Stowarzyszenie MONAR Stowarzyszenie MONAR
3552
BLOG

Woodstock abstynentów, czyli Monarowisko 2011

Stowarzyszenie MONAR Stowarzyszenie MONAR Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Prawdopodobnie światowy rekord w liczbie trzeźwych narkomanów zgromadzonych w jednym miejscu został pobity. Pacjenci ośrodków leczenia uzależnień przybyli z całej Polski do Zdbic koło Wałcza, udowodniając, że fenomen Monaru trwa.

W niedzielę 14 sierpnia społeczności terapeutyczne z ponad 30 ośrodków z całej Polski na trzy dni rozbiły swoje obozowiska w lesie nad jeziorem Zdbiczno, by po raz jedenasty wspólnie świętować sukcesy w walce z chorobą. Pacjenci, terapeuci, wolontariusze i sympatycy Stowarzyszenia MONAR – blisko 1000 osób uczestniczyło w Monarowisku, spotkaniu, które po raz pierwszy zostało zorganizowane 27 lat temu.

Imprezę rozpoczął barwny pochód wszystkich społeczności. Grupy liczące od kilkunastu do osiemdziesięciu osób wyruszały kolejno ze swoich obozowisk z transparentami w dłoniach i okrzykami na ustach.

Uczestnicy pochodu skandowali nazwy swoich macierzystych ośrodków przy akompaniamencie bębnów i oklasków, niczym kibice piłkarscy przed finałem mistrzostw świata. Każda ze społeczności czymś się wyróżniała. Nowolipsk ("School of life") wymachiwał dziesiątkami kolorowych wiatraczków, wstążek i latawców, pacjenci z Wyszkowa w zbrojach rycerskich unosili ku niebu miecze, Suchy Jar z Krakowa szedł w koszulkach z hasłem Nigdy się nie poddawaj, jedna z ekip przyjechała na rowerach, na których pokonała 140 km, by dotrzeć na miejsce spotkania. Wszystkie społeczności spotkały się pod sceną, by uczestniczyć w uroczystym otwarciu imprezy.

- Monarowisko ma nas zintegrować, ma wam pomóc uwierzyć, że to, iż jesteśmy razem jest pewną siłą. Życzę Wam, żeby nasze spotkanie było etapem na Waszej drodze do zdrowia. Chciałabym, abyśmy wszyscy poczuli, że razem jest lepiej, niż osobno - tymi słowami rozpoczęła Monarowisko Jolanta Łazuga-Koczurowska, przewodnicząca Zarządu Głównego Stowarzyszenia MONAR.

Spotkanie uświetniały koncerty (jazz, blues, rock, metal, reggae, hip-hop), występy kabaretowe, przedstawienia teatralne i inscenizacje - wszystko przygotowane i wykonane przez pacjentów w wieku od 14 do 50 lat. Wiele zespołów muzycznych składało się z pacjentów z różnych ośrodków. W ciągu dwóch dni rozegrane zostały również turnieje piłki nożnej i siatkówki, odbyły się zawody w biegu na 3 i 6 km oraz konkurencje pływackie.

Bardzo ważnym punktem programu było uroczyste zakończenie leczenia tych, których walka z nałogiem pod skrzydłami ośrodka dobiegła szczęśliwego końca. - Gdy przyjechałem do ośrodka, byłem na dnie. Dziękuję! Dziękuję Monarowi, że pomógł mi się odbić od dna i stanąć na nogi! - mówił ze sceny nie ukrywając wzruszenia jeden ze świeżych neofitów (tak w ośrodkach nazywa się absolwentów terapii - słowo "neofita" znaczy "nowo narodzony").

Pomiędzy oficjalnymi punktami programu uczestnicy odwiedzali się nawzajem w swoich obozowiskach, poznawali się i wymieniali doświadczeniami, integrując się przy przygotowywaniu i spożywaniu posiłków, wspólnie śpiewając przy gitarach i bębnach, nad jeziorem, lub w kawiarence pod małą sceną, na której trwał jam session. - Ta impreza jest jak Przystanek Woodstock, tylko więcej będziemy pamiętać – śmiał się jeden z uczestników.

Fundamentem jest trzeźwość

Na Monarowisku - podobnie jak w ośrodkach, obowiązywała absolutna abstynencja narkotykowa, alkoholowa a nawet seksualna. W ośrodku Matarnia z Gdańska obowiązuje również bezwzględny zakaz palenia tytoniu, dlatego na terenie imprezy wyznaczono i ogrodzono tylko kilka punktów, w których można było zapalić. Zakaz palenia nie obowiązywał na terenie obozowisk, ale niektórzy, jak ekipa z Krakowa, postanowili mimo to nie palić, by nie kusić i nie drażnić obozujących po sąsiedzku kolegów i koleżanek z Matarni. Mimo że wielu uczestników ma nie tylko narkotykową, ale i przestępczą, czy chuligańską przeszłość, nie odnotowano żadnego przypadku agresji.

Trzeźwości i bezpieczeństwa pilnował SOM - Służba Ochrony Monaru, złożona z SOM-ów każdego z ośrodków, przeszkolonych w zakresie badania trzeźwości, wyposażonych w testy i alkomaty.

- Ktoś, kto przez lata brał, wie jak się czuje, jak wygląda i zachowuje się osoba pod wpływem różnych środków. Wie, jakich sztuczek można próbować, by to ukryć podczas kontroli. Dlatego o ile łatwo można oszukać rodziców, żonę czy funkcjonariusza policji, o tyle oszukanie SOM-u jest raczej nieprawdopodobne - twierdzi Michał, jeden z członków Służby.

Abstynencja to nie wszystko

Leczenie nie polega jednak wyłącznie na utrzymywaniu abstynencji. Nawet wielomiesięczne powstrzymywanie się od używania substancji, od której ktoś jest uzależniony, nie ma nic wspólnego z wychodzeniem z choroby. - Uzależnienie to choroba uczuć. Terapia polega na uczeniu się przeżywania uczuć i wyrażania ich na bieżąco, co ma wpływ na samopoczucie. Człowiek, który tego nie potrafi robić, reguluje sobie nastrój środkami psychoaktywnymi. W końcu czuje przymus wzięcia i bierze coraz częściej, a to destrukcyjnie wpływa na jego życie i osoby z jego otoczenia - tłumaczy Andrzej ze Złotoryi, którego leczenie trwające od piętnastu miesięcy powoli dobiega końca.

W każdym z obozowisk można było spotkać intrygujący widok - co jakiś czas cała społeczność zbiera się w kółku i rozmawia na jakiś temat.

- Spotykamy się na tzw. społecznościach, by podzielić się z innymi tym, co czujemy. Zwracamy sobie nawzajem uwagę na to, co nam się nie podoba. Gdy czujemy się źle, lub mamy jakiś problem, otrzymujemy wsparcie i rady od reszty społeczności. Gdy zaczynamy coś wywijać, jesteśmy przez nią stawiani do pionu - wyjaśnia Krzysiek z Warszawy, który pełni w swojej społeczności rolę szefa kuchni.

Podczas dyskusji "MONAR jutro i dziś" o metodach leczenia w monarowskich ośrodkach rozmawiali w tzw. "zielonym namiocie" najpierw przedstawiciele kadr, a następnie Zarząd Główny z pacjentami - przedstawicielami społeczności terapeutycznych.

Na co dzień pacjenci sami organizują sobie czas i pracują w ośrodku. Członkowie społeczności obejmują kolejne funkcje i będąc w Zarządzie są współodpowiedzialni za plan każdego dnia oraz jego realizację. Kierownik pracy rozpisuje zadania i pilnuje, by zostały wykonane, szef kuchni zapewnia posiłki, kulturalno-oświatowy zajmuje się działaniami integracyjnymi i wyjazdami, prezes prowadzi zebrania zarządu i społeczności. Ośrodek stwarza warunki do „trenowania” prawdziwego życia.

Społeczność jest odpowiednikiem społeczeństwa, funkcje odpowiadają rolom społecznym a zadania, jakie poprzez głosowanie społeczność przydziela swoim członkom za ich zaniedbania i przewinienia są odpowiednikiem prawdziwych konsekwencji, jakie ponosi się za błędy w życiu. Dzięki takiej organizacji życia osoba uzależniona może w bezpiecznych warunkach nauczyć się funkcjonować na trzeźwo.

Zarówno terapeuci, jak i doświadczeni pacjenci wyjaśniali, że społeczność udzielająca na bieżąco tzw. informacji zwrotnych stanowi lustro, w którym każdy z pacjentów może się przejrzeć. Poznając swoje mocne strony i deficyty odzyskuje się samoświadomość - jeden z podstawowych elementów zdrowienia - i uczy się akceptować samego siebie. Dzięki informacjom pacjent dowiaduje się, nad zmianą jakich nawyków w zachowaniu i myśleniu powinien pracować.

Na przykład niektórzy więcej wysiłku muszą włożyć, by nauczyć się na nowo bliskości z ludźmi, inni pracują nad wyrażaniem złości, czy po prostu uczciwością. Jedni pracują nad agresją, inni nad uległością. Paleta problemów jest tak różnorodna, jak różnorodna jest ludzka osobowość. - Podczas terapii uczymy się wszystkiego tego, przed czym uciekaliśmy biorąc narkotyki - podsumowuje przedstawiciel jednego z ośrodków.

Parlament pacjentów

Koordynatorem przygotowań Monarowiska był od lat związany ze Stowarzyszeniem Jerzy Leżdziej, ale prawdziwymi organizatorami byli członkowie Parlamentu Monarowskiego - organizacji pacjentów reaktywowanej niespełna rok temu.

- Najwięcej trudności sprawiała mi komunikacja z ludźmi, wymaganie od innych i pilnowanie, by wielka odpowiedzialność, jaka spoczywała na naszych rękach nie była spychana. Było ciężko, momentami bardzo ciężko, ale czułem wielką satysfakcję, gdy na uroczystości zakończenia imprezy wszyscy się cieszyli i bili brawo, to było na prawdę super - powiedział prezes Parlamentu, Michał leczący się w Rożnowicach 34 - w ośrodku pod Poznaniem, w którym w 2013 r. ma odbyć się kolejne Monarowisko.

Konrad

Każdy zasługuje na szansę, nikt nie jest stracony na zawsze - to filozofia MONARU.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości