Kiedy niedawno realizowaliśmy na potrzeby powstającego filmu "Casus belli. Po co komu ta wojna?" nagranie we Lwowie z Michaeilem Saakaszwilim, nie sądziliśmy, że będzie to jego ostatni dla polskich mediów wywiad przed aresztowaniem.
Wracam do tej rozmowy, ponieważ sytuacja polityczna w Gruzji staje się coraz ciekawsza. Pozornie od kilku tygodni nie zaszły żadne istotne zmiany.
Były prezydent, który mimo ciążących na nim wyroków, powrócił do kraju w przededniu wyborów, pozostaje uwięziony. Dynamika protestów w obronie Saakaszwilego spada. Okazuje się jednak, że jego głodówka nie była jedynie pustym gestem. Moje gruzińskie wiewiórki przekazują ciekawe informacje z ostatnich dni.
Nacisk i zgodna opinia licznych lekarzy wymogły na władzach unieszczenie wycieńczonego głodówką Michaeila Saakaszwilego w szpitalu. Co istotne, nie trafił do szpitala więziennego ani rządowego w Tbilisi, tylko do centralnego szpitala wojskowego w Gori.
Jest to zresztą szpital, w którym dzieje się duża część wydarzeń przedstawionych w naszym filmie. Podczas wojny w 2008 przyjmował on pierwsze ofiary konfliktu a następnie przez pewien czas działał pod rosyjską okupacją.
Jak wspomniałem, szpitalem w Gori zarządza wojsko. Saakaszwilego nie pilnuje już policja, tylko żandarmeria wojskowa. Nieoficjalnie ustaliłem, że byłego preydenta Gruzji odwiedziło w szpitalu wielu wpływowych wojskowych. Rozmawiało z nim m. in. trzech generałów, w tym jeden członek sztabu najwyższego gruzińskich sił zbrojnych. Opozycja pokłada w tych informacjach duże nadzieje.
Z drugiej strony, Gruzińskie Marzenie nie ma żadnego pomysłu, co zrobić z Saakaszwilim. Prezydent Salome Zurabiszwili od razu zapowiedziała, że nie skorzysta z prawa łaski wobec Saakaszwilego. Jednak przetrzymywanie go w odosobnieniu negatywnie wpływa na relacje obecnych władz Gruzji z USA i wieloma państwami UE, a także Ukrainą, której Saakaszwili jest obywatelem.
Z pewnością należy spodziewać się dalszego zaostrzenia kryzysu politycznego w Gruzji.
Komentarze