wiesława wiesława
8417
BLOG

Wrażenia widza wczorajszego spektaklu w Sejmie

wiesława wiesława Sejm i Senat Obserwuj temat Obserwuj notkę 174

Wczoraj, 4 czerwca 2020 r., podczas obrad plenarnych sejmu doszło do kolejnej awantury zainicjowanej przez lidera PO, posła Borysa Budkę. Po pierwszych zdaniach wypowiedzianych z mównicy sejmowej przez poseł Barbarę Nowacką, zgłaszającą wniosek o wotum nieufności dla ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, lider PO podniósł się ze swego miejsca i rozpoczął histeryczny atak na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego oraz wicepremiera Piotra Glińskiego, którzy rozmawiali z ministrem Szumowskim przy ławach rządowych. Wg Borysa Budki, okazali oni brak kindersztuby, ponieważ „odwrócili się plecami” do przemawiającej poseł Nowackiej. 

Mam prośbę, to jest wotum w stosunku do pana ministra i zachowujcie się państwo odpowiednio. Proszę usiąść! To nie jest pana folwark panie prezesie – krzyczał Borys Budka.

 Na słowa upomnienia prowadzącego obrady wicemarszałka Terleckiego posłowie opozycji zareagowali wrzaskiem i wyzwiskami pod adresem PiS, a prezesa Kaczyńskiego w szczególności. W pewnym momencie Jarosław Kaczyński odpowiedział słowami: Takiej hołoty chamskiej to jeszcze nikt nie widział w tym Sejmie.

Te słowa stały się przysłowiową benzyną użytą do gaszenia ognia. Awantura nasiliła się i prowadzący obrady był zmuszony zarządzić przerwę, aby przerwać ten spektakl urządzony przez „wybrańców narodu”.

Prezes Jaroslaw Kaczyński się myli, gdyż w dwudziestoleciu międzywojennym podobne karczemne zachowania w gmachu na ulicy Wiejskiej miały miejsce wiele razy. Świadczą o tym słowa Józefa Piłsudskiego napisane 91 lat temu w artykule DNO OKA czyli wrażenia człowieka chorego z sesji budżetowej w Sejmie (5 kwietnia 1929):

 „[…] Nigdy dotąd w Polsce pomimo wielkich nadużyć, nawet powiedzmy łajdactw, żaden minister nie był zaczepiony groźbą Trybunału Stanu, oprócz znanych wielkich brudów, związanych z ministrem finansów Kucharskim, które zresztą nie zostały odesłane do prania w Trybunale Stanu, gdyż większość sejmu z tem się nie zgodziła, jedynie poseł Moraczewski, który sprawę przeciwko Kucharskiemu prowadził, został wyśmiany i zlekceważony za chęć pociągnięcia jakiegokolwiek ministra przed Trybunał Stanu. Zdarzyło się to jednak po raz drugi w naszej historii w stosunku do kolegi mego p. ministra finansów Czechowicza, człowieka, który pracą swoją uporządkował otrzymany w zupełnym nieporządku system po datków i doprowadził swoją pracą państwo do tego, że przykładem świecić może wszystkim innym państwom, gdy Polska przy jego zarządzie skarbem, dotychczas bilansuje swój budżet nie deficytem, lecz przewyżką dochodów nad wydatkami. Czyżby więc obecny sejm, sięgając do tak wyjątkowych praw, jak Trybunał Stanu, chciał w ten sposób powiedzieć, iż woli brudy i nadużycia, niż uczciwą pracę?

[…]

I gdy pomyśle co może prowadzić ludzi do tego rodzaju znikczemnienia, to nie mogę nie powiedzieć, że usprawiedliwić i wyjaśnić to znikczemnienie może jedynie przyzwyczajenie do w ogóle nikczemności zwyczajów i obyczajów sejmu w Polsce. W tych zwyczajach i obyczajach leży wychowanie posła w sposób najbardziej nieprzyzwoity, najbardziej hultajski, jaki sobie wyobrazić można, gdyż główna myśl i główne staranie tych panów jest zawsze o utrzymanie zupełnej bezkarności posła za wszystkie jego czynności, chociażby najbardziej nieprzyzwoite i najbardziej sprzeczne z najelementarniejszym poczuciem honoru. […]

W tej amoralnej atmosferze, w tej atmosferze „moral insanity”, słabe głowy tak przesiąkają swoją niczym nie usprawiedliwioną wielkością, że staje się dość niemożliwym obcowanie z takimi ludźmi, tak jak powiedzmy, jak dość trudnym jest obcowanie, nawet dla lubiących bardzo dzieci, z dziećmi z zakładów poprawczych. Ci panowie, konkurujący wiecznie z jedynym suwerenem państwa, gdyż sami czują się suwerenami, dochodzą w swoim postępowaniu – powtarzam, przy bardzo słabych często głowach – do mniemania, ze jeżeli go brzuch zaboli jest z tego powodu w złym humorze, to jest to najważniejszy wypadek dla całego państwa. […] Każdy z posłów ma prawo wrzeszczeć, krzyczeć, ma prawo rzucać obelgi, ma prawo oszczercze pisać interpelacje, dotykające honoru innych, ma prawo i przywilej zachowywać się jak świnia i łajdak, natomiast ci, co tak ciężko pracują, jak to jest z ministrami, pobierając za szaloną pracę jakieś głupie grosze, muszą zewnętrznie okazywać nadzwyczajny dla tej sali szacunek.

[…] W tych warunkach praca tych, co krajem rządzą , którzy tyle roboty swej wkładali w swoje resorty, że praca ich przeważa najczęściej przeciętnie wymaganą ilość pracy ludzkiej w tych warunkach, powtarzam — życie takich ministrów z panami chorymi na fajdanitis poslinis stać się musi jakąś katorgą nie do zniesienia. To też nigdy nie zapomnę określenia jednego z najinteligentniejszych naszych ministrów, że po rozmowie musowej dla niego z panami posłami ma on wrażenie, że wyszedł z menażerii, napełnionej złośliwemi małpami, załatwiającemi wszystkie swoje potrzeby publicznie, nie starającymi się wcale być podobnymi do ludzi. I doprawdy, nigdy nie rozumiem, jak w takim fajdanitis poslinis szukać jakiego prestiżu sejmu, kiedy to tylko obniżanie człowieka...

[…]

Naturalnie zdarzają się takie przypadki, ze wielki Stwórca świata komuś zapomni zawiesić w głowie latarnię. I co na to poradzisz? Czyż można Panu Bogu zaglądać w jego kuchnię ludzką? A może wielki Stwórca w swym miłosierdziu nad naszą biedną i skołataną ojczyzną chciał z tego durnego hebesa stworzyć ilustrację bodaj najjaskrawszą, jak fajdanitatis poslinis jest nie tylko nikczemnym, ale idiotycznym. Niewątpliwie wielkie przysłowie polskie twierdzi, że lepiej z rozumnym przegrać, niż z durniem wygrać. Przysłowie słuszne i dlatego fajdanitatis poslinis jest nie tylko piekielnie głupim, jest najbardziej wstrętnym i obrzydliwym. […]”


Niedawno w jednym z programów publicystycznych w TVP Info, poseł Napieralski powiedział, że z informacji, które otrzymał z kancelarii Sejmu wynika, iż koszt jednego dnia obrad plenarnych sejmu wynosi 1 500 000 zł. Półtora miliona złotych. Takie pieniądze wydaje polskie państwo na finansowanie niemądrych i z gruntu nieodpowiedzialnych zachowań pań i panów posłów.

Wczorajsza awantura umocniła mnie w przeświadczeniu, że nasz system stanowienia prawa wymaga gruntownej zmiany. Oczekiwanie, że prawo stanowione w taki sposób, jak to ma miejsce obecnie, będzie dobrym prawem, jest irracjonalne. Główną przyczyną jest wyraźny deficyt intelektualnych kwalifikacji do takiej pracy cechujący większość parlamentarzystów. Jest on szczególnie jaskrawo widoczny u parlamentarzystów obecnej kadencji.

Oprócz deficytów intelektualnych, obserwujemy u tych osób także kompletne pomieszanie pojęć co do roli parlamentarzysty. Znaczna liczba tych wybrańców narodu jest przekonana, że sejm to miejsce urządzania wesołych happeningów, sesja sejmowa to komedia dell'arte, a parlamentarzysta to aktor. Aktor dobrze opłacany i zwolniony z obowiązku samokontroli wypowiadanych słów.

***

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

• https://wpolityce.pl/polityka/503406-awantura-w-sejmie-mocne-slowa-prezesa-pis-do-opozycji

• Józef Piłsudski, DNO OKA czyli wrażenia człowieka chorego z sesji budżetowej w Sejmie (5 kwietnia 1929) [w] Wybór Pism, Ossolineum, Wrocław 1999 r., str. 288 – 295)


wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka