Kiedy jesienią ubiegłego roku zadawałem sobie pytanie, jak będą wyglądały igrzyska tryumfalizmu zorganizowane przez obóz zwycięzców wyborów, ze stanu dualistycznej impresji wyprowadził mnie pewien głos. Jarosław Gowin, ambasador myśli liberalno - konserwatywnej, powiedział, że w żadnym wypadku PO nie może sobie pozwolić na jakąkolwiek odmianę tryumfalizmu i natychmiast zabrać się do pracy. Historia jak zwykle wyskaluje odpowiednio tych, którzy zakasali rękawy i powzięli instrument zaproponowany przez krakowskiego intelektualistę, oraz tych którzy upchnęli go do worka poglądów dziwnych w tej szerokości geograficznej. Z tej drugiej grupy, grona na swój sposób ekskluzywnego zaczęło niebezpiecznie kipieć.
Dzisiaj artykuł w "Rzeczpospolitej" pokazuje mi jak owo kipienie wygląda w Krakowie. O ile młodzi działacze PO w grodzie Kraka mają już na liście sukcesów polityczną marginalizację Jana Rokity, postanowili polować dalej. Bo musicie państwo wiedzieć, że od Baraniej Góry po Gdańsk politykę bardzo często schematyzuje się do polowania. O ile zdobycz częściej pierzcha, a zdecydowanie rzadziej ofiarnie pada pod ostrzałem semi - establishmentu, polowanie przynosi wiele frajdy, najczęściej mediom, a nigdy społeczeństwu. Młodzi "demokraci" (sic!) wymierzyli właśnie dwururki swoich władczych ambicji w osobę Jarosława Gowina, postać, która mówiąc delikatnie, w ogóle nie powinna stać się niczyim celem. Gdyby próbować ułożyć myślenie od strony czysto teoretycznej fraza "młodzi działacze", użyta w przytaczanym artykule oznacza poszukiwanie nowych prądów działania, możliwie jak najszerszego kompromisu we własnym zapleczu politycznym, oraz co najważniejsze, wyraźne odcinanie się od sposobów już wypróbowanych i jak się okazuje nieskutecznych. "Młodzi działacze" postanowili jednak wykorzystać instrumentalne zaplecze rodem z epoki siermiężnego sekretarza w Białobrzegach Franciszkańskich urodzonego. Otóż postanowili "znaleźć papiery na Gowina", chełpi się jeden z "Młodych demokratów".
Wydawać by się mogło, że ludzie w kwiecie wieku, około moich dwudziestu trzech lat, nie będą odkurzać metod, których jako "demokraci" dawno się wyzbyli, nie będą działać paradoksalnie przeciw mentalnemu schematowi własnego partyjnego szyldu. Z ust tych samych "demokratów" słyszałem, że tylko PiS podsłuchiwał, zagłuszał, "szukał papierów" etc. Z ust tych samych młodych ludzi słyszałem, że już takich metod nie będzie, że są one jedynie dialektyką okresu PiS, nikomu niepotrzebną i moralnie niedozwoloną. Kiedyś na pewnym nieformalnym forum zadałem pytanie jak PO ma zamiar zagospodarować 2,5 mln młodych ludzi, którzy zmobilizowali się przeciw "kaczyzmowi". Usłyszałem piękny hymn ciszy i złowieszcze szemranie. Było ono przyczynkiem do postępowania takiego jak to "szukanie papierów". Widać nie da się tak szybko wybielić władczej czerni, nie da się oswoić adrenaliny którą zapewniają takie deklaracje ze strony partyjnej młodzieży, dzierżącej w ręku "demokratyczne" sztandary.
W całej sprawie szkoda mi jedynie Pana Jarosława Gowina, człowieka wielkiego formatu, potrzebnego Platformie, potrzebnego nadwiślańskiej "demokracji". Bo kto nie ma w swoich szeregach ludzi którzy działają jak programowe stabilizatory, nie ma możliwości oswojenia się z władzą, postrzega ją jako podniecający fetysz, zapomina o tym, co kiedyś mówił, zmienia barwy, staje się nikim.
Jeśli ktokolwiek w to wątpi.....a z resztą. Odsyłam do Ryszarda Kapuścińskiego....
Inne tematy w dziale Polityka