wiesława wiesława
2877
BLOG

Moje podziękowanie dla kpt. Zbigniewa Radłowskiego

wiesława wiesława Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 74

28 grudnia 2018 roku, po trwającym trzy lata procesie, Sąd Okręgowy w Krakowie wydał wyrok w sprawie serialu „Nasze matki, nasi ojcowie”, zrealizowanego wg wzorów propagandy dra Josepha Gōbbelsa, pokazującego żołnierzy Armii Krajowej jako grasujące po lasach antysemickie bandy. Uważam, że ten wyrok ma wielkie znaczenie, ponieważ może przyczynić się do zmiany postrzegania Polaków jako antysemitów współodpowiedzialnych za Holocaust. 

Serial „Nasze matki, nasi ojcowie” był emitowany przez stacje na całym świecie, gromadząc ogromną widownię. TVP 1 wyemitowała ten serial w 2013 roku. Pod koniec czerwca 2013 r. warszawska prokuratura rejonowa odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie publicznego znieważenia narodu polskiego w związku z emisją filmu w TVP. Prokuratura wskazywała, że takie przestępstwo można popełnić jedynie umyślnie, zaś z informacji TVP wynikało, że jej zamiarem było umożliwienie widzom wyrobienia sobie opinii o filmie, który był oceniany jako kontrowersyjny. Po złożeniu zażalenia przez Redutę Dobrego Imienia podjęto postępowanie, jednak później je umorzono.  

Wtedy kpt. Zbigniew Radłowski, żołnierz Armii Krajowej oraz Światowy Związek Żołnierzy AK zdecydowali się wytoczyć proces cywilny. Oskarżyli oni UFA Fiction oraz program telewizyjny ZDF, czyli producentów serialu, o naruszenie dóbr osobistych rozumianych jako prawo do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności oraz wolności od mowy nienawiści. Pełnomocnikami procesowymi kpt. Radłowskiego zostali dr Monika Brzozowska-Pasieka i mec. Jerzy Pasieka.

Ten proces od początku był bardzo trudny, dlatego że pierwszą kwestią, z którą się zderzyliśmy, to kwestia, który sąd ma rozstrzygać ten proces - czy sąd w Polsce, czy sąd w Niemczech. Druga rzecz - według jakiego prawa: polskiego czy niemieckiego? Sąd to rozstrzygnął, ponieważ uznał, że właściwy jest Sąd Okręgowy w Krakowie i procedujemy według prawa polskiego - powiedziała mec. Monika Brzozowska-Pasieka.

Pozywający domagali się

1. Przeprosin od producentów filmu, wszędzie tam, gdzie serial „Nasze matki, nasi ojcowie” był emitowany. Przede wszystkim w Telewizji Polskiej, a także na stronach internetowych ZDF i UFA Fiction.

2. usunięcia liter AK z opasek ludzi wyglądających nie jak żołnierze, ale banda rabunkowa.

3. wyświetlania na początku filmu planszy, informującej, że wszystkie postaci są fikcyjne, a wszelkie podobieństwo do postaci i wydarzeń autentycznych jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.

4. symbolicznego zadośćuczynienia w kwocie 25 tys. zł.

Natomiast pełnomocnicy pozwanych producentów wnosili o odrzucenie pozwu bez jego merytorycznego rozpoznania, co uzasadniali tym, że sąd polski nie jest właściwy do rozpoznawania sporu. Na wypadek, gdyby sąd nie odrzucił pozwu, wnieśli o jego oddalenie wskazując, że film miał pobudzić dyskusję polityczną, dyskusję na temat rozliczenia Polaków z przeszłością. Powoływali się przy tym na wolność artystyczną, która rzekomo pozwala na pokazywanie w taki sposób żołnierzy Armii Krajowej.

Proces rozpoczął się po trzech latach starań, 18 lipca 2016 roku. Sąd oddalił argument o niewłaściwości jurysdykcji krajowej, uznając, że polski sąd ma prawo i obowiązek procedować w tej sprawie, skoro film był dostępny także na terenie Polski. Ma też prawo ocenić tego skutki - podkreślił sędzia Kamil Grzesik. Do sprawy przystąpiła także Prokuratura Okręgowa w Krakowie "z uwagi na ważny interes społeczny". Sąd uwzględnił część wniosków dowodowych obu stron, m.in. dotyczących przesłuchania konsultantów i producentów na temat intencji i przesłania filmu oraz autorki kostiumów. Zarządził, że niemieccy świadkowie zostaną przesłuchani przez polski sąd za pomocą telekonferencji.

