Głupota nijakiej pani Wujkowskiej, jest porażająca. Owa pinda na rządowym stanowisku, w praktyce więc opłacana z naszych ciężko zarobionych pieniędzy i bezlitośnie grabionych nam przez tzw. państwo, wygłasza opinie na poziomie radiomaryjnej babci z głębokiej prowincji. Żeby było jeszcze śmieszniej i straszniej, owe zjawisko jest lekarzem, a więc człowiekiem wykształconym. Mówi To Coś:
„Ja traktuję mój zawód lekarza poważnie i dbam o dobro pacjentów. Dlatego krew trzeba pobierać w odpowiednich warunkach, a nie w namiotach, gdzie wielki zjazd ludzi i kurz. Na Woodstock pod pozorem czynienia dobra wykorzystuje się tych uczestników do bicia kolejnych rekordów - tym razem pobranej krwi. I to się dzieje wbrew szacunkowi dla daru krwi. A mamy sierpień - w tym miesiącu wspominamy tylu bohaterów którzy przelali krew." Nie bardzo rozumiem co do tego mają cienie jakiś bohaterów, natomiast rozumiem doskonale, że ze wszech sił bronić się trzeba przed takimi nawiedzonymi lekarzami, bo on nie wyleczy tego ciała, a dodatkowo duszę zarazi wirusem nieuleczalnej choroby. To kato-nacjonalizm w swej najgroźniejszej odmianie, mutacja nadwiślańskich wirusów schizofrenii, idiotyzmu, pospolitej głupoty i wiary tak głębokiej, że aż płytkiej.
Inne tematy w dziale Polityka