Błażej Spychalski okazuje się facetem z którym wiążę duże nadzieje. Ledwo zaczął a już jest bardzo poważnym kandydatem do zaszczytnego miana błazna roku. Konkurenci będą mieli z nim niełatwą przeprawę.
Już jakiś czas temu dało się u niego dostrzec zalążki wielkiego talentu. To on mówił o premierze Tusku per „rudy złodziej” i nie kto inny jak on, lustrował z zapałem w internecie znanych dziennikarzy, powołując się na kłamliwe, z dupy wzięte fakty z życia ich rodzin.
Teraz został rzecznikiem Dudy (wydaje się, że trafił wreszcie swój na swego) i ma szansę się rozwinąć. Nie zdążył się jeszcze dobrze odlać w służbowym kiblu a już orze jak może i nabija punkty dodatnie. Czym mnie tak ujął i tak zafascynował? Jedną krótka wypowiedzią.
„Myślę, że ta prezydentura Andrzeja Dudy jest bardzo dobrą prezydenturą. To jedna z dwóch prezydentur, które są wybitne. Nie dostrzegam tu żadnych słabych stron”.
Otóż proszę szanownego państwa… Nie wiem co bierze, co pije i co pali Błażej Spychalski, ale to czym się faszeruje ma niesłychaną moc. Wali równo w czerep i nie oszczędza! Mając taką wyobraźnie i taki niekontrolowany słowotok nie można jechać tylko na pastylkach psychotropowych i witaminie B Complex popijanej samogonem (ostatecznie to chłopak ze wsi). To musi być coś ekstra, coś co poniewiera absolutnie doskonale.
Błażej błagam, bądź człowiekiem, daj nam numer do swojego dilera, my w zamian podpowiemy ci dobrą, sprawdzoną poradnię zdrowia psychicznego, plus załatwimy skierowanie na detoks. Tylko nie czaj się na nas ze sztachetą za drzewem, bo to na weselu w remizie, tylko ulica w Warszawie.
Inne tematy w dziale Polityka
