Już pierwsze dni wzmożonej walki wyborczej pokazały, że właściwa kampania odbywająca się w myśl zasady „wszystkie chwyty dozwolone” rozegra się na partyjnych zapleczach i w szeregach tzw. komitetów obywatelskich.
Nie ma wątpliwości, że tegoroczna kampania będzie zdecydowanie różniła się od tych, z którymi mieliśmy do czynienia przy każdej okazji rywalizacji o głosy wyborców. Co prawda wyścig o prezydenturę dopiero się rozpoczął, ale już teraz należy zauważyć, że PiS i PO schowały nieco swoich naczelnych szczekaczy, czego najlepszym dowodem jest absencja Palikota i równie wymowna nieobecność na polu medialnym posłów Brudzińskiego i Kurskiego. Politycy z pierwszego partyjnego frontu ograniczają się na razie do drobnych złośliwości, przy czym Platforma uważa, by nie posądzono ją o brak taktu i patriotyzmu, a PiS miarkuje wystąpienia zakładające apoteozę Lecha Kaczyńskiego.
Tak więc z pozoru nuda. No właśnie – z pozoru. Wystarczy bowiem zaglądnąć głębiej w szeregi obu partii, przyglądnąć się działalności zadeklarowanych platformersów i pisiorów, by stwierdzić, że brudna kampania wyborcza jednak się odbywa. Choć strefę wojennego frontu Platformy i PiS-u opuścili Palikot i spółka, ich miejsce zajęły kolejne osoby, które – ku mojemu zdziwieniu – wcale nie gorzej radzą sobie w kategorii „kto kogo do ziemi”.
Po jednej stronie barykady ustawiają się więc takie osobistości jak profesor Jadwiga Sztaniszkis (Polityka ochrzciła ją mianem wunderwaffe PiS) i Jan Pospieszalski, wspomagani oczywiście przez publicystów Naszego Dziennika, po drugiej zaś dopingowani przez Gazetę Wyborczą Kazimierz Kutz i Wladysław Bartoszewski.
Infantylna wojna na słowa przeniosła się z płaszczyzny politycznej na środowisko inteligentów, których do tej pory nie posądzałbym o ograniczanie się do takiego poziomu debaty. Bo jeśli tak wybitna osobistość jak Władysław Bartoszewski oskarża politycznych przeciwników o stosowanie nekrofilii jako metody w kampanii wyborczej, to chyba rzeczywiście coś tu jest nie tak.
Szokuje również postawa profesor Staniszkis, która w odpowiedzi na jej zdaniem „brudne” ataki Wyborczej na PiS obarczyła polskich Żydów współodpowiedzialnością za zbrodnię katyńską. Podobnych teorii spiskowych węszy Pospieszalski, który od dziennikarskiego obiektywizmu przesuwa się w stronę propagandy.
Nasuwa się smutna konkluzja: wyborcza połajanka trwa w najlepsze, a tragedia smoleńska otworzyła tylko kolejny front. Martwić może również to, że ważne persony, od których raczej oczekiwalibyśmy łagodzenia sporów i merytorycznych dysput, bez mrugnięcia okiem nurzają się w tym szambie.
Inne tematy w dziale Polityka