Ten wpis będzie długi. I nie będzie świąteczny. Coś tam o świętach miałam skrobnąć, ale brat zaskoczył mnie reinstalką systemu. Teraz już ten wyjątkowy czas właściwie minął - trzy dni to tak mało! Dlatego ja, niestety, wrócę do tematów szkolnych.
Chodzi po prostu o pewien tekst, który napisałam na początku tego roku szkolnego. Ten artykuł jest moim skromnym zdaniem nie tylko trafny, ale też udany. Oceniam go jako dobry tekst. Nie przeszedł cenzury: moja polonistka przeczytawszy go, wykrzyknęła: "Coś ty powypisywała! A ten tytuł!". Była wyraźnie zgorszona - ja się tym nie przejęłam ;). Teraz tekst ten tutaj zamieszcam i czekam na waszą ocenę.
Zagiąć psora
Rok szkolny 2007/2008 trwa już cały miesiąc. I tydzień. Możemy pocieszać się myślą, że zostało nam już tylko 9 miesięcy chodzenia do szkoły. Bez tygodnia! Odliczając święta kościelne i narodowe, dni wolne z przeróżnych innych powodów, weekendy, choroby, ferie, majówkę, to pozostaje tego niewiele. Trzeba trenować pozytywne myślenie i na każdą sprawę, nawet tak okropną jak obowiązek edukacji do osiemnastego roku życia, patrzeć od jaśniejszej strony. Ale bez względu na to, co o tym myślimy, musimy chodzić do szkoły, a przynajmniej sporadycznie w niej bywać, żeby mieć te 51% frekwencji.
Co nas w tej szkole przeraża najbardziej (oczywiście oprócz konieczności porannego wstawania)? – NAUCZYCIELE, zwani także profesorami. Tutaj macie dokładny opis nauczycielskich typów, oraz odpowiedź na pytanie: jak takiego zagiąć?…
Nauczycieli (z grubsza) podzieliłabym na 6 kategorii.
- Wszechwiedzący.
- Czepialscy.
- Przewrażliwieni.
- „Fajni na siłę”.
- Belferscy.
- Na poziomie.
Nauczyciele wszechwiedzący
Charakterystyka:
Ich naczelna dewiza brzmi: „Po pierwsze: pani ma zawsze rację. Po drugie: jeśli pani nie ma racji, patrz punkt pierwszy.” Zawsze wiedzą najlepiej, wiedzą wszystko i lepiej nie wiedzieć nic lepiej niż oni, bo ponosi się przykre konsekwencje. Będą cię przekonywać do swojego zdania na zasadzie: „nie mam racji, ale mam argumenty”. Nie odpuszczą, dopóki nie udasz, że myślisz to, co oni. Kategoria trudna we współpracy.
Szkoła przetrwania:
Najlepszy sposób na psora wszechwiedzącego to siedzieć grzecznie w ławce oraz kiwać potakująco głową z miną pełną zrozumienia i akceptacji. Lepiej się nie wychylać z nadprogramową wiedzą. Na pytanie trzeba odpowiadać elegancką formułką zaczerpniętą z podręcznika, a jeszcze lepiej z zeszytu. Odpowiedzi indywidualne nie są tolerowane („z głowy, czyli z niczego” – niedopuszczalne!). Jeśli w tonie głosu psora wyczujesz odrobinę niezrozumienia i braku akceptacji swej wypowiedzi, natychmiast zmień swój tok myślenia na jego. W przeciwnym razie spodziewaj się ogłuszającej i mrożącej krew w żyłach oceny.
Nauczyciele czepialscy
Charakterystyka:
Zawsze i wszędzie znajdą coś, do czego się można przyczepić. Pedantyczni. Wytykają przy całej klasie literówki w wypracowaniu, stawiają do kąta za nieprzyzwoite zachowanie i zbyt pewną siebie minę. Nie tolerują indywidualnej postawy ucznia: wszystko musi być idealnie uporządkowane i posegregowane. Każdy z nich tworzy katalog uczniów, wyznaczając konkretnym osobom ramki „od…do…”. Jeśli cię zaklasyfikowali, przepadłeś, nie dostaniesz nigdy więcej niż 3 z odpowiedzi. Nauczycielka czepialska sprawia bardzo miłe wrażenie, uśmiecha się i sypie pochwałami, dopóki nie znajdzie czegoś, do czego może się przyczepić. Potem będzie cię coraz bardziej pogrążać w oczach całej klasy. Jędza.
Szkoła przetrwania:
Jeśli chcesz mieć spokój z nauczycielem czepialskim, to musisz być idealnie uporządkowany, znać wszystkie poprawne politycznie odpowiedzi, a także jego zasady i haczyki. Najważniejsze to nie dać się złapać! Ale jeśli już ci coś wytkną, wysłuchaj uwagi ze skruchą, przyrzeknij poprawę i śmiej się w duchu. Tylko tak, by nie było nic widać na zewnątrz. Na Dzień Nauczyciela przynieś kwiatka i parę tendencyjnych zdań pokrytych grubą warstwą wazeliny. Powinieneś mieć od niego spokój na jakiś czas.
Nauczyciele przewrażliwieni
Charakterystyka:
Nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Z jednej strony przepraszają, że cię uczą, że muszą cię ocenić, że w ogóle stoisz przy tej tablicy, a z drugiej strony muszą odzyskać mocno nadszarpnięty autorytet i udają bardzo srogich („Jutro sprawdzian!!!”). Nauczyciel przewrażliwiony bierze sobie do serca każdą uwagę wypowiedzianą pod jego adresem (nawet tę wyszeptaną jednej koleżance przez drugą do ucha na drugim końcu korytarza). Trzeba uważać, aby go nie zranić, bo może być coraz bardziej srogim, co nie dla wszystkich dobrze się kończy.
Szkoła przetrwania:
Najważniejsze, to nie urazić uczuć nauczyciela przewrażliwionego, bo cię zapamięta na całe życie (aż do matury). Tutaj również dobrze działają kwiatki oraz bombonierki, tylko muszą być dyskretne, bo inaczej nauczyciel weźmie to trochę za bardzo do siebie i uzna za jawne przekupstwo lub coś w tym rodzaju. Trzeba uważać, bo zranione uczucia odreaguje na danym uczniu. Wersja optymalna życia z nauczycielem przewrażliwionym – dobrze się bawić gdy przeprasza i biadoli, a potem udawać, że się nie istnieje, gdy psor stara się być groźnym.
Nauczyciele „fajni na siłę”
Charakterystyka:
Raczej niegroźni. Przy każdej okazji opowiadają abstrakcyjne dowcipy, z których się sami głośno śmieją. Są szalenie zabawni w swoich staraniach, aby być „cool”, nowoczesnym i młodzieżowym. W wykładach używają sformułowań takich, jak: „ale wypas”, „kasztany”, „motyla noga”. Bardzo im przykro gdy muszą postawić ocenę niedostateczną. Mówią ze łzami w oczach np.: Koleś, jesteś super-luzak, ale lajf is brutal, ty mi tu wodę lejesz, za taką gadkę masz u mnie laskę. Przy czym od razu widać, że delikwenta nie bardzo to interesuje, a nauczyciel „fajny na siłę” musi jeszcze trochę nad tym pocierpieć. Ale są też nauczyciele „fajni na siłę” o stalowym charakterze, którzy nie dość, że nie uronią ani jednej łezki, to jeszcze będą stali nad nieszczęśnikiem wijącym się przy tablicy i maglowali go w nieskończoność pytaniami z doprawionym chociaż jednym „co nie, koleś”.
Szkoła przetrwania:
Z nauczycielem „fajnym na siłę” można żyć na dobrej stopie: trzeba śmiać się z jego dowcipów i w żadnym wypadku nie używać gwarowych wyrażeń, których on jeszcze nie zna. Poczuje się wtedy urażony i wlepi gałę. Nauczyciele „fajni na siłę”, jeśli nie odznaczają się stalowym charakterem, są łatwi do zagadania. Wystarczy jednym odpowiednio sformułowanym zdaniem nawiązać do tematu lekcji, aktualnych problemów społeczno-politycznych, lub nie działającej komunikacji miejskiej, a potem odpowiednio sprytnie podtrzymywać rozmowę i oto mamy wolną lekcję! W takim wypadku polecam odrobienie zaległej pracy domowej.
Nauczyciele belferscy
Charakterystyka:
Bycie nauczycielem jest ich życiową misją, powołaniem, któremu oddali całe swe życie. To są ludzie uzależnieni od szkoły, wtopieni w nią do tego stopnia, że bez niej nie mogą istnieć. Całą ich postawę, ich zawołanie, ruchy, gest wzięcia długopisu do ręki przenika wszechogarniające „profesorstwo”. Uczniowie nie są im do szczęścia potrzebni; to dla nich tylko dość męczący dodatek do przyjemnego obowiązku. Nauczyciele belferscy wszystko robią według ustalonego schematu i nigdy nie zmieniają ani nawet nie naginają swoich zasad. Wystarczy im jedno uniesienie brwi, żeby ustawić ucznia na jego miejscu.
Szkoła przetrwania:
Życie z przeciętnym belfrem jest do wytrzymania, gdy pamięta się o jego niezmiennych zasadach i nigdy ich nie przekracza. Ważne jest to, by szanować jego zwyczaje, nawet te niepisane lub ściśle umowne. Lepiej nie denerwować go innowacjami, bo najpierw nie wie, co robić, a później nie wie, co robi i dla uczniów nie zawsze się to dobrze kończy. Ale belfrowie, dzięki swej systematyczności i schematyczności są przewidywalni: można się domyślić kto kiedy będzie pytany i o co; zgłoszenie nieprzygotowania w odpowiednim momencie ratuje niektórym skórę.
Nauczyciele na poziomie
Charakterystyka:
Jest to kategoria w zaniku; objęta niepisaną ochroną uczniowską. Oto nauczyciele, którzy są w stanie zrozumieć ucznia i jego ciężkie życie (a przynajmniej próbują). Ich dewiza to: „Nie uprzykrzyć nikomu życia”. Można z nimi wiele utargować: w sytuacji krytycznej przełożą sprawdzian, odwołają odpytywanie, pożartują, pośmieją się i nie zadadzą katorżniczej pracy domowej. Wysłuchają usprawiedliwienia, pozwolą przynieść wypracowanie w drugim terminie, a przy okazji doskonale wyczują ściemniacza wykorzystującego ich dobrą wolę i szybko go ukrócą. Zdarzają się nauczyciele na poziomie, którzy są Przyjaciółmi: to ludzie, którym można powiedzieć wszystko i wszystko z nimi załatwić. Najlepsi towarzysze na wycieczkach i w problemach egzystencjalnych. Taki egzemplarz profesora zdarza się rzadko.
Szkoła przetrwania:
„Żyć, nie umierać!”. Z takim nauczycielem można być sobą, a on uszanuje twoją indywidualność i własne zdanie. Nawet gdy się z tobą nie zgodzi, nie będzie cię zwalczać, tylko przedstawi kontrargumenty, a potem zorganizuje spotkanie integracyjne przy filmie lub wspólny wyjazd. Najważniejsze, to mieć takiego nauczyciela. Ale za jego postawę, zrozumienie, należy mu się szacunek i respekt ze strony ucznia. Z takim profesorem trzeba grać fair. Tutaj nie ma tak, że nauczyciel próbuje wykołować ucznia, więc uczeń nie może kołować nauczyciela. Ponieważ to są profesorowie, którzy nigdy nie niszczą uczniów. Do nich po latach nie chowa się urazy. To tacy ludzie, którzy pojawiają się na zjazdach absolwentów (autentycznie!). I wszyscy witają ich z radością oraz szacunkiem.
Na koniec…
Nasi nauczyciele najczęściej są wypadkową wyżej wymienionych kategorii: różne elementy z tych opisów w danej osobie objawiają się mniej lub bardziej. Zdarza się połączenie dwóch lub więcej typów, z bardzo różnym zestawem cech szczególnych. Weźmy za przykład profesora wszechwiedząco–belferskiego na poziomie. Powiedzmy, że 100% jego osoby rozkłada się następująco: w 35% wie wszystko najlepiej, 15% zajmują jego niezmienne przyzwyczajenia profesorskie i w 50% można się z nim ułożyć, bo jest on w stanie zrozumieć potrzeby ucznia. Wniosek?… Każdego nauczyciela można rozszyfrować i dobrze z nim żyć. Choć przy niektórych lepiej nie wypowiadać głośno swoich opinii.
To tylko przykład systematyki rodzaju nauczycielskiego. Każdy z was może ułożyć własną. A ci, co nie mają osobistych pomysłów, mogą kierować się radami zawartymi w tym tekście. Kończąc, życzę wam samych nauczycieli na poziomie:).
30-latka z rodziny wielodzietnej, z otwartym umysłem i sercem, magister Nauk o rodzinie z licencjatem z jęz. niemieckiego. Żona, matka córeczki.
Mam stały światopogląd i konserwatywne zasady. Interesuję się pisaniem różnych dziwnych rzeczy, w tym pamiętnika, wierszy, piosenek i opowiadań; uwielbiam rysować i śpiewać. Od nostalgii ratuje mnie wrodzony rozsądek i poczucie humoru.
Kontakt: na FB do wyszukania też pod nickiem
by Katrine
***
My jesteśmy prawdziwe damy, bo przy jedzeniu nie mlaskamy, grzecznie dygamy i się słuchamy mamy
Nic nie wiemy, nic nie znamy
za to ładnie wyglądamy
Kiedy trzeba zrobić dyg
My zrobimy go jak nikt
Na sukienkach żadnej plamy
Przy jedzeniu nie mlaskamy
Dama z damą, ty i ja
Mama z nas pociechę ma
Dama mamie nie nakłamie
Wierszyk powie, zna na pamięć
Dama grzeczna jest jak nikt
No i pięknie robi dyg
***
Zielono mam w głowie i fiołki w niej kwitną
Na klombach mych myśli sadzone za młodu
Pod słońcem, co dało mi duszę błękitną
I które mi świeci bez trosk i zachodu.
Obnoszę po ludziach mój śmiech i bukiety
Rozdaję wokoło i jestem radosną
Wichurą zachwytu i szczęścia poety,
Co zamiast człowiekiem, powinien być wiosną.
(Kazimierz Wierzyński)
***
Każdy twój wyrok przyjmę twardy
Przed mocą twoją się ukorzę
Ale chroń mnie Panie od pogardy
Od nienawiści strzeż mnie Boże
Wszak tyś jest niezmierzone dobro
Którego nie wyrażą słowa
Więc mnie od nienawiści obroń
I od pogardy mnie zachowaj
Co postanowisz niech się ziści
Niechaj się wola twoja stanie
Ale zbaw mnie od nienawiści
Ocal mnie od pogardy Panie
(N. Tenenbaum, J. Kaczmarski "Modlitwa o wschodzie słońca")
***
Śnić sen, najpiękniejszy ze snów,
Iść w bój, w imię cierpień i krzywd
I nieść ciężar swój ponad siły,
Iść tam, gdzie nie dotarłby nikt.
To nic, że mocniejszy jest wróg,
Że twierdz obległ setki i miast,
Lecz bić, bić się aż do mogiły.
Iść wciąż, aby sięgnąć do gwiazd
To jest mój cel - dosięgnąć chcę gwiazd,
Choć tak beznadziejnie daleki ich blask.
By zdobyć swój cel i do piekła bym mógł
Pod sztandarem swym iść,
Gdyby chciał w tym dopomóc mi Bóg!
Właśnie to posłannictwa jest sens,
Więc ślubuję tu dziś
Mężnym być i nie skalać się łzą,
Gdy na śmierć przyjdzie iść.
I nasz świat lepszy stanie się, niż
Dawniej był, nim rycerski swój kask
Wdział i ten, co ślubował niezłomnie
Wciąż iść, aby sięgnąć do gwiazd!
The Impossible Dream, Joe Darion
THE VERY BEST OF
Bajka. Co się wydarzyło pod sklepem z lampami - bajka dziewczynce Kasi i dżinie Flinie
Coś głupiego (o studiach) - o wierze w siebie
O III urodzinach Salonu24
Sierotka Mida na wakacjach - o wakacyjnych wojażach
Bajka wakacyjna - o elfach
Walcząc w słusznej sprawie - o moich poglądach
Przypomina Ciebie mi... Część 5. Pola, las i droga
Niejasne bajdurzenie o dorosłości
Matura. Krótkie studium poznawcze
Pasja odkrywania - wspomnienia z dzieciństwa
Wierszyk. Dla odmiany - o królewnie
Przypomina Ciebie mi... Część 4. Wiatr
O moim pisaniu - właśnie
Naiwna. Głupia - o zaufaniu
Przypomina Ciebie mi... Część 2. Osiemnastka
Przypomina Ciebie mi... Część 1. Dom. Rodzina
Urok staroci - tylko koni żal... - o domu na wsi. Wspomnienia
Dni Powstania - Warszawa 1944 - o wystawie
Kraków inaczej - o wyprawie do Krakowa
"Tam skarb Twój..." - o domu na wsi. Przyjazd
Oto właśnie ta Noc - o Passze
Historia pewnego cudu - o moich narodzinach
Okruchy życia - o mnie
Starsza Siostra - o siostrze :)
Uwielbiam wiatr w każdej postaci - o wietrze. Wiersz
Pamiętnik - po co to właściwie? - o pamiętniku
Zagiąć psora - o nauczycielach
Zwykła ludzka życzliwość - o ludziach
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka