Wpis wbrew tytułowi bynajmniej nie będzie traktował o filmie, jeno o niego zahaczy.
Lat temu n w między innymi naszym mieście wisiały plakaty głoszące wielkimi literami: “7 czerwca – Dzień Świra”. Była to oczywiście zapowiedź filmu, ale śmieszyła nas wśród rodziny i znajomych wielce, ponieważ jest to dzień urodzin mego brata. Nazwanie go Świrem było według nas bardzo celne, tylko nie mogliśmy zgadnąć, kto to tak zgrabnie wymyślił, że dzień Świra to właśnie do mojego brata najlepiej pasuje. I jeszcze podał to do wiadomośi publicznej. Żarciki krążyły w rodzinie, a potem ucichły, mimo że (a może własnie z tego powodu, że) brat świrem wcale nie przestał być.
Ogólnie uważamy, że ludzie noszący nasze nazwisko normalni nie są (z całym szacunkiem…), ale tenże brat to wyjątkowy przypadek.
Film miał premierę, obejrzano go x razy, zapomniano go lub do niego wracano. Osobiście obejrzałam tylko fragmenciki, które wywołały we mnie wrażenie przygnębiające i całość mnie jakoś nie pociąga. Może kiedyś. Jednakże ze względu na splot okoliczności, reklamy i urodzin, 7. czerwca pozostał w mej pamięci dniem Świra.
W tym roku kombinacja dat i skojarzeń złożyła się w jeszcze ciekawszą mieszankę. Wspomnieć tu muszę o moich imieninach. Ze względu na wyjątkowość mojego imienia, które nadano mi ze względu na historię moich narodzin (opis tu: Historia pewnego cudu), tata mój postanowił, że będę miała imieniny ruchome. Nie ma świętej Bogusławy, więc jako patrona odpowiadającego imieniu wybrał dla mnie Trójcę Przenajświętszą. I w święto Trójcy obchodzę imieniny. Jest to zawsze niedziela przed Bożym Ciałem, ale w kalendarzu wypada różnie. W tym roku, nolens volens, 7. czerwca. Zadziwiające, tym bardziej, że z wyżej wspominanym bratem zawsze darłam koty i wszelkie dodatkowe powiązania między nami zawsze mnie zaskakują.
Do tego całego ambarasu doszedł drugi Dzień Dziękczynienia. Także 7. czerwca w tym roku. Miałam szczery zamiar brać w nim udział, przyjść chociaż na koncerty, ale wraz z rodzeństwem młodszym stwierdziliśmy, że po przejściach poprzedniego dnia i nocy pomiędzy nimi, nie mamy na nic siły.
(Jakich przejściach?...)
Dzień wcześniej, 6. czerwca, odbyło się któreś tam z rzędu (ach! 13.! to wszystko tłumaczy…) spotkanie młodych na Lednicy (nie wiem, czy to poprawnie, ale wszyscy tak mówią). Z jakiś dziwnych powodów postanowiliśmy z rodzeństwem jechać. Poszliśmy spać o 1.00 w nocy po całym dniu szykowania, żeby wstać o 4.00. Udało się. Dużo się działo, może szczegółów niepotrzebnych wam oszczędzę, ale najpierw było gorąco, potem był zimny wiatr, potem zimny deszcz, a potem zimny deszcz i wiatr. Z przerwą od 17.00 do 23.00 padało.
No i o tej 23.00 nie wytrzymaliśmy i stwierdziliśmy, że zaraz koniec, więc idziemy do autokaru. Może i posiedzimy czekjąc na innych, ale przynajmniej w cieple. Decyzję tę podjęła, jak się okazało, cała grupa. Wydawało się, że ruszymy wcześniej niż było w planach i wcześniej będziemy na miejscu.
Gdzie tam! Załadowaliśmy się do autokaru koło 24.00. Ruszyliśmy. Zdążyłam pomyśleć, że organizacja grypu mnie zadziwia: przychodzimy, siadamy i już, a na nikogo nie trzeba czekać i nie ma ciągłych przestojów, tylko się normalnie rusza. I wtedy zakopaliśmy się w rozmiękłym polu, które służyło za parking. Staliśmy z tyłu. Wyciągnęli nas jako jeden z ostatnich autokarów. Do domu ruszyliśmy o 3.00. Zamist godzinę wcześniej, dwie godziny później.
Do Warszawy dojechaliśmy z opóźnieniem godzinnym w stosunku do planowanego. Ale cośmy przeżyli, stojąc w deszczu, patrząc na autokary wyciągane z błota przez wielkie traktory z myślą-cytatem z filmu Auta: “strzeż się Heńka”... Tym razem jednak potwornie ryczący Heniek-traktor bardziej był pomocny niż straszny.
To była 3.00. Nie da się ukryć, należąca już do dnia Świra. Stałam marznąc w deszczu, bojąc się, że dostanę choroby gardła przed egzaminem do szkoły muzycznej i wspominałam, jak dawno temu, gdy byłam malutka, samochód taty zakopał się w podobnym błocie. Jak się wtedy bałam. Bardziej było we mnie żywe wspomnienie strachu tamtej chwili, niż obawa o autokar w chwili obecnej. W tym momencie czułam tylko jedno – wielką samotność w tłumie rozhisteryzowanych ludzi, tuż obok brata, siostry, koleżanki, przyjaciółki… Oni pocieszali się nawzajem, a mojego dystansu i sceptyzmu nikt nie czaił. Czułam się koszmarnie samotna. Niezły pocżątek imienin.
Zaradził temu Heniek-traktor, który wyciagnął autokar na szosę. Ruszyliśmy w drogę powrotną, odpływając w sen.
A po powrocie do domu, nieprzytomna (jak zawsze, gdy ktoś mnie z nienacka obudzi), wróciłam z bagażami i zamiast iść spać, czytałam dalej “Przeminęło z wiatrem”. Denerwuje mnie ta Scarlett tak strasznie, że jeszcze o tym napiszę.
Na koncerty nie poszłam, czując się słabo po zimnie, deszczach, strachu, zmęczeniu. Przyjechali rodzice (przystanek między jedną podróżą a drugą) i te parę godzin spędziłam z nimi. Z nimi także przeżyłam swój pierwszy raz, jeśli chodzi o udział w wyborach.
Szczerze mówiąc, nie wiem, o co cała afera z braniem udziału w głosowaniu bądź nie. Przecież to żaden wysiłek i jest to tak proste, że nawet ja zrozumiałam procedurę bez większych problemów. To jedna z nielicznych rzeczy, które zrobiłam pierwszy raz bez większych wzruszeń i zachodu. I to też mnie zdziwiło.
A potem wróciłam do domu i zrobiłam kurczaki na późny obiad. Właśnie, kurczak… Przed czuwaniem kurczak, po czuwaniu także, a w myślach ten oto numer…
http://www.youtube.com/watch?v=Fuclvnkgb9s
Resztę dnia spędziłam leniuchując i czytając książkę. A wieczorem wpadła zagłosować siostra i jako jedyna przyniosła mi prezent (no, jeszcze tata kupił mi pudełko Rafaelllo, ale stoi już ono od tygodnia). Dostałam przepiękne kolczyki-motyle, które właśnie dyndają mi na uszach. Jak przeczytałam niedawno w denerwującej mnie książce: długie kolczyki wyglądają zalotnie i zwracają uwagę mężczyzn. Uwielbiam długie kolczyki i noszę je wciąż, w moim przypadku jakoś się ta złota myśl nie sprawdza :P.
Jak zwykle ostatnio ten mój tekst to jakiś wielki misz-masz. Chyba już tego nie wygładzę, nie bardzo wiem jak. W każdym razie chciałam tylko wspomnieć, że z powodu splotu wyjątkowych okoliczności ten dzień Świra zapamiętam na dłużej. To był jakiś szake nicnierobienia i wstrząsających przeżyć. Muszę to jakoś odreagować, więc idę spać.
Niedługo napiszę coś jeszcze.
Przepraszam za gadanie bez końca. Doszłam ostatnio do wniosku, że to cecha łącząca wszystkich ludzi mieniących się “humanistami”. Jak zaczną gadać, to nie umieją skończyć.
Złota myśl na koniec – po czuwaniu pod lednicką Rybą – z “Gwiezdnych wojen 1”: zawsze znajdzie się większa ryba….
Oraz, jak mawiali moi koledzy: ryba jest dobra na wszystko!
Albo kurczak… :D
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości