Henryka Krzywows na początku lat 90. była w tzw. „gwiazdozbiorze” - z Andrzejem Gwaizdą, Joanną Duda – Gwaizdą, Anną Walentynowicz. Jak sama przyznała odeszła z „gwiazdozbioru”, bo zobaczyła, że jej koleżanki mają ładne ubrania a ona nic ( w podobnym stylu wypowiedziała się w jednym z wywiadów). Związała się z Unią Wolności i w tym samym roku miała duży reportaż o sobie i o prowadzonym razem z mężem domu dziecka w „GW”, film na ten temat z podaniem konta bankowego, na który można wpłacać. Po wygranej Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich jego żona Jolanta załatwiała sponsorów dla domu dziecka prowadzonego przez Henrykę Krzywonos. W pierwszym reportażu na swój temat pokajała się publicznie za oszołomskie poglądy – to wystarczyło, by weszła na salony.
Radosław Sikorski, polityk, laureat „Gazety Polskiej”, jeszcze zupełnie niedawno zaciekły antykomunista. Przed swoim dworkiem umieścił napis „strefa zdekomunizowana”. Minister obrony narodowej w rządzie PiS. Przeszedł na „druga stronę” - rząd PO dał mu tekę ministra spraw zagranicznych i popularność medialną. Wcześniej tylko nawoływał do dorzynania watah ( w domyśle pisowskich), napisał prorosyjski tekst w „GW” i oznajmił, że napis przed jego dworkiem strefa zdekomunizowana” był żartem.
Wojciech Czuchnowski – dziennikarz krakowskiego „Czasu”, Życia”. W latach 90. zanany ze swoich ostrych prawicowych, antykomunistycznych, patriotycznych poglądów. Po upadku gazety Tomasza Wołka ( czyli prawicowego Życia) przeszedł do „Przekroju” a po zwolnieniu trafił do „Gazety Wyborczej”. Najpierw krakowskiej a po napisaniu książki o księżach - konfidentach trafił do centrali „GW”. Książka była wybitnie antylustracyjna a obecne artykuły red. WC ( jak go czasem na S24 nazywają) są antypisowskie, antyprawicowe i antynarodowe. Ma pozycję w centrali „GW”, popularność w prorządowych mediach i pełną kiesę.
Trzy przykłady – może nie najjaskrawsze, ale jakże wymowne. Bo pokazuje, że niektórym ludziom patrzenie sobie w oczy w lustrze bez obrzydzenia nie sprawia najmniejszego problemu. A jeżeli jest może jakiś malutki niesmak, to „brzęczące monety” szybko go usuną.
I pozwolą racjonalnie przedstawiać słuszność zapraszania komunistycznego dyktatora i jego pomagierów na polityczne salony przez polityków, którzy kpiąc w żywe oczy określają siebie jako „nowoczesna prawicę”.
Inne tematy w dziale Polityka