Na początku był Chaos
Głos do dyskusji u Maryli,
zainicjowanej przez Pana Hamburę
Szanowny Chaosie zupełnie nieźle Panu to idzie.
Zaczynam nabierać do Pana sympatii. Bo tak jest, że czasem odrobina dystansu bardzo jest potrzebna, nawet do tak ważnych spraw jak
prawo, albo nawet cała Unia.
Dystans, albo pokora wobec tego co jest, co może być i jeszcze wobec tego, co o tym wiemy.
Zacznijmy tak.
Ta dyrektywa Unii o zapalniczkach jest prawdziwa. Prawdopodobnie byłoby zupełnie ciekawym zadanie, polegające na poszukaniu wszystkich dziesięciu powodów, dla których jest ona głupia.
A to jest sygnał alarmowy, świadczący o systemach Unii.
Wyraźnie piszę
głupia, bo z pewnością nie jest bezprawna, może nie narusza żadnych traktatów, jest poparta jakimś logicznym rozumowaniem.
Dzieci czasem podpalają domki, trzeba chronić domki i dzieci.
Wszystko jest dobrze.
Ale tylko
wewnątrz systemu prawa, który w jakiś sposób jest systemem aksjomatycznym. Wewnątrz prawa wszystko się zgadza. W każdym aksjomatycznym systemie można tworzyć dowolne konstrukcje, jakie kto zechce, byle nie łamać reguł tego systemu.
W każdym systemie można tak robić, do czasu, gdy ten system przestaje być abstrakcyjną zabawą, a zaczyna być do czegoś potrzebny, ma służyć ludziom.
System prawny jest wyłącznie narzędziem użytkowym, ma służyć ludziom i ich życiu społecznemu, musi spełniać sporo różnych wymagań pochodzących z poza tego systemu.
Na początek potrzebny jest zdrowy rozsądek i jakaś wizja, odniesienie do wartości etycznych, do wyobraźni i wiedzy o tym, jak funkcjonuje życie społeczne, mechanizmy gospodarcze i polityczne...
Porządki aksjologiczne.
Już czuję, że Chaos to wie, wynika to z tego, co Chaos napisał.
Otóż jest taka kategoria dyskusji o prawie, której wystarcza wewnętrzna spójność systemu prawnego, jest przepis, jest spójny z systemem.
W porządku.
Koniec dyskusji.
Niestety u Szanownego Pana Sadurskiego, w czasie wczorajszej dyskusji u Maryli zauważyłem podobne nastawienie. Ogromna wiedza, prawdę ci powie, wszystko wie, jest wybitnym fachowcem, wszedł we wszystkie mechanizmy i świetnie. Jest doskonałym przewodnikiem po systemie prawnym. Z pewnością nie dałby się tak zaszczuć, tak jak to zdarzyło się Panu K. w "Procesie" Kafki.
Ale teraz jest zupełnie inna sytuacja. My nie dyskutujemy o prawie takim, jakie ono jest i nie piszemy
Traktatu, którego jedyną funkcją jest nadanie dotychczasowemu Chaosowi uporządkowanej formy, wystarczy przecież wydanie jednolitego tekstu obowiązujących praw.
Do tego chciał nas przekonać Pan Sadurski, tak chciał nas pocieszyć, śpijcie spokojnie, nic się nie zmienia.
Jesteśmy jednak w dyskusji o tworzeniu nowego prawa.
Ma być to
Traktat, jak inne traktaty, tak niektórzy politycy rankiem mówią do kamery.
Jednak już wieczorem, w wywiadzie dla gazety mówią, że chcą wytworzyć tym traktatem europejskie państwo federacyjne – coś, czego przedtem nie było.
Mówią, że chcą ustalić reguły głosowania, czyli ważne procedury demokracji wewnątrz tej federacji, wreszcie, wydaje się, że zmianom ulegają zakresy jurysdykcji prawa.
Więc co jest?
Nie jestem chłopcem z lasu, myślę i patrzę na
fakty i widzę.
Jesteśmy w fazie stanowienia prawa, jest tworzone prawo bardzo wysokiej rangi,
(nazwa obojętna - niech to będzie nawet
TRAKTAT MAGNUM)
Jest to bardzo poważny moment, bo jest to jednak dyskusja ustrojowa, jest to bardzo istotny kawałek czasu, bo prawo unijne powstaje powoli, jeśli ma coś powstać, to może przez następne 23 lata określać warunki funkcjonowania tego tworu, w którym parę pokoleń, paru setek milionów ludzi będzie chciało, albo musiało żyć bez popadania w depresję, albo nawet opresję.
Jednym słowem dyskusja o wizji Europy, jaka ta Europa ma być.
A więc jak Polska w tym interesie swoje miejsce znajdzie.
Tu jest problem wart dyskusji.
Zgadzam się z Chaosem, problem suwerenności, nie popadając w relatywizm, jest nieco względny. Nawet zapisując się do klubu bilardowego, albo kupując program komputerowy, podpisuję umowę i przyjmując warunki tej umowy, automatycznie godzę się na ograniczenie mojej suwerenności jej warunkami, to jasne.
Ale przyjmując nawet, że ograniczenie stron skutkami umowy polega na ograniczeniu suwerenności, to interesuje mnie kształt tego ograniczenia, jak to ograniczenie będzie działało i jakie będzie pociągało konsekwencje.
Ja CHCĘ WIEDZIEĆ.
Jaka, w wyniku podpisania Traktatu Magnum, będzie spoczywała na mnie odpowiedzialność traktatowa. Jak będzie wyglądał ustrój polityczny, społeczny
i ekonomiczny. Jaki będzie zakres moich obowiązków, praw i swobód
obywatelskich i ekonomicznych.
Bo to dotyczy Polski, w której akurat mieszkam i polubiłem ją przez ostatnie 500 lat.
Chcę to wiedzieć bardzo, bo to co jest, budzi mój poważny niepokój.
Cywilizacja globalna ostro jedzie do przodu, wczoraj rzuciłem takim,
byle jakim linkiem:
http://www.europa21.pl/Article9041.html
Wyraźny sygnał ostrzegawczy: nad światem krąży widmo protekcjonizmu, Europa jest światowym przylądkiem protekcjonizmu.
Zmienia się światowa przestrzeń polityczna, centrum światowej gospodarki i polityki przenosi się na Pacyfik, pojawiły się Indie, które w pojedynkę są alter ego całej Europy. Cała geopolityka trzeszczy. Demografia światowa trzeszczy. Możliwości techniczne cywilizaacji są o tysiące procent inne niż 20 lat temu.
A Europa duma nad rozwiązaniami konstytucyjnymi na miarę KUK Österreich und Ungarn.
To jest jedno z poważniejszych zagadnień ustrojowych
Jakie są opcje ustrojowe, jaką będziemy mieli Europę w sensie i zakresie skali interwencji prawa w gospodarkę - na prawo, czy w lewo? Czy jest to koncepcja etatystyczna czy przeciwnie? Wszystko w rozsądnych granicach.
Patrząc widzę, że koncepcja ustrojowa wygląda na taką:
Bardzo scentralizowane, hierarchiczne systemy.
Bardzo wielki protekcjonizm,
Bardzo wielki etatyzm, czyli ogromny zakres jurysdykcji prawa unijnego, nadającego uprawnienia administracyjne.
Bardzo przeregulowane systemy gospodarcze,
CAP p.ex
Bardzo rozrośnięta biurokracja,
A relacje systemów państwowych do systemów społecznych?
A relacje systemów państwowych do systemów etycznych?
To też jest bardzo ważna sprawa.
Wygląda na to, że Unia, z Traktatem Magnum, czy bez niego,
ewoluuje do modelu państwa ideologicznego, a ideologią panującą staje się postmodernistyczna poprawność polityczna, przenikająca do prawa państw członkowskich i prawa unijnego. W tej sferze widoczne jest wyraźne pomieszanie porządków, stwarzające poważne zagrożenia dla cywilizacji europejskiej. Piszę delikatnie, by uniknąć zbyt gwałtownych dygresji.
A Polska musi układać sobie w tym Chaosie miejsce dla swojej Racji Stanu.
Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.
Sama radość i duma z wejścia do Unii zdecydowanie nie wystarczy.
Wnioskiem jest pytanie:
A może przy tak rzadkiej okazji, jaką jest
dyskusja nad Traktatem Magnum, warto jednak zadać sobie pytanie, czy nie posprzątać trochę bardziej?
Cywilizacja rwie do przodu, a Europa dyskutuje o konstytucji, której
skutki mogą zagrażać Europie nieskutecznością i niekonkurencyjnością, wobec wyzwań cywilizacyjnych XXI wieku, a poziom rozważań ustrojowych przypomin mi dyskusje z drugiej połowy XIX wieku.
Problem suwerenności przy XIX wiecznej koncepcji państwa i prawa, tak dyskutowany, widzę tak jak pokazał pan Hambura. Ustala się zakres jurysdykcji prawa unijnego, bez określenia rozkładu kompetencji w przestrzeni europejskiego prawa, bez spojrzenia na relacje pomiędzy prawem a rzeczywistością cywilizacyjną, bez wyboru jej wizji.
Więc urzędnicy biorą całą rzeczywistość do Brukseli i miarowymi ruchami szczęk wchłaniają wszystko, co jeszcze jest wolne. Jest to także skutek ustroju Komisji Europejskiej. Jest to niby władza wykonawcza, ale dość omnipotentna.
Ta struktura też powinna być do ruszenia, bo jeśli prawo unijne ma pierwszeństwo, to procedury stanowienia prawa też są ważne.
Proszę, proszę, czy tylko system głosowania jest przedmiotem naszego zainteresowania?
Co jest przedmiotem tego głosowania?
Bo przecież prawo UE to są
dyrektywy!
Podsumowanie:
Znany podróżnik, Wojciech Cejrowski pokazywał w TV jakiś bananowy kraj i plantacje tych owoców. Setki różnych odmian, aromatów, różne wartości odżywcze i przeznaczenia kulinarne, których nikt w Europie nigdy nie ujrzy, bo najgorsza z tych odmian, której nawet świnie tam jeść nie chcą, jest specjalnie produkowana dla Europy.
Zupełnie standaryzowana produkcja, wielkość, kształt, ilość owoców w kiści i kiści w pudełku i sto innych wymagań
standardu eurpejskiego.
Jednak jakiś urzędnik, projektujący ten standard, pojęcia nie miał o bananach.
Nie zapomniał uregulować niczego. Nawet tego, że na 5 sztuk bananów muszą być co najmniej dwie nalepki, z nazwą producenta.
Zapomniał jedynie o smaku, o wartościach odżywczych i kulinarnych, zapomniał o ich rozmaitości.
Ptak nielot, zwany limitem.
http://maryla.salon24.pl/15726,index.html
http://hambura.salon24.pl/index.html