W kwietniu 2017 roku przed Sądem Okręgowym w Krakowie (za pomocą telekonferencji) stanął producent i członek zarządu UFA Fiction Benjamin B. Pytany o niemiecką odpowiedzialność za zbrodnie II wojny światowej, Beniamin B. powiedział, że jego zdaniem została ona wystarczająco przedstawiona w serialu:

Winę za II wojnę światową ponoszą Niemcy. Główni bohaterowie tego filmu czują się winni śmierci innych ludzi. Ta wyłączna wina jest centralnym tematem tego filmu. Niemieckie zbrodnie zostały tu pokazane wyraźnie jak nigdy wcześniej, a żaden z bohaterów nie jest moralnie jednoznaczny. Celem „Nasze matki, nasi ojcowie” było pokazanie, że na wojnie po stronie niemieckiej nie walczyły zaprogramowane na zabijanie roboty, a zwyczajni ludzie. Ojcowie, matki i dziadkowie współczesnych Niemców.

Beniamin B. nie wyjaśnił jednak jak to się stało, że owi zwyczajni ludzie, ojcowie, matki i dziadkowie współczesnych Niemców,  uczestniczyli w takich działaniach, które zanim nastała dekada III Rzeszy mogły wydawać się nieprawdopodobne i niewiarygodne: w mordowaniu istot ludzkich, które zostały uznane za podludzi.

W sierpniu 2017 roku krakowski sąd postanowił powołać biegłego z zakresu kinematografii z Uniwersytetu Łódzkiego na okoliczność ustalenia kategorii filmu „Nasze matki, nasi ojcowie” oraz sposobu przedstawienia w filmie żołnierzy Armii Krajowej. Postanowił także powołać biegłego historyka na okoliczność zgodności z prawdą przedstawianych w serialu informacji historycznych, dotyczących sposobu prezentacji żołnierzy AK. Pełnomocnicy pozwanych sprzeciwili się powołaniu polskich biegłych historyków i biegłego z zakresu kinematografii, bowiem ich zdaniem: Polacy wychowani w kulcie Armii Krajowej nie będą w stanie obiektywnie ocenić filmu. Zinterpretują film m.in. przez pryzmat swojego wychowania, wiedzy historycznej, poglądów politycznych”. Zdaniem pełnomocników strony pozwanej sąd powinien powołać niemieckich biegłych, którzy „mają szeroką faktyczną wiedzę w zakresie antysemityzmu w Armii Krajowej”. Tylko oni, zdaniem strony pozwanej, mogą rzeczowo ocenić niemiecki film o polskim antysemityzmie w szeregach AK.

28 grudnia 2018 roku, po trzech latach procesu, Sąd Okręgowy w Krakowie ogłosił wyrok nakazujący producentom niemieckiego serialu (UFA Fiction oraz ZDF) publikację przeprosin. Zgodnie z tym wyrokiem, niemiecka wytwórnia filmowa UFA Fiction oraz niemiecka stacja telewizyjna ZDF - producenci składającego się z trzech części serialu - swoje przeprosiny winny zamieścić w telewizji ZDF oraz w Telewizji Polskiej (która wyemitowała ów serial w 2013 r.), a także na swoich stronach internetowych. Poza tym przed każdą kolejną emisją serialu powinni zamieszczać oświadczenie o roli żołnierzy AK w czasie II wojny światowej.

Ponadto stacje UFA Fiction oraz ZDF mają solidarnie zapłacić na rzecz 94-letniego powoda, żołnierza AK, Zbigniewa Radłowskiego 20 tys. zł.

W ustnym uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Kamil Grzesik powiedział:

"Sąd nie zajmował się oceną zachowania wszystkich Polaków. W tej sprawie sąd zajmował się oceną sposobu przedstawienia żołnierzy AK w ramach niemieckiego serialu „Nasze matki, nasi ojcowie". Sąd nie kwestionuje i nie zamyka dyskusji historycznej, lecz uważa, że jednostronne, wyrwane z kontekstu zdarzenia, jednostkowe, nawet jeśli miały miejsce, przedstawione tak, że miały dać obraz całej Armii Krajowej, są nieuprawionym działaniem. "

Pełnomocnik strony pozwanej zapowiedział złożenie apelacji od tego wyroku.

