revelstein pisze (gościnnie):
Stała się rzecz zaskakująca acz miła. Oto modlącego się na wyścigi bramkarza Tytonia, szanowny pan bóg częściowo jednak wysłuchał. Choć akurat wczoraj, wtedy kiedy graliśmy ten mecz, obywatel bóg zajęty był zarażaniem AIDS dzieciaków w Afryce. Jednak słysząc łkania tego Tytonia, oderwał się na chwilę od swych zwyczajowych rozrywek, by pomocną swą dłoń wyciągnąć, i błagającą o litość i zmiłowanie duszę ukoić. „No dobra, wytnę ruskim numer” – pomyślał sobie pan bóg.
No i się stało! Ale bądźmy szczerzy… Bez względu na wole tego gościa z nieba, to zwycięstwo czyli remis nam się należało. Za zabory, za powstanie styczniowe, za PRL, za Smoleńsk, za ten tandetny samolot co się z byle jakiego powodu rozlatuje, za prezydenta co się brzozom nie kłaniał i za tą kurewską brzozę wreszcie i w ogóle za to, że jesteśmy Polakami, czyli narodem wybranym. I proszę się nie stresować tym 1:1. Za rok, albo dwa, a może i za miesiąc, w rocznice albo w kolejną miesięcznicę nowego cudu nad Wisłą, na Placu Zamkowym zrobi się historyczną inscenizację meczu a wtedy nie będzie mowy o żadnym remisie. Jak zwykle wygramy!!!
Inne tematy w dziale Rozmaitości