wiesława wiesława
972
BLOG

Religijność najstarszej córy Kościoła

wiesława wiesława Polityka Obserwuj notkę 21

W notce  http://epkun.salon24.pl/680056,pelne-koscioly-we-francji-to-kleska-islamistow

możemy przeczytać:  kiedy zapełnią się kościoły we Francji, wtedy islamiści przegrają. Każdy zamach islamski powinien wywoływać powroty i większą konsolidację chrześcijan.

Realizacja tej koncepcji nie będzie jednak łatwa, ze względu na stopień dechrystianizacji społeczeństwa francuskiego. Po 1500 latach od chrztu Chlodwiga w mieście Reims, Francja, „najstarsza córa Kościoła” jest obecnie krajem wymagającym działania misjonarzy.

W 2005 roku ks. Jerzy Skotnicki, z archidiecezji częstochowskiej podjął pracę we Francji w diecezji Poitiers. Przez rok pracował w jednej z francuskich parafii, a właściwie w 12 parafiach; nastepnie biskup Poitiers powierzył mu 5 parafii w innej części diecezji, w wiejskim terenie.

O swojej pracy ks. Skotnicki tak opowiadał w 2011 roku (wywiad w tygodniku „Niedziela”):

Gdy rozpoczynałem pracę i ksiądz proboszcz powiedział mi, że jest do obsługi 12 parafii, pomyślałem, że pewnie księża są na urlopach. Okazało się, że nikt na urlop nie wyjechał, tylko taka jest nasza misja. Czyli - we Francji brakuje księży. To było pierwsze uderzenie. Drugie - to mała liczba wiernych, praktykuje może 5 proc. Jest to więc praca o charakterze dość elitarnym. Myślę jednak, że ta mała liczba katolików jest wynagradzana głębią wiary tych ludzi i ich potrzebą kapłana. U nas, w Polsce, wydaje się oczywiste, że w parafii jest ksiądz. We Francji natomiast, jeśli wierni mogą przeżywać pogrzeb z księdzem, to jest to dla nich takie szczęście, jakiego tutaj chyba nikt nie doświadczył. Gdy przebywam np. na urlopie, a w mojej francuskiej parafii jest w tym czasie pogrzeb, to prowadzą go w całości osoby świeckie. 
Kolejna sprawa - wielkie piętno na Kościele francuskim wywarła rewolucja francuska. W 1905 r. nastąpił rozdział Kościoła od państwa, które zagarnęło całe mienie kościelne - kościoły, plebanie, pola, lasy. W 1968 r. miała miejsce tzw. rewolucja kulturalna, nazywana seksualną, na którą w Kościele nałożyły się zmiany posoborowe. We Francji od kapłaństwa odeszła wtedy ponad połowa księży. Do dziś zresztą we francuskim Kościele katolickim nie ma jedności: są księża tradycjonaliści; są księża integryści, którzy nadal odprawiają Msze św. po łacinie, tyłem do ludzi, i - dziwna rzecz - mają pełne kościoły wiernych; są księża progresiści, którzy bardzo lekko traktują szczególnie liturgię. Nie ma kultu Eucharystii takiego, jaki jest w Polsce. 

[…] Kiedy zostałem samodzielnym duszpasterzem, postanowiłem w soboty, w dniu, kiedy plac przed moim kościołem zamienia się w ogromny rynek, wprowadzić wystawienie Najświętszego Sakramentu. Po zakończeniu naszej pierwszej adoracji, na której było raptem 8-10 osób, przyszła do mnie kobieta ze łzami w oczach, mówiąc: - Proszę księdza, ja to widziałam 40 lat temu! Po prostu nie było tego w diecezji. Biskup nie proponował tego typu nabożeństwa...

[…]

Oczywiście, biskup może mieć swoich współpracowników, ale to on musi ich stymulować, inspirować i w jakimś sensie kontrolować. Często też sam bardzo się angażuje, chociaż np. wierni świeccy w Kościele francuskim są chyba bardziej aktywni niż w Polsce. W każdej z pięciu moich parafii jest ktoś, kto pełni funkcję proboszcza, funkcję administracyjną, i jest skarbnik lub ekonom - od spraw finansowych, są osoby odpowiedzialne za szerzenie wiary oraz za dzieła miłosierdzia. Ja nie zostałem mianowany do konkretnej parafii, tylko do sektora pastoralnego złożonego z pięciu parafii. Mam te parafie nadzorować, służyć im posługą kapłańską, ale wspólnoty te zarządzane są przez takie właśnie osoby.

[…]

Rozpocząłem teraz w swojej francuskiej parafii odwiedzanie osób chorych, samotnych i starszych, które pozostają w domach. W każdej z parafii osoba odpowiedzialna za dzieła miłosierdzia zna te osoby, odwiedza je, proponując im poznanie swojego proboszcza. Odwiedzam tych ludzi po to, by mnie poznali. I bardzo często po pierwszej czy drugiej wizycie jest prośba o spowiedź, o Komunię św. Zaskoczyło mnie to, że były osoby, które przez 4-5 lat nie miały osobistego kontaktu z kapłanem.

- Dotykamy tu problemu sakramentów świętych. Jak Ksiądz radzi sobie z tą sprawą jako proboszcz pięciu parafii?

- Jeśli chodzi o Eucharystię, to tak mam zorganizowane odprawianie Mszy św., że w każdej parafii jest Msza św. 2 razy w miesiącu: w sobotę wieczór i w niedzielę rano, a w każdą niedzielę w Vivonne, gdzie mieszkam. Gdy chodzi o spowiedź, wytknąłem kilkakrotnie moim kolegom, księżom francuskim, że w tym Kościele bardzo często z wyjątku robi się regułę. Chodzi o rozgrzeszenie kolektywne, które jest na porządku dziennym. Ludzie przychodzą na nabożeństwa pokutne z okazji Wszystkich Świętych, Bożego Narodzenia, Wielkanocy, jest, oczywiście, rachunek sumienia, modlitwa, adoracja Krzyża, a potem jednym ruchem ksiądz rozgrzesza wszystkich obecnych. Ta forma rozgrzeszenia istnieje w Kościele, ale jest uwarunkowana. Ja nie rozgrzeszam zbiorowo, zapraszam ludzi do spowiedzi indywidualnej. Współpracuję z dwoma księżmi, z Włochem i z księdzem z Kongo, i spowiadamy indywidualnie. Na początku było trudno, ludzie byli zaskoczeni, że ksiądz zaprasza ich do spowiedzi indywidualnej. Ale przekonali się, że warto. Spowiadam najczęściej na prośbę - ktoś do mnie dzwoni i umawia się na spowiedź, wyznaczam dzień, godzinę. 
Bierzmowanie jest we Francji mało popularne, zostało zastąpione wyznaniem wiary. Katecheza trwa tam cztery lata, przeznacza się na nią dwie godziny w miesiącu. Na zakończenie katecheza prowadzona jest przez rodziców lub osoby dobrej woli. Dziecko kończy czwarty rok katechezy, wyznaje swoją wiarę - a potem czasami spotykamy się dopiero przy ślubie. 
Raz w miesiącu w sobotę spotykam się z wszystkimi dziećmi na wspólnej katechezie. Kiedy na początku zaprosiłem dzieci do kościoła, by im pokazać wystawienie Najświętszego Sakramentu, zachwycone oświetloną monstrancją, dymami kadzielnymi, zapytały katechetkę, jak się to słoneczko nazywa. Odpowiedziała, że nie wie, i wysłała je do księdza...

- Jak to odbiera biskup, który przecież osobiście udziela bierzmowania?

- Akceptuje to. Dlatego wspomniałem wcześniej o biskupie pobożnym, eucharystycznym, który by zaproponował częstsze bierzmowanie - obecnie raz na 5 lat. I bardzo mocny katechumenat. Przez 5 lat mojej pracy przygotowałem 8 osób dorosłych do chrztu. Ostatnią osobą był 33-letni mężczyzna, którego narzeczona chciała mieć ślub kościelny. Przyszli na rozmowę, okazało się, że trzeba prosić o dyspensę w kurii i przygotować się do chrztu. Po roku ten mężczyzna odkrył Chrystusa i prosił o chrzest, by być chrześcijaninem. W przygotowaniu dorosłych do chrztu towarzyszy mi 6-osobowa ekipa. Jest wśród nich pan, który skończył 6-letnie studia teologiczne, a z zawodu jest elektronikiem. Być może będzie diakonem stałym. W diecezji mamy ok. 270 księży i prawie 140 diakonów stałych.

- Pamiętam pierwszą wizytę Ojca Świętego Jana Pawła II we Francji i jego pytanie: „Francjo, co zrobiłaś ze swoim chrztem?”. Co należałoby zrobić we Francji, żeby odnowić chrześcijaństwo? Czy misja, którą Ksiądz zamierzał wypełnić w Afryce, może być realizowana we Francji?

- Każdego człowieka można nawrócić, dopóki żyje. Można nawrócić i Francję, i Polskę - nie możemy być tanimi optymistami i twierdzić, że w Polsce nie ma nic do roboty, a trzeba nawracać tylko Francję. Natomiast nie można porównywać nawracania Afryki i Francji. W Afryce, żeby głosić Ewangelię ludziom, trzeba ich najpierw nakarmić - jak nie da się im jeść, nie będą słuchać. We Francji nie trzeba ludzi karmić, bo jest obfitość jedzenia, natomiast jest wiele problemów o podłożu psychologicznym. Nie spotkałem w Polsce tylu osób o tak słabej psychice. Nasza religijność powoduje, że jesteśmy mocni psychicznie, że widzimy sens życia, mimo że jest czasem trudno, i trzymamy się. Francuzi są nieodporni psychicznie, łatwo się zniechęcają, załamują. 
Mówiąc o nawracaniu Francji, trzeba tu tego, o czym mówił Benedykt XVI w swoim wywiadzie: przywrócić miejsce Boga w życiu każdego człowieka. Moim wiernym parafianom powtarzam wciąż, że bez życia w jedności z Jezusem nie ma chrześcijaństwa.

- Czy apel Jana Pawła II, wygłoszony we Francji, odniósł jakiś skutek?

- W trzecim tysiącleciu Kościół we Francji trochę drgnął. Jest to częściowo zasługa dość wyrazistego islamu - Kościół katolicki staje się właściwie jedyną realną przeciwwagą dla naporu kultury islamu. Francja jest najbardziej islamskim krajem w Europie. Oficjalnie mieszka tam 8 mln muzułmanów. Dzieci muzułmanów urodzone we Francji są Francuzami. Mówi się o 20-milionowej liczbie francuskich muzułmanów na 60 mln ludności Francji. Stąd Kościół katolicki we Francji trochę się rozmywa. Jestem w Vivonne kapelanem w więzieniu, które liczy 600 osób, kobiet i mężczyzn, gdzie 80 proc. stanowią muzułmanie. Do posługi tym ludziom jest 3 imamów i 1 kapłan. 
Istnieje też kwestia pewnego nacisku islamu. Muzułmanie roszczą tu sobie prawa, co jest uwarunkowane dawnymi koloniami. Oni przyjeżdżają do Francji jak do swojego kraju, do znajomych, i czują się tu jak u siebie. Ta presja jest tak duża, że odnoszę wrażenie, iż Kościół katolicki we Francji jest delikatnie faworyzowany, bynajmniej nie z miłości do Chrystusa, lecz z obawy przed islamem.

[…]

 Tak więc bez Eucharystii nie nastąpi ani odrodzenie, ani umocnienie Kościoła. Taka jest moja refleksja na kanwie pracy we Francji - w Kościele katolickim, który jest piękny. W mojej pierwszej parafii był kościół z IX wieku, konsekrowany w 910 r., kiedy Polska nie była jeszcze ochrzczona! W Vivonne kościół jest z XI wieku, a podczas prowadzonych tam prac remontowych wydobyto sarkofagi z V wieku. 
We Francji można zobaczyć korzenie żywego Kościoła. Trochę w wersji muzealnej, jako obiekty, budowle, ale także jako odrodzenie, które powoli - jak mówił Jan Paweł II - jak wiosna, ale przychodzi. Są młodzi księża, aktywni, spontaniczni, radośni. Ja też, mimo kłopotów i trudności, które są wszędzie, staram się być księdzem radosnym, uśmiechniętym, by pokazywać, że wiara daje radę, nawet w trudnościach.

[…]

Co można powiedzieć o rodzinie francuskiej?

- We Francji funkcjonuje określenie: stara Francja. To wielopokoleniowe rodziny, które pielęgnują wiarę, tradycję i dbają o więzy rodzinne, podobnie jak w Polsce. Niestety, nowoczesne francuskie wspólnoty rodzinne pozbywają się osób starszych, bardzo rozpowszechnione są domy opieki dla tych osób (w każdy poniedziałek odprawiam w jednym z takich domów Mszę św.), ale są też rodziny, w których osoby starsze mają swoje miejsce. Ok. 80 proc. tzw. rodzin nowoczesnych żyje bez ślubu, nawet cywilnego. Jest tzw. mariaż pokojowy - układ w merostwie dotyczący finansów, spraw materialnych; są małżeństwa po rozwodach, po kolejnych związkach, z których dzieci są często mocno zagubione. Mówiąc na katechezie o Bogu jako naszym Ojcu, mam problem, bo dziecko ma np. trzeciego tatę i nie ma poczucia prawdziwego ojcostwa, gdyż w jedną sobotę jest u mamy, w drugą - u ojca biologicznego, a w domu ma drugiego czy trzeciego „wujka”, do którego zwraca się zresztą po imieniu. Te rodziny nie są mocne od strony państwowej, socjalnej, a co mówić o aspekcie religijnym. Ale, jak wspomniałem, jest też tzw. stara Francja.

- Z pewnością rodziny tej starej Francji są bazą dla katolickiej parafii we Francji...

- Tak. To są osoby praktycznie regularnie obecne na Mszy św., angażujące się w działania parafii i odpowiadające na jej potrzeby. Nawiążę tu do duszpasterstwa więziennego, w którym zaangażowanych jest ok. 60 osób świeckich i 4 księży. Połowa z tych osób to ludzie starej Francji, panie i panowie, którzy przychodzą, by pomagać osobom osadzonym w odnalezieniu się. Były wśród więźniów przypadki prośby o chrzest, o bierzmowanie. Tak, to jest baza katolickiej parafii. I są młode małżeństwa, które proszą o ślub katolicki. Raz w roku zapraszam wszystkich, którzy wzięli ślub w minionym roku, jest Msza św. dla rodzin, które ochrzciły dzieci. Przychodzą nawet tacy, którzy nie są związani sakramentem małżeństwa. Zawsze jest okazja, żeby coś powiedzieć, pokazać i zachęcić.

[…]

- Czy w chwilach trudnych Francuz szuka pomocy u Boga?

- To normalne - jak trwoga, to do Boga. Ludzie dzwonią z prośbą o modlitwę, kiedy wydarzył się wypadek czy gdy ktoś jest chory. To jest ludzkie i naturalne, że w chwilach kryzysowych człowiek przypomina sobie, że jest Bóg - Ktoś ponad nami, w Kim można szukać pociechy, oparcia i ratunku. Spotkałem się z osobami, które na co dzień nie są religijne, ale kiedy zostały dotknięte przez problemy życiowe, prosiły, by towarzyszyć im modlitwą. Nawet osoby niewierzące proszą czasem o pogrzeb w kościele dla swych bliskich.

Cały wywiad z ks. Skotnickim można przeczytać na stronie:

 

wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (21)

Inne tematy w dziale Polityka