MyślidarNiezawisłowski MyślidarNiezawisłowski
145
BLOG

Jak ma się taką sztukę przed sobą, to...

MyślidarNiezawisłowski MyślidarNiezawisłowski Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Kiedy nie jestem na bieżąco i nie mam pojęcia, przeciw czemu aktualnie protestuje się, wtedy robię szybkie tournée po portalach społecznościowych Mai Ostaszewskiej i już mam pełną informację. Nie było chyba takiego protestu, w którym aktorka nie uczestniczyłaby, czy nie utożsamiała się z nim. Nie inaczej było w przypadku „Banana Gate".

Nie sądziłem, że po akcjach z wiewiórkami, dzikami, kornikami-drukarzami, czy z innymi „Sebami z sejczento” jest jeszcze w stanie zaskoczyć mnie, swoją groteskową formą, jakiś protest. A tu proszę! Bananowa afera dała radę. Zawiązał się swego rodzaju infantylny „ruch oporu” protestujący, w zasadzie, przeciw wszystkiemu, by tylko dopiec obecnej władzy. Prym wiodą nienachalnie inteligentni politycy, chcący przypomnieć o swoim istnieniu aktorzy i inni pożyteczni celebryci. Skupiają wokół siebie oczadziałe towarzystwo związane z KOD-em i Obywatelami RP, wśród których gros osób zupełnie nie wie, przeciw czemu protestuje. Jednak nie powód jest ważny, ważne jest, żeby protestować, bo PiS.

Ta cała „lepsza kasta” znajduje — zupełnie niezrozumiałą dla mnie — przyjemność z robienia z siebie publicznie skończonych kretynów i przekraczania, raz po raz, kolejnych granic żenady i kompromitacji. Powody i formy protestów są coraz bardziej absurdalne i, niestety, nie widać granicy tego zidiocenia, a, czym bliżej wyborów, może być jeszcze gorzej. Czekam tylko, kiedy totalniacy zaczną okupację siedziby PLL LOT w związku z wycofaniem z pokładów samolotów batoników Prince Polo. Tak sobie myślę, że gdyby prezes Jarosław Kaczyński publicznie powiedział, że nie można wyskakiwać z pędzącego pociągu, to po dwóch-trzech dniach mocno przerzedziłoby szeregi etatowych demonstrantów.

Idę o zakład, że gdyby te prace, które zostały usunięte z wystawy w Muzeum Narodowym w Warszawie, zamieścić na ulicznych billboardach, plakatach, czy na łamach gazet, to w jednej chwili przestałyby być sztuką. Te wszystkie „pihowiczki”, „szejringi-wielguski” i pozostałe „róże wielu dziwnych nazwisk”, w jednym momencie, dostałyby kociokwiku. Organizacje kobiece wyłyby wniebogłosy, że to obrzydliwie seksistowskie, że to haniebne uprzedmiotawianie kobiet, i tak dalej, i w ten deseń. Czy to ma coś wspólnego z kulturą i sztuką? Nie wiem, nie znam się, ale gdy zobaczyłem zdjęcia z wystawy, to przypomniały mi się słowa serialowego Leszka Góreckiego: „Jak ma się taką sztukę przed sobą, to niełatwo zachować kulturę".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości