PiS twierdzi, że skoro w konstytucji jest napisane w odniesieniu do sposobu orzekania przez Trybunał Konstytucyjny "większość", ale nie określono, jaka większość, bezwzględna czy kwalifikowana, to w ustawie o TK można było dookreślić, że kwalifikowana, czyli nie 50 procent plus jeden głos, ale dwie trzecie składu orzekającego.
Krytycy, najczęściej z tytułami prawniczymi, dowodzą, że skoro jest napisane "większość", to oznacza większość bezwzględną, bo gdyby chodziło o większość kwalifikowaną, to napisano by, "większość kwalifikowana". Dodają do tego mnóstwo reguł prawotwórczych i stosy odniesień do tak zwanej doktryny orzeczniczej.
A obywatel? Może sobie wybrać, kto ma rację. W zależności od tego, której stronie sceny politycznej sprzyja. Bo argumenty twórców ustawy i jej krytyków są czytelne wyłącznie dla ludzi, którzy siedzą w prawie po uszy.
Czy prawo jest dla prawników? A może należy jednak zmienić konstytucję, czy nawet napisać ją od nowa. Tak, aby każdy, a nie tylko eksperci od interpretacji układu chmur, rozeznawali się, o co chodzi w akcie prawnym, stanowiącym filar ustroju państwa. Jaki problem, żeby napisać wprost: "większość bezwzględna". O ile mniej roboty mieliby szamani dwudziestego pierwszego stulecia naszej ery. I o ile bardziej zwykli obywatele orientowaliby się w tym, co zakreśla prawne granice ich państwa.
Kontynuację bloga znajdziecie Państwo pod tym adresem: http://szmarowski.salon24.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka