michal.spolecznie michal.spolecznie
896
BLOG

Co dalej z Ukrainą? Rozważania o polskiej strategii. Cz.2

michal.spolecznie michal.spolecznie Polityka Obserwuj notkę 21

 

 W poprzednim wpisie przygotowałem grunt pod ten, główny tekst o Ukrainie, opisując zdarzenia historyczne, które pokazują, skąd Polacy wzięli się na Ukrainie i dlaczego obecne relacje są, jakie są. Pod wpisem pojawiło się sporo wartościowych notek, które uzupełniły, lub skorygowały różne aspekty wpisu. Bardzo za nie dziękuję i liczę na więcej krytycznych komentarzy. Każdy ma różne doświadczenie i perspektywę, a temat zahacza o wiele obszarów wiedzy.

W obecnym skoncentrujemy się na okresie współczesnym. Postaramy się zakreślić realne scenariusze na przyszłość, interesy Polski i Ukrainy oraz dostępne dla Polski ‘instrumenty pracy’.

Czego można się nauczyć ze wspólnej historii? Ukraiński mit założycielski jest w silnej i raczej nieprzekraczalnej opozycji do Polski i Polaków. Mit ten opiera się na takich postaciach, jak Chmielnicki, czy Bandera. O ile ta pierwsze postać nie ma za bardzo znaczenia z naszego ‘emocjonalnego’ punktu widzenia, o tyle ta druga (i jej podobne) odcisnęła się krwawym piętnem na Polakach (czyli krewnych i rodziny wielu z nas) np. podczas Rzezi Wołyńskiej Polaków 1943-44r., czy polskich Żydów w 1941-43r. Równocześnie tym osobom stawia się pomniki na Zachodniej Ukrainie i to jest nie do przeskoczenia. Tu się nie da zawrzeć kompromisu w interpretacji, co moim zdaniem błędnie próbowały nasze władze kosztem pamięci o okropnych męczarniach zadanych tamtejszym Polakom z pokolenia naszych dziadków, czy rodziców.

Bez rozwikłanie tego węzła gordyjskiego nie da się jednak skleić wspólnej przyszłości. Widzę tu trzy opcje. Pierwsza, obecna, poświęcić pamięć polskich ofiar kosztem dobrych relacji z Ukrainą (tym samym kultywuje się pamięć oficerów z Katynia, a zapomina o ‘chłopach’ z Wołynia). Druga, żądanie od Ukraińców uznania, co się stało. Trzecia, kultywować pamięć ofiar jednostronnie (podobnie, jak Żydzi mają tu słusznie dużo życzliwości i zrozumienia ze strony polskich władz), ale zdjąć punkt z dużej agendy relacji polsko-ukraińskich: wielkich gestów ze strony Ukrainy tu i tak nie będzie.

Można uznać, że opcja trzecia jest tu najpragmatyczniejsza z punktu widzenia polskich interesów i naszego porządku symbolicznego. Z jednej strony nie powinno się przemilczać tego co się stało na Ukrainie, a z drugiej umiędzynarodowianie sprawy stoi w konflikcie z integracją Ukrainy z Europą.

Jakie są linie podziału i interesy po stronie ukraińskiej, dość dobrze przedstawia polska prasa. Ale wymienię je z mojego punktu widzenia:

Po pierwsze, rządząca oligarchia próbuje zachować równą odległość od Rosji i Europy (coś, co próbowała robić Polska przed IIWŚ względem ZSRR i Niemiec), z tym że to się na dłuższą metę raczej nie uda.

Po drugie, konflikt między oligarchią, która po prostu chce utrzymać się u władzy, a biednym społeczeństwem, które z powodów materialnych ciąży ku UE.

Po trzecie, konflikt między nacjonalistyczną, ‘banderowską’ Ukrainą gdzieś po Żytomierz, a rosyjską i rosyjskojęzyczną wokoło Dniepru i wybrzeża Morza Czarnego.

Po czwarte, ukraińska oligarchia, będąca właścicielami szeroko pojętego kapitału boi się konkurencji kapitału z UE.

Po piąte, ukraińska gospodarka jest silnie związana z rynkiem rosyjskim i uzależniona od tamtejszego gazu (choć ma solidne złoża gazu łupkowego, co w perspektywie może dużo zmienić).

Po szóste, Ukraińcy mają liczne relacje rodzinne z mieszkańcami Rosji i Rosja jest dla nich bardzo często miejscem pracy i nie widzą w Rosji tego, co widzą Polacy. Rosja raczej nie jest tam widziana, jako zagrożenie.

Zapewne punktów jest więcej, ale już te sześć pokazuje, że stan równowagi na Ukrainie jest bardzo kruchy, jednak bez zrozumienia tego, nie da się wytyczyć rozsądnej strategii, urealniającą obecną: Ukraina do UE. W tych punktach kryją się obszary dalszych rozważań.

A jaki jest tu interes Polski? I jaki wynika z niego cel, lub cele? Zanim Szanowni Czytelnicy obedrą mnie żywcem ze skóry, bo poruszam się po grząskim gruncie, chciałbym zwrócić uwagę na to, że ‘policy making’ służy osiąganiu celów przy minimalizowaniu strat, a moje teksty to silnie skrócona synteza przy ograniczonym dostępie do ekspertyz oraz ograniczonym czasie. Stąd ważniejszy jest sposób rozumowania, niż wnioski, bo te są subiektywne. Ale właśnie z takich licznych subiektywnych wniosków tworzy się obowiązujący dyskurs, który wytycza kierunki.

Interesem Polski nie jest ‘dokopanie Rosji’. Również nie jest nim włączenie Ukrainy do UE…To są tylko lepsze lub gorsze instrumenty. Interesem Polski jest zapewnienie długoterminowej stabilności na wschodniej granicy Polski i zmniejszenie ryzyk wynikających z jej braku. Dotyczy to takich ryzyk, jak militarne, energetyczne, czy ekonomiczne.

No dobrze, ale co absolutnie nie jest w interesie Polski? Zwiększanie uzależnienia politycznego, militarnego i ekonomicznego Ukrainy (jak i Białorusi, ale to inna historia, choć ze wspólnymi elementami) od Rosji na obecnych warunkach. Bo warunki mogą być różne.

Tu warto stworzyć kila scenariuszy przyszłości Ukrainy powiedzmy w zakresie 10-20 lat:

1. Ukraina staje się członkiem rosyjskiej Unii Celnej i stopniowo zwiększa swoje uzależnienie od Rosji, a Unia Celna staje się konkurentem UE (warto podkreślić, że kolejnym krokiem Rosji, po domknięciu Unii Celnej, będzie presja na unię polityczną i wojskową, a tu już się żarty kończą z punktu widzenie naszych interesów)

2. Ukraina staje się członkiem UE

3. Ukraina utrzymuje dystans od Rosji i UE, zwiększając swoją niezależność energetyczno-ekonomiczno-polityczną od Rosji (też dzięki łupkom i wsparciu Europy)

4. Ukraina w tym samym czasie staje się członkiem Unii Celnej, kiedy Unia Celna staje się członkiem formy Wspólnego Rynku (nie mylić z UE, która jest unią polityczną, a Wspólny Rynek jest jej jednym elementem, z którego też korzysta np. Szwajcaria, czy Norwegia) od Lizbony, po Władywostok, wliczając Istambuł. Wtedy np. mogłaby nastąpić opcja druga.

5. Ukraina się rozpada na część zachodnią (zaciekle ‘banderowską’, ale ciążącą do Europy, choć silnie antypolską) i wschodnią (wchłoniętą przez Rosję)

Jak te scenariusze mają się do opisanego wyżej interesu Polski?

Fatalne są pierwszy i piąty (dzięki naszemu zadłużeniu nie stać nas na niestabilność i ryzyko wojny domowej na Ukrainie. Również nie wiadomo, co by wynikło ze sporej Ukrainy Nacjonalistycznej, nawet mającej ‘tylko’ 25mln obywateli, np. w sojuszu z Białorusią, mającą za plecami Rosję).

Czy wariant drugi jest dobry dla Polski? Niekoniecznie….środki unijne (te nasze 400mld EURO) uciekłyby na Ukrainę (wiele funduszy zależy od średniego PKB UE, którą Ukraina by zaniżyła wypychając wiele polskich regionów z dostępu do funduszy), Niemcy zamiast kupować podzespoły w Polsce, co kreuje zatrudnienie, zaczęłyby przenosić zamówienia na Ukrainę, a trudno mi ocenić, czy zyski Polski z handlu z Ukrainą by zrekompensowały te straty. Jednym słowem szybkie przyjęcie Ukrainy do UE może wpędzić Polskę w solidną recesję ekonomiczną. Choć nie oznacza to, że jest to złe rozwiązanie średnio-terminowo. Rozmawiamy jednak za i przeciw z NASZEGO punktu widzenia, a nie Niemców, Słowaków, czy Ukraińców. Warto również podkreślić, że Polska ma problemy demograficzne, które pewnie będzie musiała rozwiązywać imigracją ze Wschodu, w tym z Ukrainy. Jeśli Ukraina wejdzie do UE, to Ukraińcy się rozjadą po bogatym Zachodzi, a jeśli nie, to jest spore pole manewru z Kartą Polaka, a ubytki demograficzne będziemy mogli wypełniać za pomocą naszych wschodnich ziomków, co jest też w ich interesie.

 Scenariusz czwarty jest idealnym rozwiązaniem długoterminowym, choć jego realność będzie zależała od rozwoju sytuacji na Białorusi i zwłaszcza w Rosji. Chcę jednak podkreślić, że klucz do stabilności w regionie jest na Kremlu i z czasem rzeczywistość polityczna zmusi nas do brania pod uwagę opinii Rosji w obszarze jej faktycznych wpływów, inaczej będziemy zaliczać kolejne niepowodzenia. Oczywiście nie na każdych warunkach i nie w każdej sytuacji, ale odpowiedzialne strategie powinny starać się również tworzyć grunt pod korzystny rozwój sytuacji z Rosją i w Rosji.

A co z ze scenariuszem nr. 3? Na teraz (krótko-terminowo) jest jedynym realnym, ponieważ wspiera kruchą równowagę na Ukrainie zmniejszając ryzyko negatywnych scenariuszy, mieści się w interesie obecnego ukraińskiego obozu władzy, który podejmuje decyzje, nie wyklucza scenariuszy pozytywnych. W tym sensie jest w interesie Ukrainy i samej Tymoszenko (jeśli chodzi jej o Ukrainę, a nie o władzę), ponieważ nie stawianie  kwestii Timoszenko na ostrzu noża zwiększając realność opcji zgodnych z interesem Polski i sprzecznych z interesem Rosji (od tego jest zakulisowa dyplomacja). Dodatkowo daje Polsce wygodne pole manewru w jej problemach demograficznych.

Dobrze. Mamy już scenariusze. Teraz czas na kubeł zimnej wody: a co my w ogóle możemy? Otóż sama Polska nie może…..nic. Jako samodzielny decydent, możemy tylko ułatwiać imigrację z Ukrainy do Polski, jeśli nasza gospodarka zniweluje bezrobocie, a zacznie się odczuwać problemy demograficzne. Jesteśmy państwem zadłużonym, bez rezerw finansowych, bez własnego przemysłu, bez banków, a Prezydent Janukowycz jasno mówi, że oczekuje lepszych warunków finansowych od UE.

A kto za to może zapłacić? No więc z krajów, które czują lepiej potrzebę integracji Wschodu i pieniądze mają, to Niemcy, Szwecja, Finlandia i Austria. Z tych, które nie mają, to Słowacja, Węgry, Rumunia, Litwa, Łotwa i Estonia. Czyli biorąc pod uwagę możliwości finansowe i siłę ekonomiczną, kierunek wytyczy Berlin.

Innym graczem jest USA, ale USA prowadzi swoją grę z Rosją, gdzie i Polska i Ukraina są pionkami, więc niekoniecznie mamy tu dokładnie wspólny interes, zwłaszcza w zakresie stabilności na Wschodzie. Ale tu przeciwwagą mogą być tylko UE i Niemcy.

Wniosek z tego jest taki, że nasza ewentualna skuteczność w zakresie Ukrainy zależy w 100% od zręczności polskiej dyplomacji w UE. Tam też powinny się koncentrować nasze dyskretne wysiłki, równocześnie schodząc Rosji z ‘linii ognia’ w kwestii ukraińskiej, bo po co mamy mieć ponowne problemy sanitarne z gruszkami, czy dżemami – to w końcu miejsca pracy. Również po co medialne ‘pyskówki’. Jak mówią Rosjanie, ‘ciszej będziesz, dalej zajedziesz’.

Pierwszym krokiem do tego jest zapewnienie dużej medialności i dyplomatycznej transparentności rosyjskiej metodologii blokowania integracji Ukrainy, Gruzji i Mołdawii. Należy to ‘wdrukować’ w głowy zachodnich decydentów. Byłoby warto, żeby polskie media przyjrzały się, jak funkcjonuje w praktyce Unia Celna z Rosją, bo zapewne nie tak, jak sobie wyobrażały Kazachstan i Białoruś. Warto wytykać ewentualne 'niedociągnięcia'.

Drugim krokiem jest praca nad lepszym pakietem finansowym dla Ukrainy.

Trzecim, skutecznie zapewnić Mołdawii i Gruzji ochronę ekonomiczną w związku z możliwymi szykanami Rosji. Ukraina będzie je bacznie obserwować, a te kraje są na tyle małe, że da się to zrobić niedużym kosztem. To ważne.

Czwartym, wspomaganie Ukrainy w zakresie uniezależnienia energetycznego od Rosji, np. wspomagając ja w kwestii wydobycia gazu łupkowego, tworzenia podziemnych składów gazu, itd…

Piątym, maksymalizacja wymiany ukraińskich studentów z europejskimi uniwersytetami.

Zapewne są też inny opcje, lub inaczej sformułowane, ale te jako ‘surowiec’, wydają mi się rozsądne.

Warto tu jeszcze dodać, że na Ukrainie wciąż mieszka sporo Polaków, których 'polskość' bardzo zależy od odpowiednio dofinansowanych i właściwie funkcjonujących Domów Polskich, oferujących np. bardzo ważne dla naszcyh rodaków kursy języka polskiego. Tym samym warto by też usprawnić nadzór nad wydawaniem polskiej pomocy finansowej na miejscu, gdyż czasami słyszy się o nieprawidłowościach. Warto zapewnić, aby te pieniądze pochodzące z naszych podatków na pewno trafiały na to, co trzeba.

Podsumowywując, warto właściwie określić nasze interesy oraz dostępne instrumenty ich realizacji, nie poświęcając jednak trudnej wspólnej historii, choć bez stawiania jej na ostrzu noża. To bardzo ważne rozumieć symbolikę partnerów, nawet jeśli narusza ona naszą symbolikę. Sferę symboliki trzeba zdekonfliktować, czyli zdjąć z agendy dużej polityki.

Polski interes wydaje się następujący: zapewnienie długoterminowej stabilności na wschodniej granicy Polski i zmniejszenie ryzyk wynikających z jej braku. Takie sformułowanie nie wyklucza pozytywnych relacji z Rosją i Ukrainą na raz, jeśli czas do tego dojrzeje (20-30 lat).

Nie ma też co dramatyzować, że zapewne jutro Ukraina nie podpisze wileńskiej umowy. To proces, który nie dzieje się szybko i tu się da wiele odkręcić. Dramatyzować będziemy mogli, jeśli Ukraina wejdzie do Euroazjatyckiej Unii Celnej - to będzie polska geopolityczna porażka.

Na razie jutro ‘przegramy bitwę’ (ale nie wojnę) naszej wspólnej polsko-ukraińskiej epopei trwającej od XVIw., ale profesjonalna dyplomacja polega również na szybkim ‘przegrupowaniu się’ po jednorazowej porażce. W ciągu 2-3 najbliższych lat zneutralizowanie opcji wejścia Ukrainy do Unii Celnej z Rosją będzie faktyczną cenzurką dla skuteczności polskiej dyplomacji.

Prezydent Janukowycz jasno mruga do Europy, że chce lepszych warunków i pewnie trzeba wypracować korzystniejszą ofertę, do czego droga wiedzie przez Berlin i Brukselę. Tu kluczem jest też zrozumienie linii konfliktów na Ukrainie i umjejętne się do niech odniesienie w definowaniu instrumentów, gdyż zakreślają one pole manewru oddzielające myślenie życzeniowe od realnego.

Mam nadzieję, że mój wpis był dla Szanownych Czytelników interesujący.

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka