W poprzednich dwóch wpisach przedstawiłem Państwu genezę globalizacji od czasów I Wojny Światowej i starałem się opisać, kto ją obecnie dominuje z punktu widzenia ekonomii.
Z punktu widzenie politycznego i instytucjonalnego, jest to z jednej strony grupa państw rozwiniętych, przede wszystkim USA, Japonia, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, czy Kanada (czyli G7, jak mi słusznie wytknięto w komentarzach), które wraz z innymi państwami rozwiniętymi realizuje swoje cele za pomocą Banku Światowego (BŚ), czy Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW), w którym mają większość. Bardzo tu ważna jest też Światowa Organizacja Handlu (WTO). Większość tych państw jest zrzeszone w OECD, które jest bardzo mocne analitycznie. Członkiem OECD jest też Polska, ale nasze znaczenie dla wytyczania trendów jest tu marginalne.
Główną i rosnącą przeciwwagą dla tych państw, które po upadku komunizmu zdominowały globalizację, są Chiny (za kilka lat pierwsza gospodarka Świata), które prawdopodobnie w przeciągu 50-lat zdominują globalną gospodarkę może nawet nie tyle wagą, co scentralizowanym zarządzaniem i sprawnym strategicznym decydowaniem, podczas gdy kraje demokratyczne są zrzeszone w organizacjach i podejmują decyzje demokratycznie, co powoduje że proces decyzyjny jest dużo wolniejszy, mniej zdecydowany i bardziej skierowany na krótkoterminowe cele. Chiny zwiększają swoje globalne znaczenie za pomocą podobnych instrumentów, jak MFW, tyle że są to instytucje chińskie, a nie międzynarodowe.
Kolejnymi, słabszymi biegunami, są Rosja integrująca swoje byłe republiki w Euroazjatyckiej Unii Celnej, Brazylia i inne kraje Ameryki Południowej zrzeszone w MERCOSUrze, Indie, być może takie kraje Afryki jak Afryka Południowa i Nigeria (170mln ludzi) oraz kraje Azji Południowo-Wschodniej zrzeszone w ASEANie.
Faktyczną wagę ekonomiczną, jako przeciwwaga dla krajów OECD mają kraje BRIC (Brazylia, Rosja, Indie i Chiny) lub BRICS (+ Afryka Południowa). Zapewne będą ze sobą współpracować, dopóki nie uznają, że wytworzył się właściwy globalny balans na niekorzyść krajów G7. Potem pewnie nastąpi jakaś rekonfiguracja, zapewne w kontrze do nowego globalnego hegemona: Chin. Natomiast na pewno ciężar globalnej ekonomii przesunie się z Atlantyku na Pacyfik, co spowoduje stopniową marginalizację Europy.
Kolejnym silnym, choć zakamuflowanym graczem jest kasta globalnych super-bogatych właścicieli ponadnarodowych koncernów charakteryzująca się totalnym brakiem legitymacji politycznej, nad którymi coraz bardziej umyka demokratyczna kontrola. Głównym celem tej grupy jest kumulacja swojego majątku i jego zabezpieczenie. Nie powinno się zaliczać do tej grupy polskich superbogatych, ponieważ nie mają wpływu na politykę ekonomiczną głównych państw, jak Chiny, USA, Japonia, Niemcy, Rosja, Brazylia, czy Indie, a głównie te tandemy nadają globalny ton.
Główną doktryną obecnego procesy jest neoliberalizm, ponieważ tworzy ramy ekonomiczne wygodne dla super-bogatych (stabilność ekonomiczna, brak globalnych barier handlowych i inwestycyjnych, zabezpieczenie własności, nacisk na zmniejszenie fiskalizacji dochodów kapitałowych i przerzucenie kosztów utrzymania państwa na pozostałe grupy społeczne, możliwość ‘optymalizacji’ podatkowej w rajach podatkowych, czyli ich unikanie, zmniejszenie kosztów pracy, itd..) i powiązanych z ich koncernami państw. Równolegle neoliberalne ramy ekonomiczne są wymuszane na państwach nie będących w stanie samodzielnie funkcjonować (np. zbyt zadłużone, czy niesamodzielne politycznie), natomiast nie są stosowane, lub stosowane wybiórczo w najmocniejszych gospodarkach (np. brak liberalizacji handlu rolnego, państwowa własność np. we Francji) promujących neoliberalizm na zewnątrza przez BŚ, MFW, czy WTO. Dodawszy do tego korupcję w wielu peryferyjnych krajach rozwijających się na wysokim, decyzyjnym szczeblu, która umożliwia legalne podejmowanie decyzji dotyczących wykupu ziemii rolnej w Afryce (land rush), czy złóż mineralnych w krajach 3 Świata, powstaje wehihuł bogacący bogatych, kosztem światowej biedoty, która nie ma nic innego, poza kawałkiem ziemii rolnej, wysychającej studni z pitną wodą, kilka kóz i złudnej nadziei na zysk ze złóż mineralnych na tej ziemii. A potem wysuwa się na sztandary pomoc biednym, do której się ich samemu doprowadziło, w postaci jałmużny. Stąd ważna staje się globalna etyka dla amoralnych i okrutnych rynków, ale to nie wpis o tym.
Jaką strategia jest optymalna dla Polski?
Trzeba sobie zdać sprawę, że Polska nie ma wpływu na globalną ortodoksję i kraje/koncerny, które z jej stosowania korzystają w sposób nieproporcjonalny do wkładu tam, gdzie zdołają wytworzyć neoliberalne ramy ekonomiczne. Zwyczajnie wchodzenie w oficjalą polemikę z ‘globalną ortodoksją’ jest kontrproduktywne, jak np. z kwestią węgla i emisji CO2. Po porstu nie mamy tej wagi ekonomiczno-politycznej i warto sobie dla wspólnego dobra zdać z tego sprawę. Parafrazując Machiavelli’ego, jeśli nie możesz być lwem, bądź lisem, podobnie jak robią to Korea Południowa, Szwecja, czy Finlandia. Natomiast należy rozumieć, jak jest ‘zarządzana’ globalizacja, wiedzieć co się dzieje w kluczowych gremiach, mieć własną strategię i własną wiedzę.
Więc, po pierwsze, trzeba sobie zdać sprawę, że każda globalna ortodoksja służy tym, którzy są w stanie ją wytworzyć, a to nie nasza liga. W naszej lidze koncentruje się na wytworzeniu ‘pola manewru’ w ramach takiej ortodoksji, czyli nie wchodzi się zewnętrznie w polemikę z narracją, ale robi się wewnętrznie swoje, np. w kwestii polonizacji banków (sprzedaż banków była ważnym niedopatrzeniem transformacji), reindustrializacji, ułatwianie polskim przedsiębiorstwom tworzenia efektu skali w produkcji zaawansowanych technologii, rozsądna fiskalizacja międzynarodowych koncernów, np. w handlu, praca nad konkurencyjnością polskiej gospodarki, wliczając mądrą deregulację, zrównoważonego prawa pracy, itd..
Po drugie, Polska musi kontrolować swoje zadłużenie, ponieważ w przeciwnym razie warunkiem pomocy finansowej będą właśnie ramy neoliberalne(czyli upraszczając, bogacenie się u nas ich, a nie nas). Pisałem o tym w innym wpisie, ale powtórzę: moim skromnym zdaniem tylko ostrzejsze ograniczenie konstytucyjne kwestii zadłużenia może być skuteczne, ponieważ bez tego politycy sobie nie radzą z tym problemem. Wtedy nie będziemy się musieli przejmować werdyktami prywatnych firm ratingwych, jak Fitch, Moody’s, Standard&Poors, ani dyktatem MFW.
Po trzecie, jedynym międzynarodowym instrumentem, które może podnieść międzynarodową wagę Polski, jest skuteczne i aktywne członkowstwo w Unii Europejskiej, bez której potencjału zapewne mielibyśmy obecnie podobne problemy, jak Ukraina, mieli podobną infrastrukturę i dochód. Warto o tym pamiętać, słysząc modną obecnie krytykę UE. Również warto pamiętać, że globalizacja zmusza wszystkie średnie i małe państwa do regionalnej integracji (UE, ASEAN, MERCOSUR, Euroazjatycka Unia Celna, itd…), więc wydaje się to być rozsądną strategią, co nie oznacza, że musimy się zgadzać na każdy kierunek zmian, np. korzystny dla 2-3 największych państw UE.
Po czwarte, Polska powinna brać aktywny udział w pracach każdej międzynarodowej instytucji, która ma na nią ekonomiczny wpływ, jak UE, OECD, BŚ, MWF, CEN, CENELEC, ETSI, ISO, ITU, IEC, WTO, Międzynarodowy Bank Odbudowy i Rozwoju, Grupa Banku Światowego (Międzynarodowa Korporacja Finansowa, Międzynarodowe Centrum Rozstrzygania Sporów Inwestycyjnych, Agencja Wielostronnych Gwarancji Inwestycji), itd.. (czy coś pominąłem, czego jesteśmy członkiem, albo powinniśmy być?). Oznacza to nie tylko wysyłanie ważnych delegacji, ale ‘warowanie’ przez rządowych specjalistów na każdym komitecie z gotową strategią i numerem telefonu do specjalisty w Polsce, oraz posiadanie rozeznania, co kombinują inne państwa dwa lata na przód. Jak ktoś komentował, na samym temacie ochrony praw własności w WTO w Genewie, USA alokuje ponad 50 osób. Ma ku temu swoje dobre powody, bo tam się wytwarza wiążące globalnie interpretacje prawa międzynarodowego, z czym potem w Polsce melduje się np. amerykańska korporacja będąca w sporze sądowym z polską firmą. A interpretować można różnie. Polska powinna dbać, że w każdej z tych instytucji jest zatrudnionych maksymalna ilość polskich obywateli na każdym poziomie piramidy zatrudnienia (od pracownika merytorycznego, po dyrektora generalnego)
Po piąte, należy utrzymywać robocze kontakty z ministerstwami z głównych krajów, które zarządzają zewnętrznie tymi instytucjami, zwłaszcza Niemcy, Francja, Rosja, Wielka Brytania, Włochy, USA, Chiny, Brazylia i Indie, ale tez inne, zależnie od problemu.
Po szóste, należy mieć własną strategię względem tych instytucji, zintegrowaną z punktu widzenia interesu Polski, właściwie skoordynowaną na różnych poziomach.
Po siódme, powinna powstać solidna i solidnie dofinansowana baza polskich instytutów badawczych, które mozolnie badają otocznie gospodarcze i wypracowywują strategie zgodnie z interesem Polski w każdym istotnym aspekcie (zagraniczne fimy konsultungowe, czy instytuty mają tu konflikt interesów). O jakiej skali komplikacji mówię, to proszę sobie spojrzeć na roczny Program Prac Komisji Europejskiej (http://ec.europa.eu/atwork/pdf/cwp_2014_annex_pl.pdf ), bo innych nie udało mi się znaleźć. A teraz proszę sobie wyobrazić, że każda z tych instytucji ma podobne programy, których efekty potem musi stosować POlska… Różne kiksy Polski, jak Np. ACTA, czy niedopilnowanie kwestii emisji CO2 z węgla są właśnie spowodowane brakiem wiedzy dostarczonej na czas, kiedy sprawy da się jeszcze wyprostować, że inne kraje, czy instytucje coś tam gdzieś ‘pichcą’.
Po ósme, powinno się stworzyć solidną i merytorycznie mocną telewizję publiczną, niezależną finansowo od reklam, czyli koncernów, która jest w stanie narzucać w Polsce merytoryczny dyskurs korzystny dla Polski oraz uniemożliwić prawnie nadmierną koncentrację na rynku mediów prywatnych. Również sfera finansowania przez państwo filmównie powinna być sprzeczna z promowanym dobrym wizerunkiem Polski i powinna mieć jasna ramy i kryteria- filmy kształtują wyobrażnię. Tu świetnie postępuje Rosja nie współfinansując filmów stawiających Rosję w złym świetle. Sfera symboliczna jest ważna, a jak media w Polsce pokazują Polskę, zależy też od tego, w jakich ramach działają i jaką mają konkurencję w postaci lokalnych mediów publicznych. Poza tym warto pamiętać, że właścicielami globalnych mediów mainstreamowych, zdolnych narzucać dyskurs, są albo super-bogaci, albo główne państwa, stąd chetnie posługują się nimi i globalną ortodoksją do pałowania 'heretyków'.
Polska jest obecnie w stanie poczwarki: nie jesteśmy już krajem rozwijającym się, ale jeszcze nie rozwiniętym, nie daliśmy sobie totalnie narzucić neoliberalnego dyskursu, ale też nasza transformacja była przez niego determinowana, sprzedaliśmy kluczowe sektory, jak banki i przemysł, ale nie wszystkie, jak energia, czy złoża mineralne, zadłużyliśmy się, ale nie za bardzo, bo ktoś mądry zrobił konstytucyjną blokadę zadłużenia, itd... Znaczy to tyle, że ciągle mamy wybór, czy staniemy się za 30 lat wyjałowioną gospodarką peryferyjną, totalnie, wyssaną z zasobów materialnych i niematerialnych (demografia, długi, złoża mineralne, cenne aktywa ,starzejącym się krajem taniej siły roboczej, eksporterem siły roboczej darmowo wyszkolonej z naszych podatków i klientów zagranicznych centrów handlowych,), czy fajnym i asertywnym krajem, posiadającym ciekawą i zróżnicowaną strukturę ekonomiczną, dobrze wykształcone społeczeństwo, produkującą nowowczesne technologie, która sprawnie pływaja po wzburzonych wodach globalizacji.
Wybór należy do nas, do naszej klasy politycznej i do naszych elit finansowych. Jeszcze należy. Choć oczywiście, łatwiej jest kłócić się o dzieci resortowe, czy Smoleńsk. Niestety, naszym głównym punktem odniesienia jest globalizacja i od tego, jak się do tego odniesiemy (zwłaszcza odrzucając szkodliwy neoliberalny dyskurs spychający nas na ekonomiczne peryferia Świata), zależy nasza przyszłość, bez względu na poglądy polityczne, czyli 90% społeczeństwa ma tu wspólny interes. Nasza wewnętrzne spory o ostrogi i kadzidło tak dzielące społeczeństwo mają znaczenie mniejsze, choć są na tyle proste do objęcia, że stają się wygodnym polem bitwy naszych rodzimych matadorów. Niestety, często nie na tematy istotne, lub bez objęcia całokształtu.
Tym samym życze Państwu Szczęśliwego Nowego Roku!!
Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka