Bez względu na możliwy rozwój śledztwa ws. katastrofy pod Smoleńskiem spora część polskiego społeczeństwa już rozwikłała zagadkę. Winni są Rosjanie.
Odnoszę wrażenie, że dla dużej części społeczeństwa całe śledztwo i pojawiające się kolejne informacje dotyczące katastrofy samolotu prezydenckiego są bez znaczenia. Od początku bowiem przyjęto, że jedyną odpowiedzialność za śmierć prezydenta i najważniejszych polskich polityków ponoszą Rosjanie. Spektrum takich podejrzeń jest bardzo szerokie, począwszy od spiskowych teorii zakładających zamach, a nawet masową egzekucję, po oskarżenia pod adresem rosyjskich kontrolerów i wątpliwych standardów smoleńskiego lotniska.
Wszystko układa się w jeden scenariusz, który został napisany tuż po katastrofie, a którego najwidoczniej nie sposób modyfikować. Dla wielu nie liczą się zapisy z czarnych skrzynek, analizy działania urządzeń pokładowych, a nawet opinie ekspertów lotnictwa. W rzeczywistości wygląda na to, że wszystkie przesłanki wskazują jednak na błąd pilota i jeśli nie dojdzie do żadnych sensacyjnych odkryć, taka teza zostanie prawdopodobnie postawiona w raporcie końcowym komisji badającej przyczyny katastrofy. Dowiedzieliśmy się już, że piloci z pełną świadomością zdecydowali się zejść poniżej progu decyzyjnego wynoszącego 100 metrów, prawie do samego końca lecieli także na włączonym autopilocie. Co więcej, zignorowali zarówno ostrzeżenie kontrolera jak i klarowne wskazówki systemu ostrzegawczego TAWS. To tak jakby za kierownicą samochodu zamknąć oczy i wcisnąć gaz do dechy. To balansowanie na granicy śmierci.
Choć bez odpowiedzi wciąż pozostaje jeszcze wiele pytań - również tych, które wskazują na odpowiedzialność strony rosyjskiej – elementy tej układanki składają się w logiczną całość. Martwi jednak to, że „logiczna” nie znaczy oczywista i ewidentna. Niestety wszelkie raporty komisji badających sprawę smoleńską nie zmienią poglądu części społeczeństwa. Tej części, która bezrefleksyjnie wyklucza winę pilota i która wyrok już wydała.
To Rosjanie zabili prezydenta. Jeśli nie strzałem w tył głowy, to na pewno poprzez dywersję urządzeń lotniskowych. Jeśli nie to, może więc dzięki kontrolerowi, który wysłał polską delegację na śmierć. Jedno jest przesądzone – na pewno ONI.
Inne tematy w dziale Polityka