Odnosząc się do całej sądowej batalii weteran AK kpt. Zbigniew Radłowski już po ogłoszeniu wyroku powiedział:

Długo żyłem, wiele przeżyłem, ale żadne z moich dotychczasowych doświadczeń nie przygotowało mnie na tę sytuację - na konieczność walki o prawdę historyczną w sądach, kilkadziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej. Prawda o wydarzeniach, które były udziałem wielu milionów Polaków, wydawała nam się tak oczywista, że niemożliwa do podważenia. […] Zrobiłem co mogłem dla Polski, dla moich poległych i umarłych już kolegów i koleżanek z Armii Krajowej. Teraz - tu - zwracam się przede wszystkim do wszystkich młodych Polaków: wszystko jest w waszych rękach i w waszych sercach. Róbcie, co możecie, żeby obronić prawdę, żebyście nie musieli wstydzić się i przepraszać za winy niepopełnione przez waszych ojców, dziadów czy pradziadów.

W przeprowadzonej 10 lat temu rozmowie, opublikowanej na portalu Muzeum Powstania Warszawskiego, kpt. Zbigniew Radłowski przedstawił swoją biografię:

Jestem Zbigniew Radłowski. [Urodziłem się] 22 sierpnia 1924 roku, pseudonim „Ohm” (przez „hm” jako jednostka oporu). Należałem podczas Powstania do Pułku „Baszta”, kompanii O-2.

[….] Wychowywałem się [w Warszawie] do drugiego oddziału szkoły powszechnej, po czym ojciec jako oficer zawodowy został przeniesiony do Gniezna do 17. PAL-u, więc pojechałem tam razem z rodziną oczywiście. [….] W Warszawie mieszkaliśmy na Sadybie Oficerskiej, ulica Okrężna numer 12, gdzie dziadek mój wybudował willę. [...] 

Podczas wybuchu wojny znajdowałem się w Gnieźnie. Zameldowałem się zaraz na komendzie placu, a oficer służbowy powiedział: „Ile kadet ma lat?”. Jak powiedziałem, że piętnaście, to odpowiedział: „Kadet się zgłosi, jak będzie miał osiemnaście. W tył zwrot! Odmaszerować!”. Tak zrobiłem. Byłem potem ewakuowany z rodziną oficerską, to znaczy z mamą, na wschód, ale pod Starachowicami transport został rozbity poprzez niemiecki atak lotniczy. Stamtąd dotarliśmy z pewnymi trudami do Warszawy, gdzie dziadek miał willę i to była taka siedziba całej rodziny. Tam mieszkała jedna siostra matki, druga, trzecia. Sadyba Oficerska na Czerniakowie, Okrężna 12. […] w sąsiedniej willi, na ulicy Okrężnej 10 była drukarnia pisma „Walka” i na skutek u doświadczenia prowadzących tą drukarnię Niemcy [ją] wytropili. [….]

Przyjechało gestapo, otoczyło willę. Wywiązała się walka, bo obsługa tej drukarni miała broń. Drukarnia została zlikwidowana, przy okazji Niemcy zrobili rewizję w naszym domu. Na szczęście wszystko było już usunięte. To znaczy gazetki, bo oczywiście, ponieważ to była willa obok, orientowaliśmy się, co się tam robi i pomagaliśmy w kolportażu. Akurat było stosunkowo mało prasy, tak że dało się to zniszczyć w przeciągu kilku minut. […]

Pismo „Walka” było organem prasowym Stronnictwa Narodowego, a jego redaktorem i autorem większości artykułów był Stanisław Piasecki, przed wojną wydawca i redaktor tygodnika „Prosto z mostu”. Zaraz po rozbiciu drukarni „Walki”, gestapo pojawiło się w jego mieszkaniu na Książęcej. Redaktor "Walki" został natychmiast doprowadzony do aresztu śledczego na Szucha, gdzie poddano go okrutnym przesłuchaniom. Ostatniego dnia roku 1940 przewieziono go do więzienia na Pawiaku. Rankiem 12 czerwca 1941 roku Stanisław Piasecki znalazł się więc w niemieckiej ciężarówce w drodze do podwarszawskich Palmir, gdzie został rozstrzelany w zbiorowej egzekucji.

6 grudnia 1940 roku Gestapo aresztowało również cała rodzinę Radłowskich.

[…] cała rodzina, to znaczy matka i cztery jej siostry oraz ja, znalazła się na Pawiaku. […] Ja siedziałem na Pawiaku przez miesiąc, do 6 stycznia. Byłem przesłuchiwany na alei Szucha. Dostałem tam po gębie raz i drugi, ale się do niczego nie przyznałem – nie wiedziałem, co dzieje się pod numerem 10. Usiłowali wmówić w nas, że myśmy współpracowali. Każdy się bronił, że nic podobnego, co zresztą mnie uratowało. [….] kobiety zostały zwolnione z Pawiaka, natomiast ja pojechałem do Oświęcimia. Z Pawiaka zostałem pewnego dnia zapakowany do pociągu i pod strażą Schutzpolizei zresztą zostałem przywieziony do Oświęcimia, gdzie dostałem numer 8252. [….]Przebywałem tam, przechodząc przez najrozmaitsze komanda, do maja 1941 roku.

[…]Byłem zwolniony w maju 1941 roku. W Lechanicach i Izdebnie byłem gdzieś do 1942 roku. Po Sylwestrze 1942 roku już znalazłem się w Warszawie. Miałem tam kolegów, więc ci koledzy oczywiście mnie wciągnęli zaraz do konspiracji. Tam był Batalion „Chrobry”. Naszym dowódcą był kapitan Dąbrowski. [….] Nie mieliśmy matury, w związku z tym nie mogliśmy iść na podchorążówkę. Praktycznie biorąc, miałem wówczas za sobą trzy klasy gimnazjalne. Tu pracowałem u Phillipsa, a tutaj robiłem Szkołę Podoficerów Piechoty. Tak było do 1944 roku, do wiosny.[…]

[…]bałem się mieszkać na Sadybie, bo wychodząc z Oświęcimia, musiałem podpisać taki dokument, w którym się zobowiązuję nie pracować przeciwko III Rzeszy. Jeżeli zostanę złapany, to mnie rozstrzelają. Nie chciałem być rozstrzelany, wobec tego przestałem mieszkać na Okrężnej w Warszawie i zamieszkałem w Aninie u mojego stryjka, Michała Radłowskiego. […]chciałem jeszcze tutaj dodać, że zanim zacząłem mieszkać w Aninie u stryjka, pierwsza rzecz, to się zacząłem ukrywać u ciotki Sylwii Rzeczyckiej, która była opiekunką Żydów. […]To było duże mieszkanie, sześcio czy siedmiopokojowe – tam byli doprowadzani Żydzi. Sylwia przetrzymywała ich przez pewien okres czasu. Przez ten czas załatwiała aryjskie papiery, lokowanie gdzieś na prowincji i byli oni odsyłani poza Warszawę, a potem przychodzili nowi. To był taki punkt przelotowy, więc jak była wpadka w naszej kompanii, to Sylwia mnie też u siebie na Nowym Zjeździe przejęła, a dopiero potem żeśmy się dostali do Anina. Dlatego chciałem się cofnąć do tego, bo ta współpraca z „Żegotą” i z Żydami będzie potem miała jeszcze swoje dalsze następstwa.[...]

Początek Powstania. Na punkcie alarmowym byłem razem z kolegą, we dwójkę. [To był] Janusz Bronowicz, pseudonim „Pepi”. Dostaliśmy rozkaz stawienia się 1 sierpnia na punkt w lokalu takim i takim na Kazimierzowskiej, w związku z tym żeśmy tam się stawili.

W Powstaniu Warszawskim Radłowski uczestniczył w walkach na Mokotowie. Po kapitulacji trafił do stalagu X B Sandbostel. Po wyzwoleniu obozu przez aliantów dotarł do Włoch, gdzie wstąpił do II Korpusu. Do Polski wrócił pod koniec grudnia 1945 roku.

