Michał Piątek Michał Piątek
742
BLOG

Niewygodna Panna S.

Michał Piątek Michał Piątek Polityka Obserwuj notkę 7

Od pewnego czasu obserwuję coraz liczniej pojawiające się wypowiedzi polityków Platformy Obywatelskiej, którzy starają się za wszelką cenę deprecjonować dzisiejszą „Solidarność”. Niektórzy z nich, jak choćby Andrzej Czuma, głoszą nawet opinie, że nazwa „Solidarność” powinna być uznana za element dziedzictwa narodowego, tym samym szczególnie chroniona i prawo do posługiwania się nią powinno być obecnym związkom zawodowym odebrane. Czuma nie jest w tym pomyśle odosobniony i podobne hasła zaczynają już głosić inne osoby wspierające Platformę, a i prezydent Bronisław Komorowski nie wydaje się pałać do obecnej „Solidarności” szczególna sympatią.

 
Solidarność polityczna
 
Podczas niedzielnych obchodów rocznicy  Porozumień Sierpniowych, Komorowski mówiąc o „Solidarności” jako o związkach zawodowych, nawet słusznie stwierdził, że „byłoby dobrze, aby nie były na pierwszej linii frontu walki politycznej”. Trudno tu jednak nie zauważyć dziwnej zmiany poglądów u Komorowskiego, czy też nawet hipokryzji, bowiem  nie jest on politykiem, który w przeszłości, politycznym zaangażowaniem „Solidarności” by się specjalnie brzydził oraz nigdy na nim nie skorzystał. I nie chodzi mi tu wcale okres PRL, gdy walczyła ona o naszą wolność, ale czasy późniejsze, choćby lata dziewięćdziesiąte, gdy nie pogardził on tym tak nagannym, politycznym zaangażowaniem „Solidarności” i dzięki Akcji Wyborczej „Solidarność” nie tylko uzyskał mandat w parlamencie, ale nawet wszedł do tworzonego przez AWS rządu.
 
Wykorzystywanie „Solidarności” do politycznych celów ma już w Polsce zresztą długa tradycję i najprawdopodobniej szybko się to nie zmieni. Związki zawodowe zawsze będą rozmawiać z politykami, wchodzić z nimi w koalicje, zawsze będą krytykować władzę, a także… zawsze będą oskarżane o przesadne upolitycznienie. Wielu polityków zawsze będzie zabiegać o ich względy, a władza zawsze będzie je oskarżać o wspieranie opozycji, kompletnie nie biorąc pod uwagę faktu, że opozycja, jaka by nie była, jest dla związków zawodowych naturalnym sojusznikiem i wcale nie ma w tym nic złego.
 
Władza atakuje
 
Słysząc ciągłe głosy krytyki ze strony niektórych polityków PO, czy tez wspierających tę partie osób, pamiętając ich przeszłość, trudno oprzeć się wrażeniu, że „Solidarność” jest według nich dobra tylko wtedy, gdy jest im potrzebna. A może nie tyle „Solidarność”, co tkwiący w niej olbrzymi ludzki potencjał, masy, które w pewnych momentach, potrafią walczyć o swe prawa, czy też o Polskę, o czym władza doskonale się przekonała w okresie PRL. Ten, kto potrafi umiejętnie wykorzystać ten potencjał, wybudzić go z letargu, może zdziałać wiele dla dobra społeczeństwa, ale też skutecznie zaszkodzić władzy, zwrócić uwagę na to, że świat wcale nie jest taki „piękny”, jaki chciałaby ona go nam przedstawić. Politycy Platformy świetnie zdają sobie z tego sprawę i już teraz starają się temu przeciwdziałać.
 
Obecna krytyka „Solidarności” nie jest wcale usiłowaniem ochrony jakiegoś mitu, jak sugerowaliby niektórzy, ale zwykłą próbą osłabienia przez władzę jej potencjalnego wroga. Spora grupa jej krytyków, może i była w przeszłości związana z robotniczą „Solidarnością”, ale dziś jest po zupełnie innej stronie – po stronie władzy z którą te związki zawodowe muszą rozmawiać i często też – walczyć. Ci politycy, są dziś po stronie rządzących, którym silne związki mogą sporo zaszkodzić i skutecznie odczarować tworzony przez nich mit względnego dobrobytu. Słaba i pozbawiona społecznego poparcia „Solidarność” jest im dziś na rękę. Tym bardziej, że wcale nie jest powiedziane, że dla polskich obywateli idą dobre czasy, a może być wprost przeciwnie i Platforma, pozbawiona legendarnego już alibi o blokowaniu jej prac przez pisowskiego prezydenta, może teraz, gdy posiada niemal pełną władzę, wprowadzać reformy, które popularne być nie muszą.
 
Gdzie oni dziś są?
 
W ostatnich dniach, zamiast cieszyć się świętem „Solidarności”, radować wolnością, zrobiono wiele, by dzisiejszą Pannę S. skutecznie Polakom obrzydzić, przedstawić jako przybudówkę jednej partii politycznej, oskarżyć o zdradę ideałów. Zastanawiające jest jednak to, że gdy słyszymy ostre słowa pod jej adresem ze strony dawnych, legendarnych działaczy, nikt ich się nie zapyta, czy oni przypadkiem także tych ideałów nie zatracili i czy nadal są po stronie zwykłych robotników. Dzisiejsza „Solidarność” nadal jest dla władzy niewygodna, a o oni? Gdzie dzisiaj są? Jakie maja prawo do krytyki tych, którzy pozostają po stronie najsłabszych, skoro już dawno, tak wielu z nich porzuciło robotników i wybrało drogę zaszczytów oraz kariery na szczytach władzy?
 
Paweł Machcewicz, pisząc przed laty na łamach miesięcznika „Więź” (4/1989) o rewolucji „Solidarności” zwracał uwagę na to, iż „Solidarność” powstała jako ruch przede wszystkim rewindykacyjny, zmierzający do położenia kresu nadużyciom władzy: łamaniu praw obywatelskich, korupcji, samowolnym praktykom w sferze gospodarczej. Nie mniej ważnym celem była ochrona ludności przed skutkami zaostrzającego się kryzysu gospodarczego. Gdy czytam dziś te słowa, to wcale nie jestem przekonany, iż wiele z tego się zmieniło. Choćby, po niedawnej aferze hazardowej doskonale widzimy, że ta władza nie jest idealna, końca kryzysu też jakoś nie widać, państwo wcale nie jest tak sprawne jak by tego oczekiwał  jej obywatel, a wielu nie darzy go zaufaniem. 
 
Kto zdradził?
 
Może i żyjemy w wolnym kraju, ale do ideału ciągle nam brakuje, nasze państwo nie zawsze funkcjonuje jak należy, nie jest wolne od błędów, wypaczeń, a zwykli pracownicy nie zawsze mogą się cieszyć tą odzyskaną wolnością. To, jak dziś wygląda Polska zawdzięczamy w dużej mierze tak głośnym dziś politykom, którzy chętnie krytykują obecną „Solidarność”. Społeczeństwo może im podziękować za ich udział w walce o wolność, ale ma też prawo do tego, by im przypomnieć, że bez zwykłych robotników, którzy za nimi szli, nic by nie osiągnęli i ma też prawo pytać, czy patrząc na dzisiejszą Polskę, na pewno mają oni powody do dumy. Działacze dzisiejszej „Solidarności” mają prawo do tego by gwizdać, okazać swoje niezadowolenie i maja też prawo do tego, by głośno powiedzieć, że to oni czują się przez nich zdradzeni.

Blog domowy:  z piątku na piątek Twitter:  @paprotnik Kontakt: m.piatek(at)autograf.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka