Arogancja Platformy w obliczu utraty kilku punktów poparcia przybiera nieznane dotąd rozmiary.
Rzeczywistość polityczna od 2005 roku diametralnie się zmieniła. Nie ma już Polski czarnej – pisowskiej i białej – platformerskiej. Nie ma jednego prostego podziału na część solidarną i liberalną, na zaściankową i nowoczesną. Barw i odcieni politycznych jest więcej, na co najlepiej wskazują wyniki kolejnych sondaży.
Problem w tym, że Platforma Obywatelska nie chce z tą zmianą się pogodzić i na kilka miesięcy przed wyborami odgrzewa stary kotlet, z którego obiadu jednak nie będzie. Bo choć stopień niechęci do PiS wciąż jest w społeczeństwie bardzo aktywny, to po dawnej miłości wyborców do Platformy śladu już nie ma.
Tymczasem na osiem miesięcy przed wyborami Tusk i jego ekipa zachowują się tak, jakby chcieli zmajstrować powtórkę z 2007 roku. Jest Kaczyński ze swoim wariactwem, są wspomnienia IV RP, więc postraszyć ciągle można – z takiego założenia wychodzą platformersi. Nie biorą jednak pod uwagę, że trzy lata temu mieliśmy perspektywę drugiej Irlandii i tygrysa Europy, a nie utopionego w długu publicznym i zaplątanego w bieżące problemy państwa.
Jesteśmy po trzech latach rządów Platformy, sprawdziliśmy i wiemy: Platforma to nie mesjasz zesłany po to, by wybawić nas od mrocznego widma Kaczyzmu.
Nie straszcie więc PiS-em, boście wcale nie lepsi.
Inne tematy w dziale Polityka