Spłynęły informacje o nominacjach do tegorocznych Oskarów (R). Znalazł się w nich królik na miarę naszych możliwości, którym mamy otworzyć oczy światowym niedowiarkom. Prawda, że to jakiś postęp np. w stosunku do Katedry i to o całe, piłkarskie 45 minut, jednak ciągle nam się marzy jakiś taki bardziej pełnometrażowy, wypaśny film, który miałby szanse chwycić za serce i kieszeń tzw. masową publikę. Nie musiałby być to od razu Avatar za pół miliarda zielonych, po prostu jakiś większy projekt. Mamy rok 2010 i kto dziś pamięta o szumnych zapowiedziach realizacji Krzyżaków, i to Krzyżaków dwóch? Niektórzy nie zapomnieli jeszcze o projekcie, który w okresie bum-bumu gospodarczego zwiastował nam jeden z biznesmenów w postaci odtworzenia odsieczy wiedeńskiej ze szczególnym naciskiem na konotacje z aktualnie modnym motywem walki z islamskim terroryzmem. Wyobraźmy sobie jednak (bo przecież od kinomana dużej wyobraźni się wymaga), że przedsięwzięcie owo się udało i oto, szybciej niż pierwsza z sylwet betonowych gigantów na Euro 2012, wychodzi niesamowity trajler superprodukcji, a z reżyserem, tak, tak - samym Melem G., rozmawia kochająca kino, nieustająca gwiazda młodszej siostry X Muzy - Graża T.:
G - Pierwszy oficjalny zwiastun "Odważnych rąk" (Courageous-hands) wywołał spore zamieszanie wśród wiernych kibiców tego projektu w naszym kraju.
M - Bardzo mi miło.
G - Najwięcej komentarzy wywołało pojawienie się w miejsce historycznego najeźdźcy Wiednia Kary Mustafy, władcy mongolskich stepów Czyngis-chana. Czy mógłby pan jakoś skomentować tę niespodziankę?
M - Czyngis-chan wydawał nam się bardziej odpowiadający wymogom współczesnego kina. Bardziej poruszający. Wiesz, bardzo łatwo jest zrobić film według jakichś historycznych wydarzeń, ale bardzo trudno zrobić to w taki sposób by zafascynował widza. Czyngis-chan to taka klisza wschodniego barbarzyńcy, która doskonale pasuje do realiów wiedeńskich wydarzeń.
G - Dlaczego polskie oddziały idą do boju przy dźwięku kozackich melodii?
M - Nie rozumiem pytania. Kozackie motywy dobrze się publiczności kojarzą. Nigdy nie zapomnę Tarasa Bulby z nieodżałowanym Yulem Brynnerem. Ponadto, obrazują, tę, jak wy to nazywacie, słowiańską duszę. Mogliśmy wprawdzie użyć polskich melodii z tamtych czasów, ale kompozytor uznał je za zbyt poważne. Ja darzę go oczywiście pełnym zaufaniem, bo ma doskonałe wyczucie momentu dramatycznego za co dwa razy z rzędu prawie dostał Oskara.
G - W pana filmie intryga kardynała Richelieu powoduje, że młody Ludwik XIV ostatecznie nie uczestniczy w odsieczy. Tymczasem w roku odsieczy Wiednia kardynał Richelieu od dawna nie żył, a Ludwik XIV miał prawie 50 lat...
M - Tak, Richelieu jest osobą dość rozpoznawalną zarówno w Europie, jak i za oceanem, że tak powiem, wspaniale oddaje ducha epoki. Jestem pewny, że gdyby kardynał żył w momencie wyprawy na Wiedeń, na pewno by uczestniczył we wszystkich tych politycznych grach z nią związanych. Musiałby uczestniczyć, był zbyt ważną osobą. Dlatego zdecydowaliśmy się go umieścić w scenariuszu, i, moim zdaniem, nie psuje to historycznego kontekstu filmu.
G - Zostawmy Richelieu. W filmie ma się pojawić również postać madame Pompadour, która ostrzega Sobieskiego o intrydze uknutej przez Richelieu i która ma z polskim królem przelotny romans.
M - Tak, to jeden z moich ulubionych wątków...
G - Tylko że madame Pompadour urodziła się w kolejnym stuleciu.
M - Wiecie, co mówią o was Polakach. Że wiecznie narzekacie, jesteście niezadowoleni. Gdybym był na waszym miejscu i światowej sławy reżyser chciałby zrobić o moim kraju film, cieszyłbym się, tak jak Szkoci przy Bravehearcie. A wam wciąż coś nie pasuje. Ten film ma w sobie epicki potencjał. Musimy go do głębi wykorzystać - jeżeli mi tylko na to pozwolicie.
G - To może pomówimy o tych epickich momentach. Gdy polska jazda staje na wzgórzach, widać jak w obrębie murów Wiednia walą się potężne dwie wieże.
M - To takie nawiązanie do tragedii jedenastego września, która przecież miała miejsce dzień przed bitwą wiedeńską. Te dwie wieże są jakby niewidocznym mostem, który spina cztery stulecia. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że Sobieski nie mógł wiedzieć o tym co wydarzy się w 2001 roku, niemniej myślę że doskonale wyczuwał to rosnące zagrożenie ze strony fanatycznego muzułmańskiego terroryzmu.
G - Oprócz tego mamy jednak też w filmie momenty humorystyczne...
M - Dokładnie. Na przykład, gdy polski huzar spragniony po wieczornej uczcie wypija nieświadomie cały dzbanek kawy. Potem nie może zasnąć i przez całą noc wycina swoich wrogów. Postanowiliśmy wykorzystać różne takie smaczki historyczne, których zwykle ludzie nie są świadomi. Wie pani na przykład, że rogal wynaleziono podczas bitwy pod Wiedniem?
G - Na koniec przejdźmy do obsady aktorskiej. Czy jest pan zadowolony z wyników polskiego castingu?
M - Tak, tak to ważne by znane Polakom twarze zagrały w tym filmie, choćby drobne epizodyczne role.
G - Tylko czy nie zbyt epizodyczne? Kobieta podająca wodę ze studni I, Mężczyzna schowany za husarzem II...
M - ...za huzarem. To duży projekt, ale składający się jednocześnie z wielu małych trybików. Każdy musi w nim znaleźć odpowiednie miejsce i to jest właśnie zadanie dla mnie jako reżysera.
G - Dziękuję bardzo za wywiad. Pozostaje nam jeszcze zaprosić widzów na zapowiadaną premierę 11 września 2011 roku.
M - Dsien dobri. Zaprasham wshystki Polak na muy fylm.
Inne tematy w dziale Kultura