Michał Szułdrzyński Michał Szułdrzyński
118
BLOG

Przecieki, przecieki i przecieki

Michał Szułdrzyński Michał Szułdrzyński Polityka Obserwuj notkę 51
Jest coś niezwykle interesującego ale zarazem straszne śmiesznego w sposobie, w jaki obecna władza „rozlicza" poprzedników. Informacja o tym, że członkowie rządu latali helikopterami MSWiA po kraju, z pewnością służy temu, by wywołać w czytelnikach słuszny gniew. Należy oczywiście zaznaczyć, że z pewnością poprzedni rząd miał swoje winy, grzechy i grzeszki. Nie stałoby się dobrze, by kolejne rządy popełniały takie same, więc ich ujawnianie ma bez wątpienia pewną funkcję edukacyjną.

Wszelako jedna rzecz jest charakterystyczna - im mniej można pokazać prawdziwych afer, tym częściej wyciągane są afery kalibru średniej wielkości muszki owocowej. Zawsze tym aferom towarzyszą przecieki, które „śledczy" obecnej ekipy doprowadzili do perfekcji. Gdy tylko wieczorem któryś z ministrów dostanie jakiś raport, rano wszyscy czytamy o nim w prasie. W ten sposób dowiedzieliśmy się o skandalicznej sytuacji w CBA, w ten sposób „wyciekają" informacje o sytuacji w służbach wojskowych, o sytuacji w ABW, w policji, tak dowiadujemy się szczegółów z tajnego śledztwa o zawartości komputera Zbigniewa Ziobro itp. Z litości pominę już raport o CBA, który - choć zawierał według autorki - materiały kompromitujące kierownictwo tej służby, nigdy nie ujrzał światła dziennego i tylko spodziewać się możemy, że nic w nim nie ma. Informacje o podsłuchach zakładanych przez ABW, przeszukaniu mieszkań polityków opozycji, kopiowaniu dokumentów służb - niczym błyskawica rozświetlają nasze życie publiczne, by równie szybko zniknąć. Dowiadujemy się, że sprawy są tajne, że nie można nic powiedzieć oficjalnie. Oskarżeń więc nie sposób ani podtrzymać, ani falsyfikować.

Z rzadka tylko dowiadujemy się, że prokuratura umarza sprawy tych afer- w akcji przeciw posłance Sawickiej nie było nieprawidłowości, oskarżenia warszawskiego ratusza, iż Lech Kaczyński „przekręcił" prawie dwa miliony złotych zostają przez prokuraturę wyśmiane itd.

Tak też było z rewelacjami o tym, że śledczy lecieli bodaj wojskowym helikopterem by zatrzymać Krauzego. Wszyscy się oburzali, lecz gdy wreszcie wyjaśniono powody, szczegóły, gdy okazało się, że nie był to rajd kowbojów do Gdańska w celu zatrzymania znanego biznesmena, sprawa ucichła i dziś - po kilku tygodniach o tym nie pamięta.

Czego się dowiadujemy z artykułu w Dzienniku? Członkowie rządu latali helikopterami policji, które mogły łapać przestępców. Zabierali nawet na pokład żony. W czytelniku burzy się krew, gdyż Ludwik Dorn woził również - według dziennika - nie tylko obecną, lecz również byłą żonę. Wszystko to za 800 tys. złotych! Okazuje się dalej, że Ludwik Dorn latał aż piętnaście razy, a Janusz Kaczmarek aż dwa! Niestety nie dowiadujemy się o celu tych lotów. Dziennik zaznacza, że większość to były jednak loty służbowe. No ale skoro czytelnik przeczytał, że na pokładzie byłą żona ministra, reszty domyśla się sam. Na zakończenie zaś zapewnienie dla czytelnika, że na szczęście dziś rządzą uczciwi ludzie. „Obecne kierownictwo MSWiA, dla którego policyjny raport jest świetną bronią do rozprawy z ludźmi z poprzedniej ekipy, zapewnia, że nie będzie latać helikopterami."

Jeśli zbrodnie poprzedniej ekipy sprawdzają się do rzekomego nadużywania policyjnych helikopterów i kupowania kosmetyków przy użyciu służbowych kart kredytowych, zaś dzisiejsza ekipa jest od poprzedników lepsza, możemy być dumni, że rząd Donalda Tuska jest najuczciwszy na świecie! To też swego rodzaju cud.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka