Przyleciał Obama. Prezydent USA w Polsce, nawet gdyby przybył celem zakupu pietruszki na bazarze, to wydarzenie rzadki i wielkie. Ale tym razem okazuje się, że nie. PiS i jego zwolennicy, którzy dotychczas piali z zachwytu nad współpracą z USA mówią że to guzik nie wizyta. Przescigaja się w umniejszaniu jej znaczenia. Wręcz chyba przyjazd Obamy jest w ich mniemaniu kolejna kompromitacją rządu Tuska i prezydenta Komorowskiego. Co innego krótka rozmowa L.Kaczyńskiego przy obiedzie w ONZ oczywiście. Takie kilka minut to było wielkie dokonanie. I jakie owocne. W końcu dzisiejsza polityka USA nastawiona na Polskę to, jakby nie patrzeć, efekt własnie tamtej rozmowy.
A do całego uporządkowanego, czarno-białego świata swoje dorzucił jeszcze Lech Wałęsa. Miało być fajne wyśmianie całej imprezy, pokazanie, że to salon sobie z Obamą spotkanko strzelil a tu kicha. Wałęsa mówi troche to samo co krytykanci wizyty. namieszało się cholera. No i jeszcze Jarosław kaczyński lekkomyslnie będzie na spotkaniu z Obamą.
Cholera, jak to teraz komentować?
Inne tematy w dziale Polityka