[….] Miałem informację, że nasza willa została spalona (bo tam był punkt sanitarny) i już [jej] nie ma, tak że nie ma i rodziny, natomiast dostałem wiadomość, że rodzina jest w Krakowie. Tutaj, między innymi, ciocia Sylwia, która była właśnie w akcji „Żegota”, miała teraz dojścia do pana Drobnera na przykład i takich wpływowych osób, tak że dostaliśmy mieszkanie w Krakowie. Jak przyjechałem, to już miałem gdzie się zatrzymać w Krakowie – na Łobzowskiej rodzina już mieszkała. Ciotka Sylwia w związku z tym, że ratowała Żydów i to były również osoby na wysokich stanowiskach, a zaczęły się aresztowania akowców, ruszyła teraz do tych swoich Żydów, że tak powiem, żeby teraz pomagali naszym i wyciągali ich. Z tym że ich stanowisko było takie, że wszystko zrobią, we wszystkim pomogą, ale w sprawach politycznych nic nie zrobią i nic nie pomogą.[…]

Ciocia Sylwia, czyli Sylwia Rzeczycka była jedną z sióstr matki Zbigniewa Radłowskiego. W okresie okupacji niemieckiej czynnie działała w podziemiu, była żołnierzem AK o pseudonimach „Zenek” i „Sylwia”; w Powstaniu Warszawskim była łączniczką (V Obwód (Mokotów) Warszawskiego Okręgu AK - 5. Rejon - batalion "Oaza").

Współpracując z Radą Pomocy Żydom „Żegota” Sylwia Rzeczycka opiekowała się dużą ilością osób narodowości żydowskiej, którym starała się zapewnić bezpieczne miejsce zamieszkania i dokumenty. Ze względu na swoje dobre kontakty z duchowieństwem katolickim oraz podziemiem, miała duże możliwości pomocy przy wyrabianiu „aryjskich” dokumentów, co dla uciekinierów z gett było podstawą znalezienia mieszkania i pracy. Ukrywającym się Żydom dostarczała pieniądze, które dostawała od Delegatury Rządu i RGO (Rady Głównej Opiekuńczej). Dzięki jej pomocy okupację przetrwały całe rodziny. „Rodzona siostra nie zrobiłaby tego dla mnie” – pisała po latach jedna z ocalonych, Anna Oderfeld.

Sylwia Rzeczycka udzielała pomocy osobom narodowości żydowskiej podczas okupacji niemieckiej-bezinteresownie, z pobudek humanitarnych i religijnych. W latach 1949-1951 udzielała pomocy rtm Andrzejowi Czaykowskiemu. Andrzej Czaykowski to jedna z najpiękniejszych postaci polskich walk o niepodległość - był żołnierzem września 1939, ZWZ w Wilnie, więźniem łagru w Kargopolu, żołnierzem Armii Polskiej w ZSRS, cichociemnym. W kwietniu 1944 r. przerzucony do kraju, walczył w Powstaniu Warszawskim, był ranny, został odznaczony Virtuti Militari V kl. Następnie więzień niemieckich obozów jenieckich i koncentracyjnych w Gross-Rosen i Dora. Na polecenie rządu polskiego na uchodźstwie Czaykowski przybył do kraju w 1949 r., by zorganizować grupę, która informowałaby władze polskie w Wielkiej Brytanii o sytuacji w kraju.  13 sierpnia 1951 roku rtm. Czaykowski został aresztowany przez UB i oskarżony o prowadzenie działalności szpiegowskiej. 30 kwietnia 1953 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie pod przewodnictwem sędziego ppłk. Mieczysława Widaja skazał Andrzeja Czaykowskiego na karę śmierci, utratę praw publicznych i utratę mienia. Dowodów na działalność szpiegowską nie przedstawiono. Andrzej Rudolf Czaykowski w śledztwie milczał. 31 sierpnia 1953 r. Najwyższy Sąd Wojskowy utrzymał karę śmierci, a Rada Państwa nie skorzystała z prawa łaski. Wyrok został wykonany 10 października 1953 r. w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie. W egzekucji uczestniczył członek składu sędziowskiego sędzia por. Stefan Michnik.

Razem z Andrzejem Czaykowskim UB aresztowało pod zarzutem szpiegostwa Sylwię Rzeczycką i jej rodzinę. Biorąc pod uwagę skalę represji w stosunku do osób, które zetknęły się (często przypadkowo) z Czaykowskim i Rzeczycką, wydaje się, że władzom bezpieczeństwa zależało na tym, by działalności Czaykowskiego nadać rangę rozbudowanej organizacji konspiracyjnej, powiązanej z wywiadem brytyjskim. Miałoby to uzasadniać drakońskie wyroki, jakie w tej sprawie zapadły – jak można sądzić, jeszcze przed formalnym procesem; na kary długoletniego więzienia skazano wówczas ponad pięćdziesiąt osób. Sylwia Rzeczycka została skazana na karę śmierci; po ułaskawieniu przez Radę Państwa wyrok został zamieniony na karę dożywotniego więzienia. Jej siostry oraz siostrzeniec Zbigniew Radłowski zostali skazani na kary więzienia od dziesięciu do dwunastu lat. Wyszli na wolność na podstawie amnestii ogłoszonej po śmierci Stalina.

W 1966 roku Sylwia Rzeczycka została odznaczona przez Instytut Yad Vashem (https://sprawiedliwi.org.pl/pl/o-sprawiedliwych/instytut-yad-vashem/lista-yad-vashem/R?page=10 ). Odebrała odznaczenie w Jerozolimie i zasadziła swoje drzewko w Ogrodzie Sprawiedliwych znajdującym się na terenie Instytutu. 

Sylwia Rzeczycka zmarła w Warszawie 12 grudnia 1981 roku, przeżywszy 84 lata. W archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie złożyła relację o swoich działaniach podczas wojny, napisaną w latach 60-tych ub. wieku. (AŻIH, sygn. 301/5987, Sylwia Rzeczycka, Moja pomoc Żydom podczas okupacji niemieckiej

„Wolałabym o tym wszystkim sama nie pisać. Wobec pomijania zasług Polaków w niesieniu pomocy Żydom i obwiniania Polaków za nieszczęsny los Żydów w czasie okupacji, czuję się jednak zobowiązana wyjaśnić swój udział w niesieniu im pomocy, przy czym pragnę zaznaczyć, że takich osób niosących Żydom pomoc, w większym czy mniejszym stopniu, było wśród społeczeństwa polskiego bardzo dużo.”

Po wojnie fakty przestawały się jednak liczyć, a historię zaczęto pisać na nowo. Do tworzenia nowej narracji historycznej raźno zabrali się Niemcy, którzy w ostatnich latach awansowali do kategorii „ofiar wojny”, wywołanej i prowadzonej przez mało wówczas znanych podbitym narodom „faszystów” i „nazistów”. Serial „Nasi ojcowie, nasze matki” jest jednym z przykładów tej niemieckiej narracji historycznej. Siostrzeniec Sylwii Rzeczyckiej, kpt. Zbigniew Radłowski ps. „Ohm”, uznał za konieczne zaprotestować przeciw fałszowaniu historii przez twórców tego serialu:

Dopóki żyjemy, będziemy walczyć o dobre imię Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego. Jesteśmy to winni naszym poległym kolegom i przyjaciołom, a także naszym nieżyjącym już członkom rodzin, którzy narażali życie ratując Żydów - tak jak moja ciotka Sylwia Rzeczycka. A jak nas zabraknie, przejmą od nas do zadanie nasze córki i nasi synowie, nasze wnuki i wszyscy ci młodzi Polacy, którzy mają na sercu dobre imię Polski".

****

Przy pisaniu notki autorka korzystała z następujących publikacji:

1. https://www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/ruszyl-proces-przeciw-producentom-nasze-matki-nasi-ojcowie,661847.html

2. https://dzieje.pl/aktualnosci/zbigniew-radlowski-bedziemy-walczyc-o-dobre-imie-ak-dopoki-zyjemy

3. https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2018/04/17/nasze-matki-nasi-ojcowie-proces/

4. https://krakow.gosc.pl/doc/5242212.Producenci-niemieckiego-serialu-z-nakazem-przeprosin

5. https://wpolityce.pl/polityka/427344-poruszajace-slowa-kpt-radlowskiego-zrobilem-to-dla-polski

6. http://www.polishclub.org/2011/06/10/stanislaw-piasecki-moja-sprawa-bardzo-ciezka/

7. https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/zbigniew-radlowski,1501.html

8. https://www.1944.pl/powstancze-biogramy/sylwia-rzeczycka,38915.html

9. https://sprawiedliwi.org.pl/pl/historie-pomocy/historia-pomocy-rzeczycka-sylwia

10. http://www.ipn.gov.pl/ftp/pdf/represjonowani/Czaykowski_Andrzej_Rudolf.pdf

11. Janina Hera, Polacy ratujący Żydów. Słownik, Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2014

 

 


wiesława
O mnie wiesława

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo