Hanna Gronkiewicz-Waltz może dziękować niebiosom, że nie musiała walczyć o prezydenturę Warszawy w drugiej turze. Idę o zakład, że wyrżnęłaby orła w śniegu tak jak ja dziś na Krakowskim Przedmieściu.
Stolica szóstego co do wielkości państwa Unii Europejskiej, jedna z najbardziej reprezentacyjnych ulic i… połacie śniegu zalegające na chodnikach. Między nimi zaś wydreptane w chlupiącym błocie ścieżki, którymi brną mieszkańcy złorzecząc: jedni na pierwsze uroki zimy, inni na pierwsze dni drugiej kadencji prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Gronkiewicz-Waltz w samorządowej kampanii wyborczej reklamowała się jako sprawny gospodarz, który sprawi, że warszawiakom będzie w stolicy mieszkało się i żyło po prostu wygodniej. Nie trzeba było długo czekać, by ta „gospodarska” koncepcja legła w gruzach niczym domek z kart. Wystarczył jeden dzień intensywnych opadów śniegu i okazało się, że Pani prezydent do wyborów samorządowych to może i była przygotowana, ale do zimy już na pewno nie.
Niech tylko nikt nie głosi teraz jak co roku, że zima kogokolwiek zaskoczyła, bo prognozy meteorologiczne ostrzegające przed śniegiem i siarczystym mrozem znane były przynajmniej tydzień przed „czarnym poniedziałkiem”. Władze miasta miały więc wystarczająco dużo czasu, by całą akcję z wyprzedzeniem zaplanować i w odpowiednim momencie zrealizować. Jasne – zamarznięte tory, nieostrożni kierowcy – tego uniknąć się nie dało, ale już widoku stojących w śniegu na głównych ulicach miasta autobusów i brnących nieodśnieżonymi chodnikami mieszkańców – z pewnością tak.
W Krakowie jakoś lepiej sobie poradzili. Paraliżu nie było, a prezydent Majchrowski, by dokładnie odśnieżyć ulice wymyślił dzień darmowej komunikacji miejskiej. Kiełbasa wyborcza? Być może, ale z jaką korzyścią dla mieszkańców.
Gronkiewicz-Waltz może odetchnąć z ulgą. Gdyby w pierwszej turze nie zgarnęła 50 procent głosów, po takim numerze przed ostatecznym głosowaniem miałaby niewykonalne zadanie. Wyobrażam sobie Czesława Bieleckiego stojącego w świetle kamer po kolana w śniegu i zadającego dramatyczne pytanie: „Gdzie jest prezydent Warszawy?”. Kto wie, może nawet złapałby za łopatę. Zwycięstwo murowane. A tak, niech nas zasypie, niech się wali, a drugą kadencję Gronkiewicz-Waltz i tak ma w kieszeni.
Inne tematy w dziale Polityka