Po wygranym przez normalność głosowaniach, w wyniku których zostały odrzucone w pierwszym czytaniu wszystkie projekty ustaw o rejestracji związków partnerskich, kolejną kwestią rozpalającą naszych parlamentarzystów jest kwestia kandydatury poseł partii Pana z Wibratorem Anny Grodzkiej (kiedyś Krzysztof Bęgowski) na stanowisko v-ce marszałka Sejmu RP. Okazuje się, że by objąć eksponowane stanowisko państwowe, nie są potrzebne żadne umiejętności, wykształcenie czy doświadczenie. Po prostu wystarczy zmienić operacyjnie płeć oraz być zwolennikiem związków partnerskich wszelkich orientacji, no i oczywiście w pełni identyfikować się z możliwością adopcji dzieci przez osoby homoseksualne. To zbliżające się głosowanie jest ważne z punktu widzenia powagi organów państwa. Janusz Palikot w sposób świadomy prowokuje, wystawiając akurat taką kandydaturę. W ten sposób próbuje pokazać rzekome problemy i dyskryminację osób, preferujących orientację homo. Po przegranych głosowaniach w sprawie związków partnerskich, to w końcu kolejna możliwość zaistnienia na scenie politycznej i medialnej. To głosowanie jest ważne, bowiem za kilka dni okaże się jakie, zdaniem posłów, należy posiadać kompetencje i przygotowanie do wykonywania tak ważnej funkcji, jaką jest zasiadanie w Prezydium Sejmu. Nieustannie jest podkreślane, że ten wybór będzie oznaczał rzeczywistą tolerancję. To oczywista bzdura, bowiem wybierany ma być v-ce marszałek Sejmu, a nie najpiękniejsza Polka w ramach wyborów "Miss Polonia". Przede wszystkim kluczowym kryterium powinno być merytoryczne przygotowanie, a nie to czy ktoś zmienił płeć czy też ma inne kłopoty z własną orientacją seksualną. To głosowanie nie będzie oczywiście żadnym testem na tolerancję, a przynajmniej nie powinni nim być. Posłowie nie powinni pozwolić sobie narzucić narrację, jaką proponuje im Janusz Palikot. To propozycja człowieka, który wszedł do polityki bez żadnego programu oraz idei. Na sztandarach partii Pana z Wibratorem można odszukać wyłącznie hasła walki z Kościołem, wartościami chrześcijańskimi czy legalizacji tzw. miękkich narkotyków. Liderzy tej formacji wypowiadając się na tematy światopoglądowe, potrafią mówić wyłącznie kłamstwa, odpowiednio spreparowane dla właściwego odbioru społecznego lansowanych przez siebie tez. Kandydatura Anny Grodzkiej to próba odwrócenia uwagi od najważniejszych problemów naszego kraju, którymi są słąbnący wzrost gospodarczy, dużą emigracja osób młodych, coraz większe zwolenia w zakładach pracy oraz rosnące bezrobocie. Zyczę posłom by wreszcie zajęli się tym, do czego zostali wybrani - do rozwiązywania problemów społecznych i gospodarczych, których tak wiele trawi nasz kraj. Związki partnerskie czy poseł Grodzka do nich niewątpliwie nie należą. Nie musimy bezmyslnie kopiować każdego rozwiązania prawnego, jakie w innych krajach zostało wprowadzone. Trzeba bronić trwałości rodziny jako związku kobiety i mężczyzny, a nie dawać przywieje prawne czy podatkowe dla konkubinatów, osób homo czy innych kombinacji. Państwo nie musi zajmować się każdą orientacją, dewiacją czy innymi dziwacznymi związkami. Posłowie - weźcie się do merytorycznej pracy.
Inne tematy w dziale Polityka