michal.spolecznie michal.spolecznie
6801
BLOG

Analiza agresji na Krym- Niesłuszne rosyjskie pytania? Czy leci.

michal.spolecznie michal.spolecznie Polityka Obserwuj notkę 47

...z nami pilot? Scenariusz ‘deeskalacji’ i kto za niego zapłaci? 

Mam zasadniczy problem z wypowiedziami kilku tuzów polskiej publicystyki w kwestii rosyjskiej agresji. Mianowicie jest to jednostronny ton pouczający Rosję wg naszego systemu wartości, który jest Rosji obcy. I tu nie chodzi o ocenę dobry-zły. Chodzi o właściwą ocenę, co tam się stało i dzieje, bez czego nie da się znalezć właściwego, realnego, korzystnego i długoterminowego akceptowalnego dla Polski (i Rosji) i stabilności w regionie rozwiązania. Problem polega na tym, że konfliktu się nie rozwiąże wtedy, kiedy Rosji będzie się stawiać ultimatum, tylko wtedy kiedy się z Rosją rozwiązanie wynegocjuje dokładnie rozumiejąc, na co się Rosja nie zgodzi, a na co tak. I to też biorąc pod uwagę i interes wschodnich i zachodnich Ukraińców. Chyba, że celem jest moralne podbijanie bębenka, a nie szybkie zastopowanie potencjalnej wojny. Proszę mnie nie zrozumieć zle. Agresja rosyjska jest nieakceptowalna, ale czy to się polskim publicystom podoba, czy nie, bez zgody Rosji i bez warunków zaakceptowanych przez Rosję konflikt się nie zakończy. Dlatego, że nikt z NATO tam nie wyśle wojska.

Zastanówmy się poniżej, jakich pytań w Polsce brakuje (zarówno stawianych przez Rosję, jak i brakujących do polskiej polityki), jakie cele można tu aktualnie sformułować, jaki wyobrażam siebie scenariusz zakończenia konfliktu i co Polska tu może.

 
Rosja stawia kilka dobrych pytań (do których dodam inne ciekawe), jak:

Po pierwsze, kto sfinansował anytrządowy Majdan i co było tego celem? I jaki to mogło mieć wpływ na postawę Rosji, której tym przeszkodzono we wchłonięcie Ukrainy do Euroazjatyckiej Unii Celnej?

Po drugie, dlaczego nowy ukraiński rząd zlikwidował ustawę o językach mniejszości narodowych, co również dotknęło Polaków, nie tylko miliony ukraińskich Rosjan? Co to może dalej oznaczać w kwestii tolerancji dla mniejszości? Zwłaszcza w przypadku, jak Ukraina zostałaby zdominowana przez nacjonalistów z Ukrainy, których świetnie znamy, prawda? Albo gdyby powstała Ukraina Zachodnia rządzona przez tych, którzy stawiają pomniki Banderze, który jest współodpowiedzialny za okrutne wymordowanie dziesiątek tysięcy naszych przodków na Wołyniu? I to bez motywu innego, jakimi kierowały się czystki etniczne w Rwandzie, czy Jugosławi.

Po trzecie, jaka dokładnie ekipa jest w nowym rządzie Ukrainy? Co to za ludzie, jakie mają poglądy, kogo reprezentują i czy to dla Polski (i większości Ukraińców) dobrze, czy zle? I co z tego może wyniknąć?

Po czwarte, czym się prawnie różni kwestia oderwania Kosowa od Serbii od kwestii oderwania Krymu od Ukrainy, poza tym, że tam zagrano Rosji na nosie, a tu na nim gra Rosja? Czy aby w kwestii politycznej marginalizacji nacjonalistów zachodnio-ukraińskich (czy też niedopuszczenia do marginalizacji Ukraińców ze wschodniej Ukrainy) nie mamy tu różnego zdania od naszych niektórych dużych sojuszników, a zbliżone cele z Rosją? Może tak, może nie, ale warto się nad tym zastanawiać, a nie być na nie, bo nie. Wysłanie wojsk do Iraku podpierając się nieprawdziwymi informacjami było niepoważne, ale nie przyniosło nam problemów. Ale tu sprawy się toczą na naszym podwórku i nie można sobie pozwolić na działanie wg  scenariuszów wspierających interesy innych sprzecznych z naszymi, bo oni zasieją burzę, a my ją zbierzemy.

I kilka pytań do polskiej polityki:

Po pierwsze, rosyjska inwazja odbywa się wg perfekcyjnie przygotowanej strategii i sprawnej taktyki. Biorąc pod uwagę wszystkie wątpliwości na Majdanie, które można uznać za profesjonalną akcję wiadomych służb, po użycie snajperów do mordowania demonstrantów, co było oczywiste, że rozjuszy tłum, po magiczne zdjęcie ochrony w budynków administracji w Kijowie i nagłą zmianę frontu większości deputowanych w parlamencie Ukrainy, sprzeczne z ukraińskim prawem usunięcie Prezydenta Ukrainy (choćby był największym bandytą, od tego są procedury, a nie wola tłumu), organizację ‘spontanicznych’ protestów na Krymie, wejście nieoznakowanych profesjonalnych żołnierzy, systematyczne przejmowanie obiektów strategicznych, ‘spontaniczne’ demonstracje w Charkowie, dobrze przygotowaną globalną kampanię medialną, w tym dezinformację i zgranie z zakończeniem Olimpiady? To jest wielki plan, którego przygotowanie nie trwa ani tydzień, ani miesiąc, świadczący o totalnej infiltracji regionu przez rosyjskie służby i ich profesjonalizmie (nie piszę tu o etyce). A nasi politycy radośnie wspierali Majdan, strzelając sobie fotki pod banderowską flagą, a polscy publicyści piszą o zaskoczeniu Rosji rozwojem sytuacji w Kijowie…. Znaczy to, że Polska jest kompletnie niezorientowana, co tam się dzieje. A przynajmniej publicyści, inaczej by zadawali dużo więcej pytań, zamiast podkreślać nerwowe ruchy Rosji. Rosja to ma przygotowanych 10 różnych scenariuszy z wypracowanym płynnym przechodzeniem z jednego w drugi i 10 ruchów do przodu. Ile ruchów do przodu Rosji zna Polska?

Po drugie, jak się ma polska strategia obronna i realizowana na jej podstawie modernizacja armii do obecnej sytuacji? Czy przewiduje taki punktowy scenariusz na Litwie (korytarz z Białorusi do Kaliningradu),  czy na Estonii i Łotwie (‘obrona’ faktycznie tam prawnie dyskryminowanej mniejszości rosyjskiej)? Czy jest przygotowana w takiej sytuacji na opcję szacha Iskanderami dla Polski i równoległym zostawienie Polski na spalonym przez sojuszników z NATO posiadających broń nuklearną? Czy też ‘my z synowcem na koniu i jakoś to będzie..’ Słyszałem od kompetentnych osób, że obecna strategia ma się nijak do obecnej sytuacji, przewidując inny typ konfliktów. Jeśli to prawda, to jaki sens ma reforma armii, w tym wydatki miliardów z naszych podatków na nowoczesną broń, na podstawie złej strategii? Czy są tam konkretne zapisy przewidujące realizujący się obecnie na Krymie scenariusz? Jeśli są, to brawo. Jeśli nie, to osoby, które napisały tę strategię i są za nią odpowiedzialne od strony fachowej, powinni natychmiast zostać przesunięte na mniej wymagające stanowiska, a strategia natychmiast zmieniona.

Po trzecie, czy analizowana jest postawa naszych sojuszników w NATO w kontekście obrony zobowiązań z Memorandum Budapeszteńskiego? I jakie ma znaczenie dla ich wiarygodności oraz polskich decyzji, jaką odstraszającą broń możemy mieć, a jaką nie? Czy nie należy zacieśnić współpracy obronnej z krajami podzielającymi nasze obawy, jak Szwecja, Finlandia, czy Turcja, wliczając w to więzi naszych przemysłów obronnych w modernizacji naszej armii? To solidni partnerzy, którzy albo mają silne armie, albo najlepsze technologie. I podobnie jak my dobrze znają Rosję z autopsji. Współpraca ze Słowacją, czy Litwą to marnowanie czasu, bo nie mają żadnego potencjału militarnego. Zwłaszcza Litwa by się chętnie za Polskę schowała, jak to było między XVI a Xviii. Może to lepiej, niż żyć złudzeniami odsieczy z krajów, które odrzucają formowanie wspólnych jednostek bojowych i rozlokowywanie ich w regionach realnego zagrożenia, czyli na Wschodzie EUropy?

