MlodaPolska MlodaPolska
246
BLOG

Polska – raj banksterów i lichwiarzy

MlodaPolska MlodaPolska Gospodarka Obserwuj notkę 2
Polak dziś żyje ponad stan, pracuje za dwóch i umiera zadłużony. Zadłużenie polskich gospodarstw domowych wynosi ~78mln złotych. Patrząc na to, że mamy najgorsze kredyty hipoteczne w UE oraz na popularność chwilówek, wychodzi na to, że Polacy pracują głównie na sowich „panów”.

78kkk zł długów to 78kkk/37,7kk = 2100zł/osobę. Biorąc pod uwagę, że przeciętna rodzina składa się z 4 osób, to średnio mamy 8400zł długu na rodzinę. Jednak nie chce się skupiać na obliczeniach tylko opisać całe to zjawisko.

Masz 25 lat. Chcesz kupić samochód – możesz spiąć się, żyć na niskim poziomie, robić nadgodziny, wyjechać za granicę – cokolwiek, byleby odłożyć samemu. Załóżmy że ci się udało, co miesiąc odkładałeś 2900zł, w rok odłożyłeś 35 000 zł i kupiłeś jakieś sensowne auto.

Druga opcja – chcesz kupić samochód już dziś, więc bierzesz 35000zł pożyczki na 5 lat. Masz raty na poziomie 750zł, w 5 lat oddajesz 45000zł.

Pytanie – czy warto? To zależy. Jeśli pilnujesz strukturę swojego budżetu, raty są niskie a zakup niezbędny to warto. Jeśli jednak co miesiąc jesteś pod kreską, raty są wysokie i ciągle rosną a do oddania masz znacznie więcej, niż Niemiec pożyczający równowartość tej kwoty w euro, to już nie.

750zł miesięcznie za auto zamiast 2900 to wydaje się dużo mniej – dodatkowo nie musisz oszczędzać rok, możesz kupić auto JUŻ JUTRO i korzystać z niego przez cały ten czas. I ta opcja wydaje się częściowo korzystna.

Po pierwsze – nigdy nie powinno się pożyczać 100% ceny zakupu. Najbezpieczniej jest wyłożyć 10-20% samemu. Po drugie trzeba mierzyć siły na zamiary. Bo czemuby nie kupić auta nie za 35k a za 50k i nie na 5 a na 10 lat? Wtedy rata wynosiłaby tylko 660zł, jednak do oddania byłoby aż… 80 000. Dodatkowo NIE ZNASZ swojej sytuacji za rok czy dwa a co dopiero za 10…

Wiele osób przejechało się podczas pandemii, kupując mieszkanie, auto, telewizory i całą resztę na kredyt/raty. I o ile mieszkanie to inna bajka, o tyle cała reszta już nie – bo jeśli na okres 5 lat spłaty nałożyła się inflacja i znaczny wzrost kosztów życia, to okazywało się że budżet nie zamyka się już na styk a co miesiąc trzeba… pożyczać. Czasami od znajomych, czasami od rodziców, czasami od parabanków. Jeśli do pożyczania dodamy np. likwidację nadgodzin (o ile w danym zakładzie pracy w ogóle były możliwe), niskie podwyżki czy utratę pracy, to człowiek kupując samo auto może popaść w długi DO KOŃCA ŻYCIA.

Gdybyśmy kupując rzecz X zakładali, że wkładamy 20-30% z oszczędności, resztę pożyczamy na maksymalnie 5 lat a raty będą stanowić maksymalnie 50% oszczędności to sytuacja byłaby inna. Przykładowo miesiąc w miesiąc odkładamy 800zł – bierzemy więc taki kredyt, którego rata wyniesie 400zł przy aktualnych stopach procentowych. W takiej sytuacji możemy pożyczyć 19 000zł. Jeśli uda się nam odłożyć 11 000zł to możemy kupić auto za 30 000zł będąc spokojnymi o nasze budżet.

Tymczasem Polacy – istni ekonomicznie analfabeci – mając oszczędności na poziomie 200zł biorą rzecz X z ratami na poziomie 210zł „bo te 10zł to się znajdzie, najwyżej raz czy dwa nie zje się obiadu”. A potem paliwo drożeje o 1zł/l, prąd o 50% jedzenie o 100% i okazuje się, że nawet te 200zł już ciężko znaleźć. Sprzętu oddać nie można – bo już używany, a spłacać trzeba…

Przykładowo można kupić telewizor za 2000zł na raty, sprzedać po poł roku za 1000zł jako używany, gdy nam się noga powinie a w ratach sumarycznie oddać 2500zł. Nie będziemy mieć telewizora, za to wydamy 1500zł. Tak było z frankowiczami – kończyli bez mieszkania, za to z setkami tysięcy złotych wpompowanymi w bank…

Brak myślenia ekonomicznego sprawia, że popadamy w coraz większe długi, mając coraz mniejszy majątek i pompując zarobki banków do niewyobrażalnych wręcz rozmiarów.


MlodaPolska
O mnie MlodaPolska

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka