michal.spolecznie michal.spolecznie
1808
BLOG

Łopatologicznie o rosyjskiej pożyczce dla Ukrainy i Polsce

michal.spolecznie michal.spolecznie Polityka Obserwuj notkę 43

 

Rosja pożyczyła Janukowyczowi te 15mld $, których brakiem argumentował nie podpisanie umowy o stowarzyszeniu Ukrainy z UE.

Rosja, ze swoją konsekwencją, robi rozgrywkę ‘na Chińczyka’ w zakresie pomocy finansowej zadłużonych krajów w swojej strefie wpływu. Chiny też od lat dają kredyty różnym dyktatorom i pół-demokracjom np. Afryce za dostęp do złóż mineralnych, kontraktów na budowę drogiej infrastruktury i wykup ziemi rolnej. Kredyty są zabezpieczone też w ziemi i surowcach mineralnych, natomiast Chińczycy nie robią ‘kłopotu’ czasami krwawym dyktatorom z Prawami Człowieka. Gwarantowało to kontynuację władzy za ceną zastawiania własności publicznej państw, czyli puszczaniem z torbami szarych obywateli.

Europa w tej grze przegrywała, ponieważ warunkowała pomoc poprawą właśnie prawami człowieka. Ponieważ nie pisze o etyce, więc pominę ten wątek.

Rosja postępuje podobnie. Systematycznie uzależnia Ukrainę (i inne republiki) kroplówką utrzymującą prezydenta Janukowycza i spółkę u władzy, za zmniejszenie pola manewru na przyszłość właśnie dzięki dobrze sformułowanymi umowami.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy oczywiście ma te 15 miliardów, ale warunki udzielania kredytu nie gwarantują Janukowyczowi doczołgania się do wyborów w 2015r. Te warunki gwarantują kapitałowi z bogatych zachodnich krajów dobry biznes na Ukrainie kosztem właśnie pozycji oligarchów Ukraińskich. Więc nie ma biznesu, nie ma kasy. A Janukowycz bierze pieniądze stamtąd, skąd takie gwarancje otrzymuje. Natomiast umowa zaciska pętlę na szyi Ukrainy niezależnie od tego, kto wygra wybory w 2015r, i tu widać rosyjską szkołę robienia polityki zagranicznej.

Bogate kraje unijne nie widziały dostatecznego powodu, aby te pieniądze wysupłać. Dla nich to tak (może poza Szwecją i Finlandią), jak dla nas problemy Azerbejdżanu, czy Mołdawii – nikt nie zaryzykuje odcięcia od rynku rosyjskiego i gniewu wyborców za szastanie pieniędzmi, podczas gdy ogranicza się wydatki socjalne.

A Polska? Jest dla nas oczywiste, że Ukraina robiąca kłopot Rosji jest lepsza, niż Ukraina wchłonięta przez Rosję, bo wtedy większy kłopot będzie miała zapewne Polska. Nasuwają mi się tu trzy łopatologiczne punkty.

Po pierwsze, nie ma co dramatyzować na teraz. To przegrana ‘bitwa’, a nie 'wojna'. Natomiast, jeśli Ukraina wejdzie do Euroazjatyckiej Unii Celnej, to będzie to geopolityczna klęska Polski. Wydaje mi się, że to proste kryterium oceny polityków odpowiedzialnych za polską politykę zagraniczną (Ukraina nie musi stowarzyszać się z UE. Wystarczy, że będzie niezależna od Rosji, choć nie za silna). Obecny problem z Ukrainą trwa przynajmniej od 2004r. Było więc dość czasu, żeby odpowiednio zaplanować strategię, w tym środki finansowe na próbę przelicytowania Rosji.  Bo w końcu ile warto wydać z naszych podatków na niezależną od Rosji Ukrainę? Inaczej mówiąc, ile będzie nas kosztowało, jeśli Ukraina stanie się terenem zależnym od Rosji, wliczając stacjonowanie wojsk rosyjskich pod Lwowem? Może się okazać, że dużo więcej, niż te 15 miliardów. Nikt tego za nas nie zrobi. Niemcy też nie – oni mają swój bufor: Polskę.  Czy to się nam podoba, czy nie, ciężar finansowy takiego kupowania spokoju i pokoju spoczywa na nas. A zapłacimy tak, czy tak, pytanie brzmi ile w jakiej opcji.

Po drugie, zadłużenie Polski wzrosło przez ostatnie 8 lat o ponad 100 miliardów $ i jesteśmy na konstytucyjnej granicy 60% PKB zadłużenia. Zadłużenie rosło, bo spadały odsetki za nasze długi wraz ze wzrastającą wiarygodnością Polski. Gdyby 10% tej sumy ulokowano w rezerwę na właśnie tego typu podbramkowe sytuacje (albo, o zgrozo, zaoszczędzono z budżetu państwa przez odpowiedzialną politykę fiskalną), to dałoby się być może, wraz ze Szwecją, czy Finlandią okiwać Rosję. A tak wydamy dużo więcej na zbrojenia, które wynikną z podniesionego ryzyka przez potencjalne przejęcie Ukrainy przez Rosję i za ceny gazu, które Rosja nam narzuci dzięki przejęciu Ukrainy i jej rurociągów. Rosja to twardy zawodnik z długoterminową strategią i tylko twardym staniem na ziemi można się jej przeciwstawić, a nie fotkami na Majdanie i proszeniem o pieniądze dla Ukrainy u bogatszych krajów. Bo one mają inną perspektywę.

Po trzecie, gdyby Polska nie pozbyła się banków z oszczędnościami Polaków, można by udzielić Ukrainie tych kredytów za podpisanie umowy, z gwarancją państwa, z naszych oszczędności w zastaw za ukraińskie aktywa, jak złoża mineralne,  ziemię rolną, lub choćby trochę gazociągów. Tak się robi. Po to się właśnie ma banki, na które wpływ ma państwo. A jak się ich nie ma, bo się uwierzyło w bajki o niewidzialnej, neoliberalnej ręce rynku, to taka opcja nie istnieje. Który rząd w ogóle sprzedał większość banków i kto to politycznie firmował?

Bardzo mnie interesuje, czy tego typu rozważania w ogóle pojawiają się jako opcje wśród ludzi odpowiedzialnych za polską politykę, lub poważnej prasie? Bo nie wydaje mi się, żebym jakoś specjalnie zabłysnął inteligencją i wyrafinowaną strategią, popełniając ten tekst. Tak się po prostu robi skuteczną politykę, co jest opisane w tonach naukowej literatury.

 

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (43)

Inne tematy w dziale Polityka