mefistofeles mefistofeles
116
BLOG

Kroniki z Ameryki – część 5 - ostatnia

mefistofeles mefistofeles Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Opuszczam Amerykę. Pisząc te słowa jestem 10km nad stanem Michigan i poruszam się z prędkością 935km/h. Słońce zaszło, widoków nie ma, można pisać. A o czym? A na przykład o kilku wycieczkach, których opisać dotąd nie było czasu. Pasy zapięte? Kubek coli w uchwycie? Bak pełny? To jedziemy.

 

Saint Louis.

O Saint Louis mówili nam koledzy w Polsce. Położone nad Missisipi miasto było bramą przez którą osadnicy ruszali na podbój Zachodu. Aby to upamiętnić władze miasta postanowiły wybudować szczególny pomnik – wysoki na 192 metry i tak samo szeroki łuk – bramę. Tradycyjnie chodziło też o pogoń za rekordami – łuk miał przewyższyć Obelisk Waszyngtona i stać się najwyższym pomnikiem w USA. Drugi powód, dla którego naciskałem na wycieczkę do Saint Louis była chęć zobaczenia bohaterki czytanych w dzieciństwie powieści Marka Twaina – rzeki Missisipi.

Wyjechaliśmy o 8 rano. Pomijając chwilowe pogłupienie GPSa, który kazał nam zjechać z autostrady tylko po to by na tym samym węźle kazać nam na nią wjechać przygód nie było. Cztery pasy w każdym kierunku po opuszczeniu przedmieść Chicago zamieniły się w dwa, zmienił się również krajobraz – jechaliśmy przez równinne tereny stanu Illinois. Jedyną przerwę zrobiliśmy sobie po 200 milach – czyli w jakichś 2/3 drogi.

W końcu wjechaliśmy do Saint Louis – smukły łuk wyraźnie góruje nad centrum miasta. Przelecieliśmy mostem nad rzeką i zjechaliśmy na bulwar. Od razu też było widać, że Saint Louis to mniejsze miasto niż Chicago – parking niedaleko łuku to jedynie 6 dolarów.

Nie dopisała pogoda – było zimno i wietrznie. Mimo to spacerkiem udaliśmy się w stronę łuku. Wejście do środka umiejscowione jest pomiędzy ramionami – obowiązkowo trzeba też prześwietlić bagaż. Bilet na gorę to 10$. Bardzo ciekawy jest sposób, w jaki się tam wjeżdża – sznur walcowatych wagoników średnicy i głębokości 1,5 metra, z których każdy teoretycznie mieści 5 osób jedzie po torze wewnątrz łuku stale utrzymując poziome ustawienie. Po trwającej 4 minuty jeździe znaleźliśmy się na górze.


Sala widokowa ma wygięta podłogę i skierowane w dół wąskie okienka. Widok jest bardzo ciekawy, szczególnie jeśli się spojrzy w dół. Szczególnie okazale prezentuje się rzecz jasna rzeka i mosty na niej.

Po pół godzinie zjechaliśmy na dół. Obok głównego hallu jest nieduże muzeum Ekspansji na Zachód – obejrzeć w nim można rekonstrukcję wozu osadników, indiańskiego tipi i posłuchać mówiących i ruszających się figur naturalnej wielkości. Po wyjściu z łuku postanowiliśmy jeszcze zobaczyć budynek starego sądu – niestety spory, zwieńczony kopuła gmach na tle wieżowców nie prezentuje się zbyt okazale. Zeszliśmy też nad sam brzeg rzeki. W końcu, po niecałych 2 godzinach w największym mieście stanu Missouri ruszyliśmy w trwająca 4 godziny podróż powrotną...

 

 

Milwaukee

Plan na ostatni weekend (gdy już wiadomo było, że Nowy Jork nie dojdzie do skutku) skupiał się na dwóch miejscowościach – Galenie i Milwaukee. Gdy jednak okazało się, że cały weekend ma lać (co zresztą się sprawdziło, w radio straszyli nas nawet tornadami) ograniczyliśmy się tylko do leżącego 100 mil od Chicago Milwaukee.

Wcześniejszy rekonesans internetowy kazał skupić się nam na Muzeum Harleya- Davidsona. Poza tym chcieliśmy zobaczyć niesamowity budynek Muzeum Sztuki, ratusz i bazylikę św. Jozafata – wokół której skupia się polska społeczność w Milwaukee.

 

Całą drogę deszcz siekł. Przejazd autostradą do granicy stanu kosztował około 3 dolarów. Nie było tez sensu zatrzymywać się w przydrożnym muzeum militariów, którego najciekawsza część była zlana strugami deszczu. W końcu wjechaliśmy do miasta i przez wiszący most, wśród industrialnego krajobrazu dojechaliśmy pod muzeum Harleya. Deszcze nieco ustąpił, akurat na tyle byśmy mogli porobić sobie zdjęcia przy rzeźbie stojącej przy wejściu. Bilet wstępu – 16$, w cenie przechowalnia bagażu.

Zwiedzanie muzeum zaczęliśmy na piętrze – gdzie prezentowane są modele produkowane przez firmę od 1903 roku. Wszystkie ładnie odrestaurowane, zdawały się być gotowe do odjazdu. W bocznych salach były modele specjalne (policyjne, wojskowe), można było zobaczyć też jak działają (i posłuchać jak brzmią) silniki montowane w rożnych modelach firmy. W jeszcze innej sali była historia startów motocykli Harley-Davidson w wyścigach na torze oraz w zdobywaniu wzniesień.

Szklany most doprowadza do innego budynku. W tygodniu można tam zobaczyć przez kratę konserwatorów pracujących nad odnawianiem starych motocykli. My nie mieliśmy niestety okazji. Specjalna tabliczka zabrania dokarmiania konserwatorów...

Parter muzeum zorganizowano nieco inaczej. Pierwsza sala prezentuje kulturę tzw harleyowców. Ich stroje oraz poprzerabiane na rożne sposoby motory. Niektóre w stylu indiańskim, inne kosmicznym, jeszcze inny przypominają pakistańskie ciężarówki... Kolejna sala to proces produkcji. Od projektu przez makietę i budowę prototypu do montażu motocykla.

W końcu dotarliśmy do ostatniej sali. Na specjalnych stojakach umocowano kilka kluczowych modeli firmy, tak, że każdy mógł ich dosiąść i przy wtórze ryku silników udać, że czuje wiatr we włosach. Zwłaszcza pocieszny był widok szanowanych obywateli nagle bawiących się jak małe dzieci :)

 

Po wyjściu z zasadniczej części muzeum odwiedziliśmy jeszcze sklep z pamiątkami i ruszyliśmy w stronę Muzeum Sztuki. Tak po prawdzie to kompletnie nie interesowała mnie tamtejsza kolekcja. Chciałem zobaczyć sam przypominający skrzydło budynek. I się nie zawiodłem – wrażenie robi nie tylko z zewnątrz, ale i w środku.

 

Wstyd się przyznać, ale o ratuszu zapomnieliśmy w ferworze walki. Za to bazyliki w miejscu gdzie wg jej strony internetowej powinna się znajdować zdecydowanie nie było. Czy wina była ze strony serwisu czy też naszego GPSa – nie wiemy. Tak czy owak ruszyliśmy w stronę domu...

***

Samolot minął właśnie Nową Funlandię i wleciał nad Atlantyk. A to znaczy, że opuszczając Amerykę pora skończyć też te Kroniki z Ameryki. Dziękuję wszystkim co czytali i komentowali ten krótki cykl i serdecznie pozdrawiam :)

Boeing 767-300ER SP-LPA, 14.03.2009 02:40 GMT

 

www.harley-davidson.com/wcm/Content/Pages/HD_Museum/Museum.jsp

www.gatewayarch.com/Arch/

Blog o podróżach. Dawniej moich, teraz naszych. Zapraszamy na nasz fb po więcej zdjęć. www.facebook.com/NosiNasBardzo

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości