Samo sformułowanie tytułu wskazuje na to, że ryzyko takiego zdarzenia uważam średnioterminowo za mało prawdopodobne w obecnej konstelacji geopolitycznej. Ale proponuję małą gimnastykę intelektualną: zamiast po raz setny przegrywać różne scenariusze Kampanii Wrześniowej 1939r., może warto się zastanawiać, jak uniknąć kolejnej;)?
Oczywiście z otwartą przyłbicą czekam na też złośliwe i nieprzychylne komentarze, które w zasadzie lubię, przynajmniej coś się dzieje na blogu. Ale proszę krytykować treść, nie autora, to może z krytyki coś wyniknie.
Ponieważ Rosja z Białorusią ciągle powtarzają wspólne ćwiczenia wojskowe w obszarze granicy polsko, rosyjsko, litewsko, białoruskiej, wybierzmy sobie następujący teoretyczny scenariusz (taki realny ‘Warcraft IV’): Rosja wraz z Białorusią zajmują część Litwy, lub całość, nienaruszając polskiej granicy. Równolegle Polska otrzymuje ostrzeżenie, że w przypadku interwencji wojsk polskich, lub NATO-wskich z terenu Polski, zostanie użyta przeciwko Polsce taktyczna broń jądrowa.
No i co wtedy, Mości Panowie?
Spróbujmy rozłożyć temat na części pierwsze, zaczynając od tła historycznego. Ma to o tyle znaczenie, że dyplomacja konkretnych krajów mało się, wbrew retoryce, zmienia (zainteresowanym polecam ksiązkę Kissingera ‘Dyplomacja’, zwłaszcza rozdziały o Imperium Brytyjskim i jego strategii zachowywania równowagi kontynentalnej i o Bismarku), a polska polityka za często próbuje promieniować ‘strategią jagiellońską’, od której to epoki trochę się na świecie jednak zmieniło.
O historii relacji z Rosją pisałem w poprzednim wpisie, teraz spójrzmy na nasze racje z Litwą oraz na losy polskich sojuszy militarnych ostatnich 100 lat.
Do połowy XIVw. Polska miała częste konflikty zbrojne z Litwą, która zaczęła nabierać na znaczeniu od końca XIIIw. Mianowicie, po zniszczeniu Rusi Kijowskiej przez najazdy Mongołów w XIIIw., Litwa zaczęła te ziemie systematycznie podbijać.
Niestety, również od początku XIVw. Polska i Litwa zaczęła mieć rosnące problemy z Zakonem Krzyżackim (zainstalowanych tam do pomocy Księciu Mazowieckiemu KOndradowi…). Rosnące zagrożenie doprowadziło do Unii polsko-litweskiej w 1380r. w Krewie oraz w konsekwencji do sukcesu pod Grunwaldem w 1410r.
Po wspólnym rozwiązaniu problemu krzyżackiego, Litwa zaczęła się oddalać od Polski, ponieważ zwyczajnie przestała jej być potrzebna.
Litwa ponownie zaczęła zabiegać o polską pomoc w XVIw. po tym, jak przestała być zdolna do obrony przed rosnącą potęgą Księstwa Moskiewskiego (co opisałem w poprzednim wpisie), co Polska skutecznie robiła do roku 1654r. w którym to Rosjanie wymordowali około 20-tysięcy Wilnian i do 1660r. spustoszyli obecną Białoruś. Tu ważnym etapem była Unia Lubelska 1569r., która przekazała Koronie Ukrainę (dlaczego, nie przypominam sobie).
Następnym ciekawym dla moich rozważań epizodem był okres 1918-1921. Litwa w tym okresie odbudowała się na silnie antypolskim fundamencie, a co ciekawsze, nie na antyrosyjskim (zapewne chodziło o kwestie tożsamościowe, bo elity litewskie było spolonizowane, a nie zrusyfikowane). Oliwy do ognia dolało zajęcie okręgu wileńskiego przez Polskę w 1921r., co ugruntowało na Litwie wrogie nastawienia. Nie miało tu żadnego znaczenia, że Litwa mogła istnieć tylko dlatego, że Polska, kosztem śmierci i kalectwa wielu naszych przodków, wygrała wojnę z Bolszewikami w 1920r.
Obecnie, po odzyskaniu niepodległości przez Litwę w 1991r., Litwa robi sporo problemów dla polskiej mniejszości, czy nie ułatwia życia polskiej inwestycji w rafinerię w Możejkach. Ponieważ nikt w Polsce nie myśli o jakichkolwiek rewindykacjach względem Litwy, trudno nazwać to życzliwą polityką.
Można tu pozwolić sobie na wysnucie wniosków, że polska sympatia do wspólnej historii jest nieodwzajemniona, a sama Polska od zawsze traktowana instrumentalnie po linii aktualnych litewskich interesów. To akurat nie jest problemem, bo tak robi większość państw. Problemem jest to, że jakoś się tego w Polsce nie dostrzega. Stąd można założyć, że najlepiej zacząć traktować Litwę bez żadnych sentymentów i ‘historycznej’ taryfy ulgowej. Ponadto, bezpieczeństwo Litwy wciąż poniekąd zależy od Polski, co postaram się pokazać poniżej.
Spójrzmy teraz na historię naszych ‘sojuszy’ obronnych ostatnich 100 lat.
W wojnie 1920r. Polska była osamotniona, chyba poza Błękitną Armią Hallera, którą się udało na czas przetransportować z Francji do Polski (co ciekawe, bodajże 70-tysięczny kontyngent dobrze uzbrojonego wojska wystawiła Wielkopolska, sprawnie rządzona przez Narodową Demokrację-warto pamiętać o przyczynku tej partii do wspólnej sprawy, nawet jak się za nią nie przepada). Wielka Brytania zgadzała się, jako wschodnią granicę Polski, tylko na linię Curzona (czyli mniej więcej obecną). Natomiast Premier Wielkiej Brytanii mówił, że oddanie Polsce Śląska, to jak ‘dać małpie zegarek’ (co może nie oddaje sensu polityki brytyjskiej, ale na pewno ówczesny stosunek do Polski). Niemcy i Czechosłowacja zablokowały wszelkie transporty broni dla Polski oraz 30-tysięczny węgierski korpus, który miał wesprzeć Polaków. Wygraliśmy wojnę osamotnieni, czyli dzięki sobie. Aha, wykorzystując bolszewicką letnią ofensywę, Czesi zajęli Zaolzie, podchodząc aż pod Skoczów.
W 1939r. (w kwietniu?) Wielka Brytania obwieściła Gwarancje Brytyjskie dla Polski, ale już bez gwarancji dla wschodnich granic IIRP. Niestety, polskie elity nie dostrzegły, że Wielką Brytanię (WB) widzi tylko ZSRR, jako państwo, które może powstrzymać Niemcy, a Polska ma tylko służyć jako taktyczny element do odsunięcia w czasie agresji Niemiec na Francję i WB, podobnie jak wcześniej instrumentalnie potraktowano Czechosłowację w Umowie Monachijskiej 1938r. Brak gwarancji dla wschodniej granicy Polski był zapewne wyjściem naprzeciw ewentualnym żądaniom ZSRR. Cały sojusz obronny polsko-brytyjsko-francuski był opisany bardzo ogólnikowo bez konkretnych planów militarnych, co już powinno powodować dzwonienie dzwonków alarmowych wśród polskich decydentów. Potem był Pakt Ribbentrop-Molotow 23 sieprnia 1939r., o czym Brytyjczycy świetnie wiedzieli, ale nie raczyli się podzielić wiedzą z rządem RP (dlaczego polski wywiad tego nie wiedział.. Z tego, co czytałem, to polscy politycy tak majstrowali przy wywiadzie, że ograniczyli jego skuteczność). Następnie rząd brytyjski wymusił na Polsce wstrzymanie mobilizacji ogłoszonej 26 sierpnia 1939r., co spowodowało, że Polska wystawiła około 2 miliony żołnierzy mniej (wyniku wojny by to nie zmieniło, pewnie więcej żołnierzy by zginęło, ale fakt pozostaje faktem. Choć gdyby mobilizacja była pełna, więc obrona dłuższa, być może Francja weszłaby z drugiej strony, who knows..). Następnie Brytyjczycy wymusili na rządzie Rumunii internowanie polskiego rządu, który tam się schronił i ustanowił polski rząd z ludzi zmuszonych do emigracji po Zamachu Majowym 1926r. Więc defacto Wielka Brytania obaliła sojuszniczy rząd, względem którego nie wywiązała się ze swoich sojuszniczych zobowiązań i solidnie namieszali przed wybuchem wojny. Nie powinno się mieć tu pretensji do WB – wystarczy sobie poczytać ‘Dyplomację’ Kissingera, żeby zrozumieć, skąd się wzięło powiedzenie ‘perfidny Albion’, ale warto się uczyć z takich doświadczeń na przyszłość i warto sobie zadać pytanie, dlaczego Polska dała się tak rozegrać? Dodam tylko, jak znajomi ŚP kombatanci Kampanii Wrześniowej opowiadali, jak oni czekali na brytyjskie samoloty…
Potem Wielka Brytania przestała mieć znaczenie w globalnej rozgrywce, wypchnięta (i zadłużona pożyczkami) przez USA. Na co USA zgodziło się w Teheranie w 1943r. i Jałcie w 1945r. każdy wie. Stąd ulgowe traktowanie USA w ocenie tamtych zdarzeń jest delikatnie mówiąc naiwnością. No, gdyby u nas wydobywało się 10mln. baryłek ropy dziennie, to byłaby zupełnie inna sprawa, ale się nie wydobywa i nie będzie.
Następnie w razie konfliktu między Układem Warszawskim, a NATO, Polska miała się stać rowem nuklearnym uniemożliwiającym uderzenie drugiej fali wojsk radzieckich. Pozostawiam Państwa wyobraźni, czyje rakiety nuklearne by spadły na Polskę zabijając i skazując na cierpienie…nas, niezależnie od sympatii politycznych.
Obecnie Polska promowała wybudowanie u siebie nowych amerykańskich instalacji antyrakietowych oraz stacjonowania kilka baterii Patriot, co by dało jakąś tam obronę przed ewentualnym atakiem rakietowym. Podobny problem jest z rakietami średniego zasięgu (2000km – ‘polskie kły’), w które można by wyposażyć myśliwce F16 – są problemy, można kupić, ale tylko mniejszego zasięgu. Równolegle Polska próbuje kupić kilka łodzi podwodnych wyposażonych w wyrzutnie rakietowe. Chętnie się nam je sprzeda, ale bez wyrzutni, przez co zakup traci sens (rzecz w tym, że posiadanie takich wyrzutni powoduje, że w sytuacji, gdyby jakiemuś sąsiadowi coś ‘odbiło’, to istnieje szansa, że będzie się musiał liczyć z ewentualnym odwetem, a tak nasza armia jest ‘bezzębna’, choćby miała tysiąc F16 i łodzi podwodnych, którymi obecnie ma wartość bojową tylko przeciw wojsku nie posiadającego broni nuklearnej i zapewne nie więcej niż 500km poza granicami Polski).
Jakie to wszystko ma znaczenia dla naszego, podkreślam, teoretycznego i wymyślonego scenariusza agresji na Litwę? Ano takie, że jesteśmy zobligowani w ramach NATO do potencjalnej pomocy Litwie, zapewne jako istotny element wojsk lądowych. Nie trzeba być również geniuszem, aby się domyśleć, że ewentualna pomoc wojsk lądowych NATO byłaby transportowana przez Polskę, bo chyba nie promami z Hamburga do Kłajpedy. Dlatego opisałem, że nie mamy powodu dawać Litwinom jakiejkolwiek taryfy ulgowej w ewentualnych rozważaniach.
Co w takim razie zrobiłaby ewentualny agresor posiadający broń jądrową (w tym taktyczną, to taka mała bomba atomowa, jaka np. spadła na Hiroszimę) w stosunku do kraju, który takiej broni nie ma? Ano, zapewne by ostrzegł taki rząd, że w przypadku jakiejkolwiek akcji militarnej z terenu Polski, zrówna z ziemią takie, a takie cele (albo zrobił to bez ostrzeżenia, ku przestrodze dużych graczy z NATO).
Ale załóżmy, że ostrzegł. I co wtedy, Mości Panowie?
Czy jeśli taki ładunek zniszczy np. Rzeszów, czy ktoś wierzy, że członkowie NATO mający broń nuklearną odpowiedzą proporcjonalnie na terenie agresora? Logika na to nie wskazuje, byłyby pewnie dyplomatyczne rozmowy. Właśnie dlatego opisałem przykłady z 1920r. i 1939r. Nikt nie zaryzykuje globalnej wojny jądrowej dla kilku zniszczonych polskich miast i kawałka Litwy. Czy też może się mylę? Nie sądzę.
To oczywiście nie oznacza, że NATO jest złe i wcale nie oznacza, że takie ryzyko istnieje-nie wiem tego. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że nie jest ważne, co jest zapisane w art. 5 Traktatu NATO, tylko co jest zapisane w konkretnych planach strategicznych na konkretne przypadki i jakie to może mieć skutki uboczne.
Warto pytać odpowiednie instytucje, jaki jest plan w przypadku agresji ‘jakiegoś państwa X posiadającego broń nuklearną’ na państwa bałtyckie, jaki jest udział polskich sił zbrojnych i jak Polska jest zabezpieczona przez ewentualnym odwetem przeciw broni nuklearnej, selektywnie użytej przeciwko Polsce?
Warto się zastanawiać, czy nie jest rozsądniejsze proponować rozmieszczenie wojsk NATO (niepolskich) na Litwie, aby stamtąd mogła przyjść ewentualne wsparcie, port w Kłajpedzie był głównym portem zaplecza logistycznego NATO?
Warto się też zastanawiać, czy Polska aby nie powinna być ostrożna w podpisywaniu się pod militarnymi zobowiązaniami względem państw posiadających broń nuklearną?
Ewentualnych krytyków uprzedzę, że powyższa logika świetnie też pasuje do ewentualnej agresji na Polskę z opcją nuklearną. Co zrobią nasi Natowscy sojusznicy w takim przypadku? W 1939r. tez nasi decydenci puszyli się, że wszystko jest pod kontrolą, a skończyło się, jak skończyło, choć większość decydentów przeżyło na emigracji. Hekatombę mieli głównie niedecydenci, czyli większość.
Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka