TVP Info donosi, że "Polacy nie ufają nikomu - aż 68% Polaków nie ufa Sejmowi, 65% Rządowi, 61% prezydentowi, 57% nie ufa Premierowi." To dobra wiadomość zwłaszcza przed wyborami. Żaden z rządzących od 20 lat polityków nie zrealizował swoich obietnic wyborczych, mimo tego byli wybierani ponownie. Te same obietnice, inne kolory partyjne. Mam nadzieje, że nadszedł czas na wymianę "elity". Szkoda, że musieliśmy czekać tak długo aby w końcu naród przejrzał na oczy... Wiem naiwny jestem... Oczywiście to tylko jeden z wielu sondaży badających zaufanie. Zawsze zastanawiam się jak to jest możliwe, że pomimo tak ogromnego braku zaufania do rządzących premierów i prezydentów widzimy te same twarze w telewizji od lat? Jak to się dzieje, że gdy stajemy przed urną wyborczą dostajemy amnezji? Jednak jeżeli popatrzeć na te wyniki z innej strony to okazuje się że 31 procent ankietowanych ufa prezydentowi. Czy nie jest to czasem elektorat PiS który właśnie waha się w granicach 30 procent? 34% ufa premierowi, czyli również zatwardziali zwolennicy PO.
Z uwagi na to że ja nie ufam ani prezydentowi, ani premierowi znajduje się w tej 60% grupie nieufnych. Czyli w większości. Bardzo się z tego ciesze, jednak w następnych wyborach znowu jakaś partia wygra z wynikiem 40% i w telewizji oświadczą, że większość wybrała rządzących. Ale przecież ja jestem w tej grupie 60% czyli to ja jestem w większości. Z tego 60 procentowego kawałka tortu albo część nie pójdzie do wyborów albo zagłosuje na inne partie. To jak to jest demokraci? Jakim cudem twierdzicie, że wybory w demokracji wygrywa partia która otrzymuje mandat na rządzenie od większości. Wstrzymanie się od głosu (nie pójście do urny) to również głos świadczący o tym że żaden z kandydatów nie spełnił moich oczekiwań.
Ale jest jeszcze lepsza wiadomość! Okazuje się że 31% Polaków uważa, że Pan Minister Sikorski skompromitował się wypowiadając zdanie "Prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie powinien być mały". To zdumiewające, że można stracić zaufanie do polityka i uważać go za skompromitowanego tylko dlatego że powiedział gorzką prawdę. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na inne zdanie które padło w 2006 roku, a podczas kampanii wyborczej powinno się tą wypowiedź przypomnieć : "Polscy żołnierze jadą do Afganistanu, żeby bronić ojczyzny". Jakim cudem nikt nie stracił zaufania po tej wypowiedzi? Jakim cudem nikt nie uznał tego za kompromitację? Dlaczego nikt dziś tego nie przypomina? Naprawdę można powiedzieć wiele o naszych żołnierzach w Afganistanie, ale na pewno nie to że bronią tam ojczyzny. Trudno jest jednak rozgryźć o którą ojczyznę Panu Sikorskiemu chodziło.
Inne tematy w dziale Polityka