michal.spolecznie michal.spolecznie
700
BLOG

Czy lobbing polityczny to polska obsesja? Czy też samo zło?

michal.spolecznie michal.spolecznie Polityka Obserwuj notkę 7

 

O lobbingu politycznym i tworzeniu wiedzy

Lobbing politycznych to aktywność grup interesu mająca na celu osiągnięcie takich celów, jak np. korzystne tworzenie prawa, czy ich zmiana. Lobbing jako taki nie jest zły z zasady – jest konieczny. Konieczny, ponieważ zapewnie decydentom dostęp do wiedzy i perspektyw tych, na których ich decyzje mają wpływ, co pozwala unikać błędnych rozwiązań. Mówiąc inaczej, bez kontaktu decydentów z lobbystami nie da się prowadzić dobrej polityki. Jest więc warunkiem koniecznym ‘policy making’, ale nie wystarczającym.

Żeby lobbing dobrze funkcjonował, musi mieć właściwie zorganizowane ramy prawne przez np. rządy, czyli zapewniać przejrzystość, sprawiedliwy dostęp do konsultacji dla różnych grup interesu oraz specjalne traktowanie najsłabszych grup, które np. z powodu braku finansów nie są dobrze zorganizowane, np. potężny koncern chcący wydobywać ropę na terenie tubylców w Ameryce Łacińskiej, powinien być traktowany podobnie, jak sami tubylcy, mimo oczywistej różnicy w środkach. Kluczem są więc właściwe zasady i postawa decydentów, tzw. właściwy dystans i jasne reguły.

Poniżej jest opisane, jak powinien wyglądać profesjonalny lobbing w UE.

Zacznijmy od przykładowego procesu tworzenia dyrektywy w UE:

 


Profesjonalny lobbing (mam na myśli polski) powinien już stymulować dyskusję w punkcie pierwszym i w każdym kolejnym, będąc poparty wiedzą, raportami, itd… Mówiąc inaczej, dobry lobbysta powinien juz wtedy wiedzieć co chce, a czego nie. Do tego musi mieć solidną sieć kontaktów, reputację, silną i dobrze zorganizowaną organizację oraz uzasadnioną wiedzą strategię.

A teraz proszę sobie wyobrazić, że w UE toczy się np. 500 takich procesów na raz, w tym 40 w zakresie zainteresowania jednej gałęzi przemysłu….

Porównajmy teraz Polskę z jednym dużym państwem w tylko jednej dziedzinie przemysłu (zaznaczam, że nie chodzi o krytykę Polski, tylko o sugestie, jak ten proces poprawić.)

 

Porównanie jest druzgocące. Pisząc inaczej, polska organizacja nie ma szans na skuteczną działalność w Brukseli. Nie muszę chyba dodawać, że to zagraniczne zrzeszenie jest aktywnym członkiem wszystkich istotnych organizacji przemysłowych na poziomie UE, również w ich kierownictwie (stymulując ich dyskusję), ma przedstawicielstwa od Chin, po Brazylię i USA. Polskie oddziały firm zrzeszonych w tej organizacji są oczywiście członkami polskiej organizacji (polskie firmy raczej nie mają istotnych oddziałów w innych państwach), więc mają instrument wpływu na jej strategię przez np. promowanie raportów z centrali, które mogą być wspierane przez polskie zrzeszenie, bez zrozumienia, dlaczego (a teraz proszę sobie wyobrazić, że podobnie jest w wielu sektorach ekonomii). Nie pisze, że wspólne stanowiska są złe, ale są złe, jeśli nie idzie za nimi dogłębne zrozumienie własnych interesów.

Aby zapewnić, że perspektywa Polski będzie właściwie wzięta pod uwagę, należy już działać i wiedzieć co się chce w punkcie pierwszym tabelki 1 i brać udział w każdym kolejnym punkcie procesu. A do tego trzeba mieć ludzi, pieniądze, network, doświadczenie i wiedzę (tabelka 2)

Żądanie radykalnych zmian w punkcie 6. tabelki 1 dzieje się zdecydowanie za późno i bywa mało skuteczne. A tu właśnie często budziły się nasze władze (każda po kolei).

W tym zakresie, główną słabością Polski jest brak profesjonalnego zaplecza ‘think-tankowego’ niezależnego od zagranicznych firm konsultingowych w Polsce mających często oczywisty konflikt interesów. Zwyczajnie bez tworzenia solidnej wiedzy uzasadniającej interes Polski nie ma argumentów do rozmowy. Również zwyczajnie brak struktur i pieniędzy – bardziej widoczne polskie think-tanki, mimo dobrego kierunku i dobrych chęci, zwyczajnie są zbyt biedne na stanie się aktywnymi lobbystami. A mówimy o legislacji, której jedna dyrektywa może mieć wpływ na miliardy zł do przodu, lub do tyłu w perspektywie lat. A takich ustaw jest setki.

Polska jest członkiem nie tylko UE, ale Światowej Organizacji Handlu, itd…. Powiedzmy, że te organizacje to jak skomplikowane zegarki. Członek takiej organizacji, który się interesuje tylko tym, co pokazuje zegarek jest na straconej pozycji. Również świadomość, że taki zegarek można nakręcić, to za mało. Trzeba mieć wpływ na to co pokazuje i umieć nawigować każdym trybikiem w środku zegarka. Ale warunkiem koniecznym (i niewystarczającym) jest właśnie taka kosztowana wiedza. Obecnie warunek ten nie jest spełniony.  

Podsumowywując, aby poprawić wpływ polskiej perspektywy w międzynarodowych organizacjach, należy:

1. Stymulować i doinwestować rozwój polskich grup interesu w naokoło takich organizacji, zaczynając od Brukseli (zrzeszenia producenckie, konsumenckie, finansowe,  itd..)

2. Stymulować i dofinansować rozwój solidnego i niezależnego od zagranicy polskiego zaplecza ‘think-tankowego’ oraz struktur, będących w stanie obsłużyć legislacją np. UE.

3. Zaczynać pilnowanie polskich interesów na początku ważnych międzynarodowych procesów legislacyjnych, zaczynając od UE

4. Ucywilozować lobbing w Polsce, jako ważny element legislacji

5. Zapewnić równe szanse w procesie konsultacji publicznych słabszym grupom, jak przedstawiciele klientów, pracowników, itd...

 

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Polityka