Czekałem niecierpliwie, czy któryś z tuzów polskiego dziennikarstwa dostrzeże dość śmieszną zbieżność wypowiedzi niejakiego Ludwika D. - wicepremiera, ze sławnym tekstem jaki padł z ust szyszkownika Kikujadka w Kingsajzie. Jakoś nic. Cisza.
Kto widział ten wie, kto nie widział niech się dowie, że wrogiem Szuflandii, czyli krainy Krasnoludków, był układ pomiędzy pewnymi Krasnoludkami, opornymi na zadowolenie z uporządkowanego świata szuflad, z „polokoktowcami”, którym marzył się jakiś kingsajz.
Ostoją zasad szuflandzkich był Kikujadek wraz z wiernymi sobie żołędnikami (czyżby dupki żołędne?). Kikujadek nie miał, biedak, łatwego życia – wszędzie spiski i knowania. A jednak ten mąż łagodny nie stosował terroru w podstawowym zakresie (takie tam kręcenia na karuzeli, jajcarnia od czasu do czasu). Miał on w zanadrzu o wiele groźniejszą broń – dobroć i miłość.
Oglądam ci ja konwencję partii rządzącej i co widzę i słyszę? Ludwik D. – wicepremier, powiada:
- Należy „przeciwników i rywali PiS zalać oceanem dobrej woli", tak aby wspólnie z PiS ciągnęli "ten rydwan" (...).Nawet ci, co są przeciw nam, są z nami, tylko jeszcze o tym nie wiedzą”.
Łza wzruszenia mi się w oku zakręciła – jak pięknie on to powiedział. Jakież to ludzkie i dobre panisko, ... tyle, że jakbym gdzieś to już słyszał. Sięgnąłem do zasobów moich dwóch zwojów substancji szarej i pojawił się cytacik:
Kikujadek: „Ja wiem, polokoktowcy nas nie kochają. Ale my ich będziemy tak długo kochać, aż oni nas wreszcie pokochają”.
Albo inny kawałek, też jakoś pasujący:
Kikujadek: „Przeżyliście chwilę załamania, ja to rozumiem. Kiedy chce się uciec od tego wszystkiego i tylko jakaś siła obowiązku trzyma nas na miejscu. Sam znam to uczucie... Ale my nie jesteśmy mściwi. Jeżeli dobrowolnie zadeklarujecie na piśmie, że to był tylko chwilowy kryzys, jesteśmy skłonni wszystko wam wybaczyć.
Adaś: Właśnie o to chodzi, że nie zamierzam niczego podpisywać.
Kikujadek: Ty smrolu ty! A ty wiesz, że ty będziesz odpowiadał za złamanie formuły z premedytacją?! To jest zdrada stanu! To jest świadome podrzynanie gałęzi, na której my wszyscy wspólnie siedzimy!
Adaś: Jakiego stanu? To wszystko fikcja. Jeśli nie ja dziś, to jutro ktoś inny rozwali ją w gruzy!”
Coś mi się zdaje, że czeka nas jeszcze bardzo dużo jednostronnej miłości PiS-u. Będzie nas tak długo kochał, aż my go pokochamy, czy nam się będzie to podobało czy też nie. No chyba, że te wszystkie szuflady zawalą się w PiS-du jak u Machulskiego, zanim Kikujadkom uda się nas przekonać, że nie mamy innego wyjścia jak kochać ich ciągnąc rydwan, obrywając dość często batem i tylko z rzadka sycąc się marchewką.
Kingsajz dla każdego - zaczynam nieśmiało szeptem wznosić nieprawomyślny okrzyk.
Od zawsze nie podobało mi się to, co mnie otaczało. I - o dziwo - pomimo, że fundament mych przekonań nie zmienił się, to nadal mam wiele zastrzeżeń do rzeczywistości. Nie potrafiłem cieszyć się starym systemem, bo byłem zbyt liberalny, nie mogę i obecnym, bo jestem zbyt socjaldemokratyczny. Jak się człowiek nie obróci to system ma z tyłu, a i system go tam ma.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka