Arkadiusz Meller Arkadiusz Meller
1654
BLOG

Unia i trzy kryzysy, czyli o tym, jak upadnie europejski projekt ?

Arkadiusz Meller Arkadiusz Meller UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 19

Powszechnie się dziś mówi o tym, ze świat po pandemii wirusa z Chin diametralnie się zmieni. Przewartościowane zostaną dotychczasowe wartości świata zachodniego, takie jak demokracja, wolny rynek, czy globalizacja. Powszechnie z racji wygaszenia aktywności gospodarczej całych państw wieszczy się kryzys ekonomiczny, który zmusi elity decyzyjne do zmiany dotychczasowej polityki. Pod znakiem zapytania stoi też los organizacji międzynarodowych, które w dobie obecnego załamania świata, jaki znamy zupełnie się nie sprawdziły. Gdy potraktujemy obecną pandemię jako pewien element składowy do analizy szerszego zjawiska, jakie obserwujemy od kilkunastu lat, czyli osłabienie potęgi Zachodu, a zwłaszcza UE, wobec Azji i ich głównego mocarstwa, jakim są Chiny, to kryzys wywołany rozprzestrzenianiem się SARS-2 będzie ważnym, ale nie decydującym czynnikiem, który przybliża nas do załamania się dotychczasowego porządku społeczno- politycznego.

Historia lubi się powtarzać…..

W historii świata bardzo rzadko jedno wydarzenie determinowało przebieg wydarzeń, które kaskadowo uruchamiały mechanizmy prowadzące np. do wojen, czy rewolucji. Zawsze był to pewien proces, który stopniowo tworzył fundament pod powstanie zupełnie nowej rzeczywistości. Przykładem może być stopniowy upadek cesarstwa rzymskiego, rewolucja francuska, upadek systemu sowieckiego itd. Podobnie być może będzie z Unią Europejską, która przez lata kojarzyła się Polakom z dobrobytem, postępem i nowoczesnością, a obecnie jest jeszcze jedną z wielu organizacji międzynarodowych, których wpływ na świat będzie stopniowo słabł. Możliwe, że finalnie skończy jak Liga Narodów. Organizacja ta działała po wybuchu drugiej wojny światowej, ale jej aktywność miała charakter fasadowy. Istniała głównie na papierze, choć nie funkcjonowała w praktyce. Liga Narodów zwyczajnie się w kryzysowych czasach nie sprawdziła. UE też jest organizacją, która dobrze funkcjonuje, ale tylko w czasach, gdy nie musi zderzać się z trudnościami, które testują jej przydatność.

Kryzys w strefie euro

W ostatnich latach wspólnoty europejskie przeszły przynajmniej trzy takie sprawdziany, które podważyły w znaczącym stopniu kierunek rozwoju Unii jako projektu federalnego. Pierwszy poważny wstrząs pojawił się wraz z kryzysem finansowym w 2007 r. Kiedy w USA okazało się, że wielkie banki na skutek krachu na rynku nieruchomości mogą upaść, rząd federalny zaczął pompować ogromne ilości gotówki w cały system bankowy, by uchronić gospodarkę od krachu porównywalnego z tym z lat 30 XX w. Ponieważ rynki finansowe były ze sobą ściśle powiązane, ekonomiczne problemy Amerykanów szybko dotknęły Unię Europejską, a zwłaszcza strefę euro, która z racji zróżnicowania poziomu rozwoju gospodarczego państw członkowskich, niską konkurencyjnością gospodarek krajów południa np. Grecji, czy Portugalii, a także braku właściwego mechanizmu reagowania kryzysowego na poziomie państw członkowskich i centralnym w Brukseli. Wszystko to spowodowało kryzys nie tylko ekonomiczny, ale i kryzys zaufania do wspólnej waluty, jako wspólnego środka płatniczego dla całej Europy i konkurencję wobec dolara. Raz naruszone zaufanie nigdy tak naprawdę nie zostało odbudowane, czego dowodem jest dystans niektórych państw UE, które, choć zobowiązały się do przyjęcia wspólnej waluty w przyszłości, to odkładają ten moment na bliżej nieokreślony termin w przyszłości. Z pewnością jednak na tym zamieszaniu jedno państwo zyskało, tym krajem okazały się Niemcy, które przez sam fakt, że to od ich dobrej woli, czyli od pożyczek należał dalszy los Grecji, Portugalii, czy też Hiszpanii. Już wtedy właśnie w tam w bliskim nam przecież Berlinie można upatrywać świt nowej epoki, gdzie nie Unia Europejska, stale powiększająca swoje kompetencje, ale właśnie państwa narodowe kosztem wspólnoty europejskiej zaznaczyło swoją rolę i pierwszeństwo w kwestiach fundamentalnych dla funkcjonowania całych społeczeństw. Gdyby jednak na tym się skończyło, pewnie prestiż Brukseli jakoś by się ostał, jednak na kryzys ekonomiczny dość szybko nałożył się kolejny, tyle, że związany z imigracją.

Kryzys migracyjny

Załagodzenie jednego problemu nie oznaczało rozwiązania innych, pojawiających się już na horyzoncie, a ściśle związanych z tzw. „Arabską Wiosną”. Z racji wzrostu niestabilności politycznej w niektórych z tych krajów doszło do przewrotów lub wojny domowej. Jednym z takich krajów była Syria, gdzie wskutek rebelii doszło do znacznego przemieszczenia mas ludzkich, które w istotny sposób naruszyły zaufanie i zasady prawa, jakie miały funkcjonować w Unii Europejskiej. Jedno państwo- Niemcy bez zgody innych krajów członkowskich korzystając ze swojej dominującej roli politycznej po kryzysie w strefie euro, zdecydowało o otworzeniu granic wewnątrz wspólnoty, by przyjąć masę ludzi, którzy przybyli do Europy, choć pierwszym bezpiecznym państwem, na którego terenie powinni pozostać była przecież Turcja. Jednocześnie jednak nie wszystkie państwa wchodzące w skład Unii zgadzały się z taką polityką Niemiec. Nowi członkowie UE, zwłaszcza Węgry postawiły twarde Veto zamykając migrantom z świata arabskiego drzwi do Europy z na wschodzie, nowe państwa zdecydowały się bronić swojej podmiotowości przez stawienie zapór, płotów, czy prowizorycznych murów. Zasieki przypomniały obywatelom Unii, że jednak granice nie znikły, a państwa narodowe mogą realizować swoje interesy w taki sposób, w jaki uznają za słuszny. Na nic przy tym wszystkim nie zdały się naciski Francji, czy Niemiec na biedniejszą Grupę Wyszehradzką, która uchodźców nie chciała, bo uznała, że nie po drodze jej z polityką budowy społeczeństwa wielokulturowego. W ten o to sposób ramy instytucjonalne i mentalne zostały naruszone.

UE przestała się kojarzyć z ostoją bezpieczeństwa, dobrobytu, stabilności. Stała się czymś obcym odległym, narzuconym z zewnątrz, z czym trzeba walczyć. Politycznie na tym zjawisku zyskali rzecz jasna nacjonaliści i środowiska wrogie wobec podstępów integracji. Najbardziej dobitnym dowodem tego stanu rzeczy jest wzrost poparcia wobec nacjonalistów i środowisk wrogich integracji. Poszczególni reprezentanci prawicy zaczęli zajmować coraz więcej mandatów czy to w Parlamencie Europejskim, czy też w krajowych izbach ustawodawczych, co już było i jest kolejnym krokiem prowadzącym do dezintegracji całego federalistycznego marzenia o potężnym imperium europejskim.

Kryzys zdrowotny

Wszystko to jednak przyćmiły wydarzenia z ostatnich tygodni, które może nie będą kiedyś uznane przez historyków za najważniejsze, bo epidemia przecież kiedyś się skończy. Mimo wszystko warto prześledzić zachowanie instytucji unijnych, a także państw członkowskich, które musiały stawić czoła niewidzialnemu wrogowi, jakim jest wirus, który przywleczono do Europy z Chin. Kiedy epidemia we Włoszech stała się problemem nie tylko dla małej Lombardii, ale praktycznie dla całej Unii, Bruksela nie reagowała. Wielu komentatorów zwracało uwagę, że Bruksela nie była wyposażona w odpowiednie instrumentarium prawne i polityczne, by takie narzędzia wykorzystać w obliczu kryzysu, ale rzecz jasna po dwóch poprzednich tego typu sprawdzianach raczej państwa członkowskie dążyły do utrzymania status quo, niż wprowadzenia większych i poważniejszych reform w tym zakresie. Interesy narodowe okazały się ważniejsze niż poczucie iluzorycznej wspólnoty całego kontynentu. Oczywiście można na ten problem spojrzeć i w inny sposób, że być może gdyby na stanowiskach decyzyjnych w Komisji Europejskiej pojawili się politycy z charyzmą i charakterem, to potrafiliby nawet niejawnie wykorzystać te przymioty do wywarcia nacisku na rządy państw członkowskich, które powinny wspomóc Włochy w kryzysowej sytuacji. Zarządzanie kryzysem nie jest jednak jak widać najmocniejszą stroną brukselskich biurokratów, a w krytycznej sytuacji, w jakiej znalazł się rząd Giuseppe Contego, wsparcie z zewnątrz było bardzo potrzebne. Unia mogłaby nie tylko rotować personel medyczny do państwa zagrożonego rozszerzaniem się wirusa, ale także przynajmniej w teorii poprosić o przekazanie sprzętu medycznego, tam, gdzie był najbardziej potrzebujący. Najważniejszym błędem, jaki być może popełniły europejskie władze, był brak koordynacji w zakresie polityki zdrowotnej. Gdyby we wszystkich państwach unijnych jednocześnie podjęto decyzje o wprowadzeniu ograniczeń dotyczących przemieszczania się ludzi i na czas zamknięto granice sytuacja nie musiałaby wyglądać tak tragicznie jak obecnie. W większości państw zachodniej Europy pozwolono chorobie infekować tysiące ludzi, stosując politykę wzorowaną na Wielkiej Brytanii, gdzie myślano o stworzeniu tzw. stadnej odporności.

Wschodnie państwa UE poszły zaś wzorem chińskim stosunkowo wcześnie wprowadzając restrykcje w zakresie przemieszczania się ludności, oraz zamykając aktywność gospodarczą większości obywateli. W ten sposób solidarność i jednolitość działania UE została po raz kolejny zakwestionowana. W wielu środowiskach Brukselę krytykuje się wprost, a pomocy państwa narodowe szukają w USA, lub Chinach.


Przyszłość UE pod znakiem zapytania

Czy UE przetrwa ostatni test, jakim jest plaga wirusa z Chin ? Zapewne instytucje w Brukseli będą istnieć nadal, biurokraci będą pisać kolejne dyrektywy, a zwolennicy integracji zapewniać będą, że konieczne jest zreformowanie wspólnoty w taki sposób, by w przyszłości mogła sobie lepiej radzić z przeciwnościami losu. Jednie politycy, którzy w czasie kryzysu ekonomicznego zyskają na sile i poparciu społecznym, by utrzymać władzę nie będą oglądać się na centrum decyzyjne w Brukseli. W końcu skoro Unia oblała trzeci z rzędu test na sprawność i decyzyjność oraz przydatność dla zwykłego obywatela, to jaką można jej wystawić ocenę….?


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka