Upraszczać, upraszczać i jeszcze raz upraszczać. Do głowy nie przyjdzie w cywilizowanym zdawałoby się kraju, że wystarczy zastosować najprostsze rozwiązania stosowane już od dawna w krajach "trzeciego świata".
Chodzi oczywiście o powódź. Wszyscy zadają sobie pytanie czy musiało do tego dojść? Widocznie musiało skoro doszło! A tak poważnie to wiadomo, że jak coś złego ma się stać to na pewno się stanie. Po prostu musimy przygotowywać się zawsze na najgorsze. Powróćmy więc do źródeł i zadajmy sobie pytanie: W jaki sposób ochronić się przed powodzią?
Aby otrzymać trafną odpowiedź musimy przestać zamartwiać się o masy jak robią to socjaliści lecz zacząć myśleć trochę egoistycznie. Przestać zastanawiać się w jaki sposób uratować cały kraj przed powodzią, a nawet zapomnieć o całym mieście czy wiosce, ale zapytać siebie: jak mogę ochronić mój własny dom przed powodzią?
Każdy zdrowo myślący człowiek usiadłby przed swoją chałupą, zamyślił się i po paru minutach przyszłoby do głowy bardzo proste rozwiązanie. Wręcz genialne w swojej prostocie. Tak genialne, że już bardzo dawno temu wiele prymitywnych zdawałoby się ludów rozwiązało problem powodzi raz na zawsze. Skoro oni bez komputerów i wikipedii potrafili ostatecznie pokazać wielkiej wodzie figę, a my zdawałoby się cywilizacja nie potrafimy to kto tu jest tak naprawdę prymitywny?
Rozwiązanie które stosuje się na terenach zalewowych w innych krajach jest bardzo proste. Wystarczy wybudować dom na palach. Wygląda to mniej więcej w taki sposób:



Czy koszty takich rozwiązań są większe niż zwykłego domu? Oczywiście, że nie. Jakoś w tej wiosce w Kambodży (pierwsze zdjęcie) trudno spotkać milionerów. Drugie zdjęcie wskazuje natomiast, że taki dom na palach może nawet wyglądać sympatycznie.
Zakazywać budowy na terenach zalewowych?
Rząd ma już jednak rozwiązanie. Typowo zamordystyczne jak przystało na cywilizowany kraj rzecz jasna. Po pierwsze wywłaszczenie ludzi z ich prywatnych terenów tylko za to, że nikt im nie uświadomił, że żyją na terenach zalewowych. Więc według rządu to ich wina i tylko przeszkadzają bo jakiś rolnik nie chce oddać pola na którym mają powstać wały lub zbiornik retencyjny. Po drugie zakaz (jakże to typowe dla naszych włodarzy) budowy na terenach zalewowych. Po trzecie przymus ubezpieczeń. (to już kompletny absurd)
Oczywiście sprzeciwiam się tym propozycjom jak każdy wolnościowiec. Po pierwsze wystarczy uświadomić obecnych i przyszłych właścicieli, że tereny mogą zostać zalane raz na 13 lat. To jest właśnie zadanie dla rządu. Niech każdy sobie skalkuluje czy badziej opłaca mu się wybudować dom na palach i w razie powodzi spokojnie siedzieć sobie na balkonie lub zaryzykować parterowy dom z głęboką piwnicą. i wtedy nie może mieć pretensji do nikogo, a już na pewno nie do rządu. Zakaz więc jest kompletnie bezsensowny i godzi w naszą wolność. Społeczeństwo jest traktowane jak stado baranów kompletnie pozbawione zdrowego rozsądku. Nikomu z rządzących do głowy nie przyjdzie, że każdy ma prawo podejmować ryzyko i brać odpowiedzialność za swoje czyny.
W taki oto sposób każdy obywatel może zadbać o siebie nie czekając na strategiczne rozwiązania naszych władców. Każdy bowiem wie najlepiej w jaki sposób chronić własny dobytek i jakie ryzyko chce podejmować. Oczywiście dla mniej odpornych najlepiej przenieść się na tereny pozbawione niebezpieczeństwa powodziowego, ale zawsze musi być to ich własna decyzja.
Budując dom na palach rozwiązujemy problem powodzi przynajmniej w stosunku do naszych prywatnych domostw. Ochraniamy dobytek "całego życia". Można to wykonać oddolnie, myśląc przede wszystkim o sobie. bez troszczenia się o masy. Więc prywatne domy mamy załatwione. A co z miastami, fabrykami , budową wałów itd? To już temat na osobną notkę...
Inne tematy w dziale Polityka