Salonowa propaganda post-hitlerowskich i post-honeckerowskich Jugendamtów informuje:
Co za bzdury o Jugendamtach!
Tym razem niemiecki zespól anonimowych blogerów "Oda" zakłamuje fakt podejmowania decyzji Jugendamtów i porywania dzieci bez zawiadomienia sądu. Jest to zupełnie legalna na niemiecki sposób - "deutsch legal" decyzja administracyjna i jeżeli rodzice nie zgadzają się z uprowadzeniem dzieci, muszą sfinansować nie tylko ten "państwowy kidnaping" ale również procesy sądowe.
Zakłamywanie tych znanych i potwierdzonych przez Komisje Petycji PE faktów łamania praw człowieka jest po prostu głupie.
Tutaj napisałem jak wygląda taki rabunek dzieci udokumentowany przez CNN:
http://miroslawkraszewski.salon24.pl/164263,cbn-dale-hurd-to-brzmi-jak-hitlerowskie-niemcy
Zacytuję niemal w całości list jednego z pokrzywdzonych Polaków, który publikuję za jego zezwoleniem:
Witam
Opiszę Panu moja historię z Jugendamtem. Od 2007r. sam mieszkałem z moja córką (ur. w 2000r.) Matka córki wyraziła zgodę aby tak było. Do czasu wyjazdu do Niemiec odwiedzała ja sporadycznie, partycypowała tez w kosztach utrzymania córki.
Około lipca 2007r. postanowiłem wyjechać z córka na stale do Niemiec (miałem tam zapewniona pracę). Matka córki wyraziła zgodę na paszport i w sierpniu 2007r. wyjechałem wraz z córką. Wynająłem mieszkanie a Dominikę zapisałem do szkoły. Pracowałem, dotowałem, prałem i sprzątałem. Dominika szybko uczyła się j. niemieckiego, ja pomagałem jej w innych przedmiotach.
W grudniu 2007r. ochrzciłem Dominikę w niemieckim kościele katolickim.....
... Na początku kwietnia znajomi których znałem około dwóch lat poinformowali mnie, że w okolicach szkoły do której uczęszcza Dominika jest mieszkanie do wynajęcia.
Przeprowadziliśmy się 24.04.2009r. będę pamiętał do końca życia. Tego dnia skończyłem 44 lata, tego dnia podpisałem umowę wynajmu mieszkania i tego dnia Jugendamt zabrał bez podania powodu moja kochaną córeczkę, która po szkole była u swojej matki chrzestnej.
Do tamtego dnia nie wiedziałem, co to jest Jugendamt. Kazano mi następnego dnia zgłosić się do siedziby tej instytucji. Wraz ze znajomym, który mówi po niemiecku, rano stawiłem się o wyznaczonej godzinie. Przyjęła nas pani pracująca w Jugendamcie, mówiąca trochę po polsku. Oznajmiono mi, że zabrano moją córkę, gdyż istniało podejrzenie molestowania seksualnego, że dziecko było brudne, zagłodzone, że śniadanie było nieodpowiednie(bułka z szynką, bo tylko to zawsze zjadała, inne kanapki wracały do domu). Dominikę kapałem codziennie, intymne okolice nauczyłem ją aby myła sama, było to dla mnie krepujące. Nie powiedziano mi, gdzie jest moja córka, nie pozwolono mi zobaczyć się z nią.
Ziemia zapadła mi się pod nogami. Byliśmy ze sobą bardzo zżyci. Wiedziałem co ona przeżywa, ja czułem to samo. Oznajmiłem że tego samego dnia wracam do Polski i żądam aby oddano mi dziecko. W odpowiedzi usłyszałem: ,, pan może jechać gdzie chce, Dominika zostaje". Przez trzy tygodnie codziennie chodziłem do Jugendamtu, ale nikt nie chciał ze mną rozmawiać.
Zadzwoniłem do konsula RP w Hamburgu, do Pana wicekonsula K. . Obiecał natychmiast pomóc, i na tym też pomoc się skończyła. Skontaktował się on natomiast z matka Dominiki i doradził: 1. zgłosić w Polsce na policji, że uprowadziłem córkę do Niemiec, 2. zabrać natychmiast dziecko, a mi założyć sprawę o alimenty. Wystąpił również o przeniesienie córki do Domu Dziecka bliżej polskiej granicy. Do końca sprawy tj. 17.12.2009r. nie skontaktował się ze mną w ogóle. Dostałem po jakimś czasie widzenia z córką, trzy razy w miesiącu po jedną godzinę. Był płacz o prośba: ,, Tatuś zabierz mnie do domu". Płakałem razem z nią a oni patrzyli. Najgorsze było jak zabierali mi ją po widzeniu, jej zapłakana twarz przyklejona do szyby samochodu i machanie rączką. Byłem bezsilny. Chciałem ją wyrwać z ich rąk i zabrać do Polski. Dziecko rysowało mi dom, w którym mieszka, numer domu, samochód którym ją wożą, lecz nie znała ulicy gdzie przebywa. Sprawdzałem każdą jej wskazówkę ale nie znalazłem.
Badania nie wykazały ani molestowania ani zagłodzenia, a i tak nie chcieli jej oddać. Przenoszono ją z domu do domu a mi mówiono: ,,Panie O. wszystko będzie dobrze". Latem trafiła do polskiej rodziny zastępczej. Znałem tych ludzi ze słyszenia. Skontaktowałem się z nimi. Po pewnym czasie zgodzili się abym dzwonił do córki, a nawet mogłem jechać i brać ją na plac zabaw dla dzieci.
To Pan doradził mi, żebym na sprawie sądowej zażądał oddania dziecka w związku z powrotem do Polski. W dniu 17.12.2009 sąd nakazał oddanie mi córki. Trzy dni później odebrałem ją, wyjechaliśmy razem do Polski.
Jako rekompensatę za nasze cierpienia mogłem zabrać łóżko na którym spało moje dziecko. Z wiadomego powodu nie uczyniłem tego. Do dziś mam to wszystko przed oczami, pisanie o tych wydarzeniach jest bardzo bolesne.
Podziwiam Pana że przechodząc przez to samo ma Pan jeszcze siłę pomagać innym. Życzę Panu wytrwałości w tym co Pan robi i żeby nastał taki dzień gdy będzie Pan mógł powiedzieć, że przyczynił się Pan do upadku Jugendamtu. A Pan wicekonsul K. powinien jak najszybciej zwolnić zajmowane miejsce w konsulacie i zatrudnić się jako pracownik Jugendamtu, zanim go zlikwidują. Jeszcze raz życzę Panu wytrwałości, i przede wszystkim dziękuję za tę radę, która pomogła mi odzyskać córkę...
Paweł O.
PS
Pan Paweł O został obciążony przez Jugendamtowcow za wychowanie córki w rodzinie zastępczej kwota 37 Euro dziennie.
Nie wiem ile wynosiła dniówka w przypadku kidnapingu dorosłego dziecka rodziny Olewnik.
Przenikliwy.Pisze o mało znanej patologii. Od stanu wojennego jestem głownie w Niemczech gdzie reaktywuje się od roku 2000 politycznie sterowana kulturę i Eksport NEOkultury Wiodącej Kultury Niemiec -"DEUTSCHE LEITKULTUR"- Zakazy języka polskiego polskim dzieciom i rodzicom w Niemczech są jednymi z objawów realizacji tej Niemieckiej Polityki NEOkultury polecam dokumentalny film polski pod tytułem POLNISCH VERBOTEN oraz reportaże Uwaga i Interwencja które są przelinkowane poniżej Inne dokumenty o działalności organizacji JUGENDAMT są dostępne w Google video oraz Youtube pod hasłem JUGENDAMT. Moj syn Filip oduczany jest języka polskiego w Gütersloh, siedzibie koncernu Bertelsmann i to za wiedza fundacji Bertelsmanna,krzewiącej niemiecka kulturę na całym świecie. Zakazy języka Polskiego są wydane przez dwa niemieckie sady i Jugendamt oraz Kinderschutzbund. Bartoszewski:"Dlatego też postanowiłem nazwać rzeczy po imieniu i - jak ujął to jeden z przedwojennych satyryków - "przestać uważać bydło za niebydło"." Kopiowanie i redystrybucja tekstów bez zgody autora są dozwolone wyłącznie do celów niekomercyjnych i za podaniem pierwotnego źródła. Lista zablokowanych komentatorow roszpunka, Oda, Cichutki, Voit, borisx, Amstern, Moomintroll, Zachcio, Enrico Palazzo, Franz Maurer
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka