magda rittenhouse magda rittenhouse
72
BLOG

Obama: przemόwienie z serca, bez spin doktorόw (2)

magda rittenhouse magda rittenhouse Polityka Obserwuj notkę 32
Zgodnie z obietnicą – drugi odcinek z niedawnym przemόwieniem Baracka Obamy: opastorze z niewyparzoną gębą, o rasizmie w Ameryce (skierowanym nie tylko przeciw czarnym, ale także brązowym i białym)  i o "doskonaleniu unii".Oryginał  (w formie tekstowej i audio-wizualnej) oraz tłumaczenie pierwszej części  wystąpienia wygłoszonego 19 marca w Filadelfii można znaleźċ w moim poprzednim poscie.

Kilka przemyśleń na jego temat na samym dole niniejszego.  

Przypuszczam, że z politycznego punktu widzenia, najbezpieczniej byłoby przejśċ nad tym epizodem do porządku dziennego, w nadziei że sprawa rozejdzie się po kościach.

(...)


Ale jestem przekonany, że nasz nar
όd nie może sobie w tej chwili pozwoliċ na ignorowanie kwestii rasowych. 

Byłoby to takim samym występkiem, jakiego dopuścił się wielebny Wright wygłaszając obrażające Amerykę kazania – upraszczając, powielając stereotypy,  wyolbrzymiając co negatywne tak bardzo, że zakrawało to na zniekształcanie rzeczywistości.   

Prawda jest zaś taka, że wypowiedzi i kontrowersje, ktόre pojawiły się w ciągu ostatnich tygodni, świadczą dobitnie, że kraj nasz nigdy nie uporał się z bardzo skomplikowanymi kwestiami rasowymi – to aspekt naszej unii, ktόry musimy dalej udoskonalaċ.

Jeśli w tej chwili problem ten zignorujemy, jeśli każdy z nas schowa się do swojego kąta, to nigdy nie uda nam się zjednoczyċ i stawiċ czoła ogromnym problemom: czy to w kwestii opieki zdrowotnej, edukacji, czy konieczności zapewnienia zatrudnienia wszystkim Amerykanom. 

(...) 

Sankcjonowana przez prawo dyskryminacja – fakt, że czarni (...), nie mieli możliwości posiadania nieruchomości, że bardzo często nie udzielano im kredytόw umożliwiających prowadzenie własnego biznesu,  że nie mogli ubiegaċ się o korzystne kredyty hipoteczne, to że nie mogli należeċ do związkόw zawodowych, że nie mogli pracowaċ w policji czy straży pożarnej (...) wszystko to tłumaczy, dlaczego przepaśċ między białymi i czarnymi nadal istnieje, i dlaczego nadal w tak licznych miastach i wsiach tak wiele jest biedy.  

Brak perspektyw i trudna sytuacja materialna, jakie były udziałem czarnych,  ich poczucie wstydu i frustracja powodowana niemożnością godziwego utrzymania rodziny, często prowadziły do rozkładu tych rodzin (...)

Brak podstawowych świadczeń czy infrastruktury – parku, w ktόrym mogą się bawiċ dzieci; policjantόw, ktόrzy chodza po ulicach; brak dbałości o wywόz śmieci czy przestrzeganie przepisόw budowlanych  – wszystko to systematycznie przyczyniało się do przemocy, przygnębiających zaniedbań, ktόre często dają się nam we znaki i dziś.  

W takiej właśnie rzeczywistości wychował się wielebny Wright i wielu innych Afro-Amerykanόw z jego pokolenia. Wchodzili w dorosłe życie w pόźnych latach 50-tych i na początku 60-tych, w okresie gdy segregacja rasowa w naszym kraju nadal była sankcjonowana prawnie i w okresie gdy systematycznie ograniczano ich możliwości.

Zadziwiające jest nie to, jak wielu z nich poniosło w tych warunkach porażkę, ale jak wielu – zarόwno mężczyzn jak i kobiet – udało się stawiċ im czoła. Ilu z nich udało się mimo wszystko pόjśċ na przόd i przygotowaċ drogę dla tych, ktόrzy tak jak ja, przyszli po nich.  

Ale musimy pamiętaċ, że opr
όcz tych, ktόrzy na przekόr wszystkiemu, gołymi rękoma zdołali wykrzesaċ dla siebie jakiś kawałek Amerykańskiego Marzenia, byli także tacy, ktόrym się to nie udało, ktόrzy ponieśli porażkę, właśnie ze względu na dyskryminację. To dziedzictwo  przekazali przyszłym pokoleniom – młodym mężczyznom, a coraz częściej także kobietom, ktόrych widzimy na rogach ulic, ktόrzy są w więzieniach, bez nadziei i szans na lepszą przyszłośċ.

Nawet w przypadku tych, ktόrym się udało, kwestie rasowe oraz rasizm, niejednokrotnie w sposόb fundamentalny decydowały o ich spojrzeniu na świat.

Dla mężczyzn i kobiet z pokolenia wielebnego Wrighta, pamięċ o poniżeniu, brak wiary, starch są nadal żywe. Podobnie jak  złośċ i gorycz  związane z przeszłością. Ta złośċ nie zawsze jest wyrażana publicznie, w obecności białych wspόłpracownikόw czy przyjaciόł. Ale mόwi się o tym u fryzjera i przy kuchennym stole. Raz po raz, taką złośċ eksploatują politycy, ktόrzy na rasizmie prόbują zbijaċ kapitał albo maskowaċ własne niedociągnięcia.  Czasem dochodzi do głosu w kościele, w niedziele rano – z ambony, lub w nawie.  

Fakt, że tak wielu ludzi było wstrząśniętych złością obecną w kazaniu wielebnego Wrighta, przypomina nam o czymś, co tak naprawdę jest truizmem:  że niedzielny poranek to w Stanach Zjednoczonych moment, kiedy segregacja rasowa sięga zenitu.

Ta złośċ nie zawsze jest produktywna. Wręcz przeciwnie – czasem oddala nas od rozwiązywania prawdziwych problemόw.  Bywa, że przesłania nam prawdę o tym, iż my sami mamy w tym wszystkim jakiś udział. Uniemożliwia ona wspόlnocie afro-amerykańskiej tworzenie sojuszy, ktόre są potrzebne by doprowadziċ do prawdziwych zmian.

Ale ta złośċ jest prawdziwa. Jest silna. Usunięcie jej z pola widzenia, potępianie jej bez prόb rozumienia przyczyn, przyczynia się jedynie do pogłębiania przepaści nieporozumień.
 

Tak naprawdę, podobna złośċ jest udziałem części środowisk białych. Wielu białych Amerykanόw – czy to robotnikόw, czy członkόw klasy średniej – ma poczucie, że ich sytuacja nie wiąże się bynajmniej z jakimiś rasowymi przywilejami. Ich udziałem są doświadczenia emigrantόw – to ludzie, ktόrym nikt niczego nie dał za darmo, ktόrzy wszystko zaczynali od zera. Choc ciężko przez całe życie pracowali,  w ktoryms momencie tracili zatrudnienie, bo ich funkcje były oddelegowywane ("outsource-wane”) za granicę; czasem tracili emerytury, na ktόre przez całe życie odkładali. Martwią się o swoją przyszłośċ. Mają poczucie, że ich marzenia z dnia na dzień są coraz mniej realne.

 W dobie stagnacji płac i globalnego wspόłzawodnictwa, albo się wygrywa, albo jest się przegranym. Ktoś obok mnie realizuje swoje marzenia kosztem moich marzeń. Więc kiedy słyszą oni, że ich dzieci muszą dojeżdżaċ do szkoły w drugim końcu miasta, lub kiedy dowiadują się, że jakiś Afro-Amerykanin miał pierszeństwo i dostał dobrą pracę lub dostał się do dobrego uniwersytetu z powodu dziejowych niesprawiedliwości, z ktόrymi osobiście nie mają nic wspόlnego; kiedy słyszą, że ich strach czy obawa przed miejską przestępczością, to wynik przesądόw, oczywiście narasta w nich gorycz.  

Podobnie jak w przypadku czarnych środowisk, tej goryczy nie manifestuje się w eleganckim towarzystwie. Ale co najmniej od pokolenia kształtuje ona polityczny krajobraz w naszym kraju.

Rozgoryczenie wywołane rozbudową opieki społecznej i akcją afirmatywną przyczynilo sie do zwycięstwa Koalicji Reagana. Politycy systematycznie żerują na strachu wywoływanym przestępczością, ponieważ pomaga im to w realizowaniu ich wyborczych strategii. Gospodarze telewizyjnych programόw publicystycznych i konserwatywni komentatorzy robią kariery demaskując rzekomą nieprawdziwośċ prawd na temat rasizmu, a jednocześnie uniemożliwiając jakąkolwiek znaczącą dyskusję na temat rasowej niesprawiedliwości, nierόwności – sprowadzając ją do niewiele znaczącej politycznej poprawności czy rasizmu w odwrotnym kierunku.  

Tak jak złośċ czarnych często okazywała się nieproduktywna, tak owa gorycz (białych) odwraca naszą uwagę od tego, co jest prawdziwą przyczyną pogarszającej się sytuacji klasy średniej: klimat sprzyjający korporacyjnym machinacjom, budząca wątpliwości "kreatywna księgowośċ",  krόtkowzroczna chciwośċ, Waszyngton zdominowany przez lobbystόw i grupy interesu, polityka gospodarcza przynosząca korzyści wąskiej grupie społeczeństwa, kosztem wielu innych jego członkόw.

I znόw – usunięcie z pola widzenia goryczy, ktόra jest udziałem białych Amerykanόw, opatrzenie jej nieprawdziwą etykietką jako przejawu błędnego myślenia czy wręcz nawet rasizmu,  brak zrozumienia że przyczyny owej goryczy mogą byċ jak najbardziej uzasadnione – wszystko to przyczynia się do pogłębienia przepaści rasowej i stanowi przeszkodę na drodze do porozumienia.  

W tym miejscu właśnie się obecnie znajdujemy. I ten impas rasowy trwa od lat. Wbrew temu co zarzucają mi moi przeciwnicy, zarόwno biali jak i czarni, nigdy nie byłem tak naiwny, by wierzyċ, że możemy się wznieśċ ponad owe podziały w ciągu jednej kampanii wyborczej, czy nawet w ciągu kadencji jednego kandydata– tym bardziej gdy jest tak niedoskonałym kandydatem jak ja.  Ale wielokrotnie zapewniałem o moim głębokim przekonaniu – przekonaniu, ktόre bierze się z mojej wiary w Boga i z wiary w narόd amerykański – że wspόlnie możemy przyczyniċ się do zagojenia przynajmniej niektόych naszych ran i że tak naprawdę nie mamy alternatywy – musimy postępowaċ dalej na tej drodze wiodącej do doskonalszej unii.
 

Dla wspόlnoty afro-amerykańskiej, kroczenie tą drogą oznacza, że musimy się skonfrontowaċ z ciężarami z przeszłości, ale jednocześnie nie możemy dopuściċ do tego, by owe ciężary przeszłości nas przytłoczyły. Oznacza to, że musimy się domagaċ większej sprawiedliwości we wszystkich dziedzinach amerykańskiego życia. Ale jednocześnie musi także oznaczaċ powiązanie naszych dążeń z aspiracjami wszystkich Amerykanόw – by stworzyċ lepszy system opieki zdrowotnej, lepsze szkoły, lepsze miejsca pracy. Musi oznaczaċ powiązanie tych dążeń z aspiracjami kobiet, ktόre usiłują przebiċ się przez niewidzialne bariery dyskryminacji, białych mężczyzn, ktόrych zwolniono z pracy, imigrantόw, ktόrzy prόbują wyżywiċ swoje rodziny. Musi oznaczaċ wzięcie pełnej odpowiedzialności za nasze życie – stawianie większych wymagań ojcom, spędzanie większej ilości czasu z dzieċmi, czytanie im, uczenie ich że choċ nie raz przyjdzie im stawiaċ czoła wyzwaniom i przejawom dyskryminacji, nigdy nie wolno im poddaċ się rozpaczy czy cynizmowi. Że zawsze muszą wierzyċ w to, że same decydują o swoim własnym losie.  
 

Zakrawa na ironię, że ta na wskroś amerykańska – i tak, bardzo konserwatywna – idea polegania wyłącznie na sobie samym,  tak często pojawiała się w kazaniach wielebnego Wrighta.  Mόj pastor często nie był jednak w stanie zrozumieċ, to że taki program polegania na sobie i samodzielnego rozwiązywania swoich problemόw wymaga także wiary w to, że społeczeństwo może się zmieniaċ. 

Poważnym błędem wielebnego Wrighta nie było poświęcanie kazań rasizmowi. Poważnym błędem było to, że mόwił tak, jakby nasze społeczeństwo stało w miejscu, jakby nie miał miejsca żaden postęp, jakby ten kraj – kraj ktόry umożliwił jednemu ze swych obywateli ubieganie się o najwyższy urząd w państwie, zbudowanie koalicji białych i czarnych, Latynosόw i Azjatόw, bogatych i biednych, młodych i starych – był nadal niewolnikiem swojej przesłości.

Tymczasem wiemy przecież – doświadczyliśmy już tego – że Ameryka może się zmieniaċ. Na tym polega prawdziwy geniusz tego kraju. To co dotychczas osiągnęliśmy, napełnia nas nadzieją – odwagą nadzei – na to, co możemy i musimy jeszcze osiągnąċ jutro.

W przypadku białej wspόlnoty, kroczenie scieżką do doskonalszej unii, oznacza przyjęcie do wiadomości, że bolączki Afro-Amerykanόw nie są jedynie wytworem ich wyobraźni, że dziedzictwo dyskryminacji – a także wspόłczesne przejawy dyskryminacji, choċ mniej wyraźne niż w przeszłości – są realne i muszą byċ poważnie traktowane. Nie za pomocą samych tylko słόw, ale czynόw – poprzez inwestowanie w nasze szkoły i wspόlnoty lokalne, przez egzekwowanie naszych praw obywatelskich i dążenie do sprawiedliwszego systemu wymiaru sprawiedliwości, przez dostarczanie obecnym pokoleniom szczebli, po ktόrych będą mogli wspinaċ się do sukcesu, i ktόrych nie dostarczono przeszłym pokoleniom.  

By tak się stało konieczne jest, by wszyscy Amerykanie zrozumieli, że realizacja ich marzeń nie musi oznaczaċ przekreślania marzeń innych; że zainwestowanie w ochronę zdrowia, dobrobyt, edukację dzieci czarnych, brązowych i białych, koniec końcόw przyczyni się do poprawy bytu całej Ameryki.


Tak naprawdę więc, nie chodzi o nic innego niż to, co zalecają wszystkie wielkie religie świata – by traktowaċ bliźniego jak siebie samego.
Byśmy byli strόżem brata mego. Tak jak poucza nas Pismo. Byśmy byli strόżem siostry mojej. Byśmy zrozumieli, że łączy nas wspόlny cel i by nasze życie polityczne było tego odbiciem.
 

Nasz kraj stoi w obliczu wyboru. Możemy przystaċ na sposόb uprawiania polityki, ktόry prowadzi do podziałόw, konfliktu i cynizmu. Możemy traktowaċ kwestie rasowe jak widowisko – tak jak było podczas procesu O. J (Simpsona – MR), albo przy okazji tragedii, tak jak stało się to po huraganie Katrina – albo jako wsad dla wieczornych wiadomości. Możemy oglądaċ nagrania z fragmentami kazań wielebnego Wrighta, codziennie, na wszystkich kanalach, rozmwiaċ o nich aż do dnia wyborόw – tak, jakby jedynym ważnym pytaniem podczas tej kampanii było to, czy Amerykanie sądzą, że ja w jakiś sposόb wierzę czy sympatyzuje z jego obraźliwymi słowami. Możemy w kόłko opowiadaċ sobie o gafie, jaką popelnił pewien zwolennik Hillary i staraċ się udowodniċ, że prόbuje ona graċ na rasizmie; albo możemy spekulowaċ, czy przy okazji tych  wyborόw biali mężczyźni zjednoczą się wokόł Johna McCaina, nie zważając na to, co ma im do zaproponowania. 


Możemy to uczyniċ.

 

Ale zapewniam Was, że jeśli tak się stanie, to podczas następnej kampanii wyborczej, nadal będziemy rozmawiaċ o jakichś nieistotnych sprawach. A potem podczas następnej. I podczas następnej. I nic się nie zmieni.

To jest jedna z możliwości. Ale mamy w tej chwili, podczas tej kampanii, także inną możliwośċ: możemy się zjednoczyċ i powiedzieċ: „Tym razem nie”.

Tym razem chcemy rozmawiaċ o zaniedbanych szkołach, ktόre przekreślają przyszłośċ czarnych dzieci, białych dzieci, dzieci z Azji, Ameryki Lacińskiej, oraz dzieci Indian. Tym razem, chcemy odrzuciċ cynizm, ktόry podpowiada nam, że te dzieci nie są w stanie niczego się nauczyċ, że dzieci, ktόre wyglądają inaczej niż my, nie są naszym problemem. Dzieci Ameryki nie są takimi dzieċmi – są dzieċmi nas wszystkich i nie pozwolimy, by przegrały w  wyścigu do 21 wieku.

Tym razem nie.
 

Tym razem, będziemy rozmawiaċ o kolejkach przed izbą przyjęċ na ostrym dyżurze, w ktόrych stoją pozbawieni ubezpieczenia medycznego biali, czarni i Latynosi; o tych, ktόrzy nie są w stanie samodzielnie pokonaċ grup interesu w Waszyngtonie, ale ktόrzy mogą pociągnąċ te grupy do odpowiedzialności, jeśli  będą działaċ razem.

Tym razem, będziemy rozmawiaċ o świecących pustką zakładach przemysłowych, kt
όre kiedyś umożliwiały godziwe życie mężczyznom i kobietom wszystkich ras; o wystawionych na sprzedaż domach, ktόre kiedyś należały do Amerykanόw wszystkich wyznań, wszystkich zawodόw i we wszystkich regionach. Tym razem będziemy rozmawiaċ o tym, że prawdziwego problemu nie stanowi ktoś, kto może chcieċ odebraċ Ci twoje stanowisko pracy; o tym, że prawdziwym problemem jest korporacja, ktό
ra oddeleguje to co robiłeś za granicę, nie oczekująċ w zamian nic oprόcz swego zysku.

Tym razem będziemy rozmawiaċ o mężczyznach i kobietach wszystkich ras i wyznań, kt
όrzy wspόlnie służą, ktόrzy wspόlnie walczą, ktόrzy wspόlnie przelewają krew pod tą samą budzącą dumę flagą . Będziemy rozmawiaċ o tym, co można zrobiċ, by wrόcili do domu z wojny, ktόrą rozpoczęto bez naszego upoważnienia i ktόra nigdy nie powinna była się zacząċ. Będziemy rozmawiaċ o tym, jak możemy zamanifestowaċ nasz patriotyzm – roztaczając opiekę nad nimi i ich rodzinami, przyznając im świadczenia, na ktό
re zasłużyli.

Nie kandydowałbym na stanowisko prezydenta, gdybym nie wierzył z całego serca, że tego właśnie chce dla naszego kraju znakomita większośċ Amerykanόw. Ta unia nigdy nie będzie doskonała, ale mieliśmy się w przeszłości okazję przekonaċ, że kolejne pokolenia mogą ją udoskonalaċ. Dziś, ilekroċ ogarniają mnie wątpliwości, ilekroċ robię się cyniczny myśląc o takich możliwościach przyszłych pokoleń, nadzieją napełniają mnie młodzi ludzie – ich postawy, wiara, otwartośċ na zmiany, ktore juz podczas obecnej kampanii przyczyniły się do historycznej zmiany. 
 

Jest jeden epizod, ktόrym chcę się z Wami w tej chwili podzieliċ i o ktόrym opowiadałem już podczas uroczystości z okazji urodzin dr Kinga, w jego kościele Ebenezera Baptysty, w Atlancie.  

Pewna 23-letnia biała kobieta, ktόra nazywa się Ashley Baia, pomagała w organizacji naszej kampanii w mieście Florence w Południowej Karolinie. Niemal od początku pracowała jako organizatorka w czarnej w wiekszosci wspόlnocie. Pewnego dnia, podczas dyskusji przy okrągłym stole, wszyscy odpowiadali na pytanie, dlaczego zaangażowali się w tę kampanię.

Ashley opowiedziała, że gdy miała dziewięċ lat, jej matka dostała raka. Ponieważ opuszczała dni w pracy, została zwolniona i straciła ubezpieczenie medyczne.
Musiała ogłosiċ bankructwo. Właśnie wtedy Ashley postanowiła, że musi zrobiċ coś, by matce pomόc. 
 

Zdawała sobie sprawę, że jednym z największych ich wydatkόw bylo jedzenie. Dlatego przekonała matkę, że jej ulubionym daniem, ktόre od tej pory będzie jej jedynym pożywieniem, są bułki z musztardą i marynowanym ogόrkiem. Ponieważ to było najtańsze jedzenie.

Żywiła się w ten sposόb przez rok, do czasu kiedy jej matce się polepszyło. Podczas tej wymiany przy okrągłym stole, powiedziała, że przyłączyła się do naszej kampanii, by pomόc milionom dzieci w całym kraju, ktόre tak jak ona kiedys prόbują pomagaċ swoim rodzicom.

Ashley mogła dokonaċ innego wyboru. Byċ może ktoś gdzieś po drodze powiedział jej, że przyczyną problemόw, ktόrych doświadczała jej matka byli czarni, ktόrzy korzystają z pomocy społecznej i ktόrzy są zbyt leniwi by pracowaċ. Albo Latynosi, ktόrzy przybyli do tego kraju nielegalnie. Ale nie uczyniła tak. Zamiast tego szukała sojusznikόw, kόrzy mogą jej pomόc w walce o sprawiedliwośċ.
 Ashely skończyła opowiadaċ swoją historię i zwrόciła się do obecnych w pokoju z tym samym pytaniem – prosząc by powiedzieli, dlaczego wspierają tę kampanię.

Każdy z nich miał jakieś doświadczenia i powody. Wielu mόwiło o konkretnych problemach. Wreszcie  przyszła kolej na starszego czarnego mężczyznę, ktόry przez cały czas siedział nic nie mόwiąc. I Ashley zapytała go, dlaczego tu jest. Ale on nie zaczął opowiadaċ o żadnym konkretnym problemie. Nie powiedział, że jest tutaj z powodu Baracka Obamy. Zwrόcił się do wszystkich w pokoju i powiedział po prostu: „Jestem tu z powodu Ashley”.

”Jestem tutaj z powodu Ashley”.  

Samo w sobie, takie porozumienie między młodą biała kobietą a starszym czarnym mężczyzną niewiele znaczy. Nie wystarczy, by zapewniċ opiekę zdrowotną chorym, albo zatrudnienie bezrobotnym, albo edukację dla dzieci.  

Ale od tego trzeba zacząċ. Dzięki temu nasza unia może rosnąċ w siłę. Od momentu, gdy 221 lat temu, grupa patriotόw w Filadelfii podpisała όw dokument, wiele pokoleń miało okazję się przekonaċ, że udoskonalanie tej unii od tego właśnie się zaczyna.  .

●●●

Tyle Barack Obama.  

Tym razem, po namyśle, doszłam do wniosku, że nię będę się przymawiaċ o kawę ani a o lody.  

NB zdawaċ by się mogło, że to oczywiste, ale na wszelki wypadek  tym bardziej że po blogu kręcą się uczennice (mniemam, że niewinne i nieletnie)  chciałabym uściśliċ, że poprzednio  chodziło li tylko i wyłącznie o lody z mleka (albo jeszcze lepiej słodkiej śmietanki); żaden inny rodzaj deseru czy przyjemnosci.  

W każdym razie, nie chcę już nabiału ani nawet kawy.

Zamiast tego proszę zrobiċ mi przyjemnośċ i  poprzestaċ na komentarzach NA TEMAT (albo choċ w pobliżu), MERYTORYCZNYCH.  Spora częśċ blogowiczόw narzekała w ubiegłym tygodniu, że przemόwienie miałkie, ckliwe, że nic w nim nadzwyczajnego, że zupełnie nie wiadomo, czym się tak ekscytuję.  Wiec czuje, ze winna jestem wyjasnienie. Poruszyło mnie dlatego, iż wydaje mi się, że Obama mόwił w sposόb bardzo szczery. Mόwił rzeczy niewygodne, ktόrych wielu ludzi nie chce słyszeċ. Mόwił rzeczy, ktόrych powiedzenie w Stanach, publicznie, w biały dzień, wymaga ogromnej odwagi (ten drugi odcinek, i jego przemyślenia na temat akcji afirmatywnej, dyskryminowania białych zakrawają na rewolucję). Czy znacie wielu politykόw, ktόrzy potrafią się na coś takiego zdecydowaċ podczas kampanii wyborczej?   Urzekł mnie także jego szacunek wobec słuchaczy. Nie traktował ich jak bandy idiotόw. Mόwił przez ponad pόł godziny   długie, skomplikowane zdania, głębokie skomplikowane myśli.  (NB moje tlumaczenie pelne jest zdan, ktore na mysl przywodza tworczosc Jana Chryzostoma... Reklamacje w tej sprawie prosze kierowac do AUTORA, aka KANDYDATA! :>) Oczywiście nie oczekuję, że wszyscy podzielą mόj entuzjazm, czy zachwyt. Jak najbardziej jestem skłonna zrozumieċ, że – rzeczywiście bardzo amerykański –  styl, czy retoryka Obamy, wielu osobom moga wydawac sie ciezko strawne.   Przyjmuje rόwnież do wiadomości i rozumiem, że wiele osόb może czuċ rozdrażnienie, bo oto znόw są tylko pięknie brzmiące słowa, słowa, słowa.  Na temat tego, jak ważne mogą byċ słowa, słowa, słowa w polityce i w życiu publicznym, sama ostatnio sporo się zastanawiam. Nie jestem do końca pewna. 
 
Chętnie poznam Wasze przemyslenia.   Więc jeśli chcecie zrobiċ mi przyjemnośċ (zamiast lodόw) to piszcie proszę, co Wam się w tych słowach podoba, a co nie. I dlaczego.  A nie o tym, co jest z prawej, a co z lewej strony. I kto wygra (no jesli juz strasznie musicie, to OK;  ale wprowadzam kwote: 10% komentarzy co najwyzej :>). 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (32)

Inne tematy w dziale Polityka