Recenzent JM Recenzent JM
1024
BLOG

Picasso i kobiety z półświatka Barcelony

Recenzent JM Recenzent JM Sztuka Obserwuj temat Obserwuj notkę 16

Święta już bardzo blisko, dlatego pozwoliłem sobie zacząć obrazem w stonowanej kolorystyce choinki... zamieszczonym jako coś w rodzaju przeciwwagi do sztuki, o której będzie poniżej. 

Sztuka współczesna i nowoczesna na wesoło (Pablo Picasso)

Pisząc o twórcach sztuki współczesnej i ich dziełach nie wypada pominąć milczeniem mistrza, o którym słyszał chyba każdy. Wspomniany mistrz to oczywiście Pablo Picasso... i tu od razu mam pytanie, może trochę dziwne, ale spytam – czy jest tu ktoś, kto gościa nie kojarzy?

Wiedziałem, więc tylko w celu przypomnienia zamieszczam poniżej jego podobiznę, a właściwie - podobno świetnie utrafiony autoportret:

image

Jak widzicie - mistrz Picasso miał nie tylko wielki talent malarski, ale również duże poczucie humoru oraz spory dystans do siebie... i chyba też do swojej sztuki.

A skoro dotknęliśmy już sztuki, to przejdźmy do jego płótna, które Newsweek nazwał w 2007 roku - „najbardziej wpływowym dziełem sztuki ostatnich stu lat”.

Jakiś czas temu oglądałem teleturniej „Jeden z dziesięciu” i tam padło pytanie o jeden z najbardziej znanych obrazów Pabla Picassa (wystawiany w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku). Prowadzący zapytał o to - ile kobiet znajduje się na obrazie zatytułowanym „Panny z Avignonu”? Wiem, że na pewno znacie ten obraz, ale żebyście nie musieli tracić czasu na przypominanie sobie jego szczegółów – zamieściłem poniżej jego zdjęcie.

image

Zapytany uczestnik odparł, że są cztery kobiety, co było dla mnie sporym zaskoczeniem. Prowadzący jednak natychmiast go poprawił i wyjaśnił, że na obrazie jest ich pięć. Teraz byłem już zszokowany, bo kilka razy oglądałem reprodukcję tego „dzieła”, więc wiem, że (przy dużej dozie dobrej woli) można się tam dopatrzyć... co najwyżej trzech kobiet.

Uważam, że dwie pozostałe postacie na płótnie, to raczej faceci... wypisz, wymaluj... jakby żywcem przeniesieni na płótno z marginesu społecznego, czy może jakiegoś balu libertyńskich przebierańców.

Co ciekawe, jeśli zagłębić się w historię tworzenia tego dzieła, to moje przekonanie ma mocne podstawy. Wiarygodne źródła podają, że w pierwszej wersji obrazu było na nim siedem osób, w tym dwóch mężczyzn, ale Picasso w końcu zredukował ilość postaci do pięciu... a moim zdaniem akurat zamalował (albo wyciął) dwie najmniej udane „damy”.

Myślę, że całe nieporozumienie bierze się stąd, że obraz nazywa się teraz „Panny z Avignonu”, dlatego krytycy sztuki są przekonani, że skoro tak, to wszystkie przedstawione na nim osoby muszą być pannami.

No, cóż – odkładając na bok własne przekonania, trzeba stwierdzić, że znając niesamowitą wyobraźnię oraz poczucie humoru mistrza, nie jest łatwo w sposób jednoznaczny odpowiedzieć na postawione w teleturnieju pytanie. Na dodatek postrzeganie dzieła może utrudnić fakt, że żyjemy przecież w czasach (rozpychającej się w przestrzeni publicznej) ideologii GENDER, a w takim razie każdy może się mylić. Przy tak nowatorskim ujęciu problemu – stwierdzenie, że panien jest pięć, może być tak samo prawdziwe jak to, że na obrazie są sami faceci, z których trzej... jakby bardziej przypominają panny. Przyjmując taki sposób podejścia do tematu staje się bardziej zrozumiałe, dlaczego niektóre z postaci na płótnie mają wyraźny zarost.

Kiedy oglądam to płótno, to często zastanawiam się, czy Picasso miał akurat taką wizję artystyczną kobiet z półświatka Avignonu, czy też malował je z pamięci? A potem kiedy patrzę na jego autoportret, to dochodzę do wniosku, że chyba nie tylko je znał, ale musiały mu pozować.

O samym obrazie autorzy albumu „Przewodnik po sztuce” piszą tak:

- „Obraz ten, ukończony przed pierwszym spotkaniem z Brakiem, jest rezultatem ogromnej pracy, w trakcie której artysta wielokrotnie zmieniał pierwotną koncepcję. Jedna z pierwszych wersji przedstawiała siedem postaci, pięć kobiet i dwóch mężczyzn, z których jeden trzymał w ręku czaszkę. Stąd obraz ten mógł być interpretowany jako memento mori, ponieważ nawiązywał do śmierci poprzez symbol umieszczony obok aktów kobiecych. Te ostatnie z kolei mają znaczenie erotyczne, co wynika z pierwotnego tytułu obrazu „Le bordel philosophique”.

Nie zasięgałem języka, co mieli na myśli autorzy tekstu pisząc o „Braku”, ale zainspirowany tym opisem postanowiłem też stworzyć wiekopomne dzieło wzorując się na sprawdzonym procesie twórczym mistrza Pabla.

Obraz ukończyłem przed spotkaniem z bratem i jest on „rezultatem ogromnej pracy”, w trakcie której wielokrotnie zmieniałem „pierwotną koncepcję”. Jedna z pierwszych wersji przedstawiała siedem „syren”, pięć z przodu i dwie z tyłu, z których jedna miała w bagażniku sztuczną czaszkę. „Stąd obraz ten mógł być interpretowany jako memento mori, ponieważ nawiązywał do śmierci poprzez symbol umieszczony obok” leżących w bagażniku kalendarzy PKP. „ Te ostatnie z kolei mają znaczenie erotyczne, co wynika z pierwotnego tytułu obrazu” - „Le bordel na kołach ”.

Ponieważ zakończona praca zbyt mocno kojarzyła mi się z samochodem... z „Pejzażu...” Buffeta, więc ostatecznie zrezygnowałem z tej koncepcji.

W związku z tym, poniżej przedstawiam inną swoją pracę, z której nazwaniem mam pewien problem... bo jak nazwać obraz, który z każdej strony przedstawia zupełnie co innego? Zresztą zobaczcie sami:

image

Tych, którzy sobie sprawdzili i obrócili obrazek akurat o 180 stopni, nie muszę już informować, że to ten sam obraz, który pozwoliłem sobie zamieścić na wstępie niniejszego tekstu.

PS. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wszystkim miłośnikom sztuki (i pozostałym czytelnikom również) wszystkiego, co dobre, mądre i piękne. Wielu radosnych chwil, dobrych i pełnych zrozumienia ludzi dookoła siebie oraz życiowych celów wartych poświęcenia niezbędnego dla ich osiągnięcia... i przede wszystkim dobrego humoru.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura