzieś pomiędzy strzelnicą z misiem, a watą cukrową i piwem z nalewaka. Papież na brelokach, bibelotach, ciastkach z kremem, w nienawiści do inaczej myślących, w internetowym błocie, w odpustowym kazaniu , wszędzie tylko nie w głębszej refleksji, albo przynajmniej w świętym spokoju...W końcu teraz ponoć wszystkie drogi prowadzą do Rzymu...Czyżby?
Inne tematy w dziale Polityka