Po czwarte, czy nasza armia ma odpowiedni stan liczebny na takie nowe ryzyka, w tym biorąc pod uwagę niepewność co do naszych sojuszników? A jak nie, to jaka liczebność by była w stanie zmniejszyć dysproporcje z potencjalnym agresorem i na ile nas faktycznie stać?

Po piąte, czy Polska nie powinna zacząć inwestować dużo większych sum, niż obecnie w badania i rozwój nad technologiami zbrojeniowymi, zamiast liczyć na stałość dostaw z sojuszniczych krajów, jeśli zawiodą w obecnym krymskim kryzysie? Obiło mi się o uszy, że wojsko uważa, że polski przemysł ma dostarczyć, co chcą, albo kupią to za granicą. Ograniczone podejście, bo  jest jeszcze taki koncept, jak bezpieczeństwo technologiczne, o które się otarliśmy, gdy się okazało, że Izrael dał jakieś kody od dronów, które sprzedał Gruzji, Rosjanom. Naszymi głównymi partnerami technologicznymi, wliczając zakup broni, powinny być kraje, które zdadzą egzamin podczas obecnego krymskiego kryzysu, zapewne Szwecja.

Po szóste, czy polskie zaplecze analityczne sprawdziło się w ocenie tego, co się dzieje na Ukrainie? I jakie z tego trzeba wysnuć wnioski?

 
Problem polega na tym, że mocarstwa, np. USA, czy Chiny mogą tu zasiać burzę, które przejdzie nie przez USA, tylko przez Polskę w postaci np. braku eksportu na Ukrainę, rosyjskich sankcji na Polskę, czy końcowego rozwiązania, które nie będzie dla nas dobre, czy zwyczajnego egzystencjalnego lęku, dodatkowego wydawanie zle ulokowanych pieniędzy na zbrojenia, itd... Jaka jest Rosja, każdy widzi, ale są scenariusze zakończenia konfliktu, które są bardziej korzystne dla Polski, Rosji i Ukrainy, a mniej np. dla innych. Są też takie, które będą korzystne dla Rosji (dla niej w każdym przypadku, inaczej nie wycofa wojsk, które dają jej atut negocjacyjny) i innych mocarstw, a mniej dla Polski. Żeby jednak tak nieduże państwo, jak Polska,  mogło to rozegrać, musi być pragmatyczne, a zwłaszcza nie dawać się wypuszczać przez inne szczwane dyplomacje. I przy okazji nie zapominać, że mądre rozegranie sprawy zbliży do nas Ukrainę. Złe spowoduje zawód Ukraińców oraz niepotrzebnie nadmierną niechęć Rosji, większą, niż wymaga konsekwentne pilnowanie naszego interesu. 

Ale, żeby móc w ten sposób grać swoje sprawy, trzeba zadawać pytania i rozumieć coś więcej, niż złe intencje Rosji i dobre naszych potężnych sojuszników. Wtedy wykażemy się zręcznością, poprzez która i być może osiągniemy stabilizację na Ukrainie i nie popsujemy sobie do końca relacji z Rosją, które kiedyś i tak będą normalizowane, i nie damy się wykorzystać naszym sojusznikom, co znamy z historii, prawda? 

Polska może tu mieć kilka zdroworozsądkowych celi:

Po pierwsze, niepodzielona i stabilna Ukraina.

Po drugie, uniemożliwienie zdobycie przewagi ukraińskim nacjonalistom

Po trzecie, uniemożliwienie wejście Ukrainy do Euro-Azjatyckiej Unii Celnej

Po czwarte, utrzymanie realnej opcji na powolną integracje Ukrainy z UE (ale dopiero po zreformowaniu się Ukrainy, bo obecnie jest zwyczajnie skorumpowana)

Po piąte, minimalizacja kosztów politycznych i ekonomicznych z Rosją. Stąd warto sformułować, gdzie, o zgrozo, możemy mieć wspólny interes nawet w obecnej sytuacji, co utrudni Rosji selektywne sankcje gospodarcze przeciw Polsce.

Po szóste, nieułatwianie wzmacniania się islamskiej radykalizacji na południu ROsji/WNP

Po siódme, test aktualności polskiej strategii obronnej i wynikającej z niej modernizacji armii

Po ósme, test wiarygodności naszych NATOwskich sojuszników i dopasowanie strategii do rezultatów tego testu

Po dziewiąte, co jest etycznie bardzo ważne, obronę zwykłych Ukraińców przed zakusami mocarstw do dominacji ekonomicznej tego kraju - to inwestycja w nasza wspólna przyszłość. Tym samym powinniśmy doradzać Ukrainie, gdzie Polska popełniła błąd w relacjach z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW) w 1989r. akceptując skrajnie neoliberalne reformy. Właśnie neoliberalne reformy będą warunkiem pomocy finansowej MFW, a one są dobre dla zagranicznych właścicieli kapitału, a fatalne dla zwykłych Ukraińców, którzy z biednych, staną się bardzo biedni. Warto też podkreślić, że MFW jest zdominowany przez państwa G7, więc to nie jest jakiś abstrakcyjny, niezależny byt, tylko wypadkowa interesów tych krajów i jeszcze kilku innych.

I po dziesiąte, ewentualna polska pożyczka dla Ukrainy powinna być ulokowana w Ukrainie Zachodniej (Wołyń, Galicja, Odessa) i zabezpieczona wartościowymi aktywami z tamtych regionów, o czym zaraz.

To oczywiście bardzo skomplikowane do realizacji, bo mało co zależy od nas, ale zawsze mamy pole manewru, które trzeba wykorzystać maksymalnie. Stąd wiele zależy od właściwej analizy, postawienie właściwych i realnych pytań i celów, ewaluacji aktualnych strategii służącej ich korekcie i zręczności dyplomacji. Rzecz jednak w tym, że trzeba być również gotowym do ochrony naszych interesów, nawet jeśli będą sprzecznymi z interesami  zaprzyjaznionych mocarstw. To nie Irak, Mali, Afganistan, czy Kosowo, tylko Ukraina, stąd tu rachunki innych będziemy płacić my. Warto żyrować tylko te w naszym interesie. 

Warto też rozważyć z punktu widzenie etyki, co robiliśmy np. w Iraku i czy jesteśmy zadowoleni z rozwoju sytuacji w Kosowie, rządzonego delikatnie mówiąc przez podejrzane elementy. Warto też być świadomym, choć niedużym graczem w tej rozgrywce, niż dawać się wpuszczać w maliny przez brak potencjału analitycznego, który tu widać gołym okiem. A przede wszystkim dobrze byłoby, żeby tuzy polskiego dziennikarstwa wyspecjalizowane w międzynarowodowym dziennikarstwie tak zaczęli analizować kryzys, żeby z tego wynikała wartość dodana. Więcej realiów, mniej własnych przekonań.

A mój subiektywny scenariusz na koniec konfliktu na Ukrainie?

Federacja Ukrainy wschodniej ze stolicą w Doniecku i zachodniej ze stolicą we Lwowie  Krym będzie miał specjalny status w ramach części wschodniej i być może z nazwą ‘Republika Krymsko-Tatarską’,   żeby uspokoić Turcję. Krym będzie miał opcją na włączenie go do Rosji, lub włączenie od razu bez rękawiczek, jako wola ludu w formie republiki autonomicznej, bo w końcu Rosja nie wydaje miliardów na wojnę dla zabawy.  Ukraina Wschodnia będzie pod wpływem ekonomiczno-politycznym Rosji i Rosja weżmie na siebie finansowanie tej strefy – nic tam się nie zmieni (Rosja powinna zobowiązać się do zapłacenia dużo i powinno się o tym mówić głośno, żeby uboga rosyjska opinia publiczna się wściekła). Zapewne stąd kilku oligarchów przejmuje tam kontrolę w Charkowie i Doniecku oraz weszło do rządu. Ukraina Zachodnia będzie sfinansowana przez MFW i będzie bardziej pod wpływem Zachodu i będzie poddana kuracji neoliberalnej, na której społeczne skutki liczy Rosja. Granica federacji będzie gdzieś na ujściu Dniepru, a na pewno z przesmykiem na Krym dla części wschodniej i dalej na północ przez Kijów, mniej więcej jak polska granica z XVIIIw. Rosja tak ustawi sprawy, żeby w części wschodniej była procentowa przewaga rosyjsko-języcznych Ukraińców, lub Rosjan. Odessa zostanie głównym portem części zachodniej, bo przy tam uprze się Zachód i upierać się powinna Polska. Człony federacji będą mogły prowadzić niezależną politykę ekonomiczną, a sporo kompetencji zostanie przesunięte na ich regionalne parlamenty. Szczegóły będą zależeć od tego, jak kryzys ekonomiczny spowodowany konfliktem uderzy Rosję i od determinacji Zachodu. Zwłaszcza, czy część wschodnia będzie miała prawo włączyć się do Rosji po referendum, czy też nie i równolegle, czy część zachodnia mogłaby wybrać kurs proeuropejski, czy ewentualnie wejść do UE za 20-30 lat. I czy Krym zostanie włączony do Rosji od razu, czy też dopiero za jakiś czas. Oczywiście w zachodniej i naszej prasie wszystko będzie sukcesem, a Rosja odparta. W Rosji będzie to jednak triumf Putina na miarę Katarzyny Wielkiej.

Czy to będzie dobrze dla Polski? To zależy, co się stanie na Ukrainie Zachodniej i jakie wyciągniemy wnioski w zakresie postawionych powyżej pytań i celów. Oczywiście nie wszystkie da się zrealizować po naszej myśli, ale część być może.

Co będzie mogła zrobić Polska? Ano niewiele, poza skorzystaniem z okazji siedzenia względnie cicho, przynajmniej w mediach. Bo decyduje ten, kto ma pieniądze i silne wojsko gotowe do użycia, a chłopcem od bicia jest ten, kto tego nie ma, wychodzi przed szereg. W Rosji się mówi ‘ciszej będziesz, dalej zajedziesz’  Może jednak zrobić np. sprytny ruch szachowy, że jeśli zachodni gwaranci Memorandum Budapesztańskiego pośrednio, czy bezpośrednio zgodzą się na aneksję Krymu do Rosji, to muszą też za to wziąć całkowitą odpowiedzialność finansową i polityczną. Ponieważ zapewne Krym jest już stracony dla Ukrainy, da to Polsce elegancką możliwość wymiksowania się z finansowej i politycznej odpowiedzialności za ewentualne niekorzystne decyzje ponad naszymi głowami, uniknięcia odpowiedzialności względem Ukraińców oraz pokaże, że broniliśmy niepodzielności Ukrainy.

Jeśli jednak Polska w jakiś sposób by zobowiązała się do jakiejś pomocy finansowej Ukrainie, lub byłoby to w jej interesie, to powinna to zrobić bezpośrednio na terenie Ukrainy Zachodniej i dalej w stronę Odessy celem uzyskania synergii z polską gospodarką, a zastawem za pożyczkę powinny być istotne pakiety tamtejszych banków, firm telekomunikacyjnych, produkujących i dystrybuujących energię, rafinerii, złóż naturalnych i ziemi rolnej, jeśli są pod kontrolą państwa i są niezależne od Rosji. Ewentualnie udziały w porcie w Odessie i sieci transportowej (np. kolej) Lwów-Odessa.. Do tego jednak muszą siąść do stołu polskie spółki z branży i wypracować solidną, opartą na realiach strategię (właśnie po to warto mieć takie firmy pod polską kontrolą, bo zagraniczne robią to w ramach swoich narodowych grup kapitałowych w parze z rządami i strategie krajów G7 są zapewne gotowe). I wtedy, mając taką dobrze sprecyzowaną i podpisaną umowę, warto wyłożyć trochę dobrze zabezpieczonych pieniędzy. Warto to zrobić mądrze, czy to przez MFW, czy bezpośrednio, bo inaczej skończy się jak w Iraku, czy kupnem F16: wkładem finansowym, laurką w prasie międzynarodowej i uściskiem ręki Wuja Sama w zamian za brak kontraktów i wykpienie się off-setem. Jeśli jednak takie gwarancje nie będą możliwe, lepiej zostawić odpowiedzialność finansową tym państwom, które faktycznie zadecydowały (i złamały Memorandum Budapeszteńskie), a samemu powołać się np. na warunek wstępny udziału w finansowanie Ukrainy, czyli np. nie dość dobry kompromis na Krymie. Warto też podkreślać nasze duże straty handlowe proporcjonalnie większe od krajów G7, spowodowane bliskością konfliktu.

Mam nadzieję, że tekst był dla państwa interesujący i na polskie warunki przedstawił interesującą perspektywę.

Chcę się dzielić wnioskami i wiedzą wyniesioną z ciekawego i specyficznego środowiska zawodowego. Przedstawiam swoje prywatne opinie. Nie boję się ani merytorycznej, ani niemerytorycznej krytyki:) Komentarze nie na temat bede wycinal.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka