Od kilku lat zbrodnia w Jedwabnem jest wykorzystywana przez wielu ludzi do piętnowania polskiego antysemityzmu. Ze szczególną zaciekłością wykorzystuję tę zbrodnie jeden z blogerów S24, aby atakować Polaków za mord dokonany pod auspicjami innego, niemieckiego państwa, bez udziału państwa polskiego.
Bloger Amstern roztrząsa sumienie Polaków z wielkim zapałem od lat. Dzisiaj znowu wrócił do swego ulubionego zajęcia, wykorzystując jako pretekst notkę Lestata o dziecku które padło ofiarą ataku na Polska Pocztę w Gdańsku 1 września 1939 r.
Zastanawia mnie od dawna, dlaczego spalenie przez Niemców około 800 Żydów polskich w synagodze białostockiej 27 czerwca 1941 roku nie przyciągnęło nigdy uwagi tego blogera. Czyżby Żydzi z Białegostoku byli mniej ważni lub mniej umęczeni? Bardzo łatwo jest bić się w cudze piersi, w piersi biednych i prostych ludzi z Jedwabnego, chroniąc jednocześnie rzeczywistych winowajców.
Dlaczego nigdy Amstern nie poświęcił chwili uwagi spaleniu w bożnicy w Dynowie dwóch młodych Żydów z tego miasteczka:
11 września 1939 roku wkroczyli Niemcy do Dynowa. Za kilka dni w same święta Rosz-Haszana, zjechała grupa gestapowców, a wysiadłszy z aut, z miejsca przystąpiła do łapania Żydów po ulicach. […]Następnego dnia, a więc drugiego dnia świąt Rosz-Haszana, wkroczył oddział gestapowców do bóżnicy w Dynowie, a zebrawszy rodały i ksiązki do modlitwy na jeden stos, oblali go benzyną i podpalili. W ten sposób spłonęła bóżnica, a następnie dwa dalsze domy modlitwy wraz z rodałami i księgozbiorem pism talmudycznych. Do płonącej bóżnicy wrzucili i spalili żywcem dwóch młodych Żydów, którzy mieszkali w domu obok bóżnicy. Byli to: pomocnik piekarski Izrael Kehr i cholewkarz Józef Rogel.
(relacja Sachera Grünbauma, 11.06.1945 (fragment), Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie, 301/2182)
Czy dlatego, że w obu podanych przypadkach: spalenia polskich Żydów w synagodze w Białymstoku i w bóźnicy w Dynowie, oprawcami byli niewątpliwie funkcjonariusze III Rzeszy?
Inne tematy w dziale Rozmaitości