Victor Sanchez przeciągnął się na tarasie na drewnianej leżance przykrytej poduchami wypełnionymi czymś w rodzaju waty. Zerknął jednym okiem w kierunku zegarka. Drugim zamierzał łypnąć ku wyjściu, ale w porę się zorientował, że to bezcelowe. Speszony, poprawił czarną opaskę. Kolejny raz przyzwyczajenie mu zrobiło psikusa. Pociągnął przez słomkę sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy. Fragment owocu przyblokował rurkę, a potem utkwił między zębami Sancheza. Gdy jego paznokieć zagłębiał się między górnymi jedynkami, drzwi na antresolę się rozchyliły i na taras wkroczyła obła, łysawa postać Paco Ferrero. Kolumbijczyk pocierał spoconą głowę kawałkiem szmatki. Mina Victora Sancheza nabrała skoncentrowanego wyrazu w stylu kota na kuwecie. Ferrero zajął miejsce na stołku tuż obok i konspiracyjnie szepnął:
- Ten dzieciak wie.
Spojrzał ze zgrozą i oczekiwał owacji na stojąco. Sanchez nieomal udławił się wydłubaną dopiero co pomarańczą.
- On zawsze wie! Zawsze i wszystko, tylko nie wiadomo skąd! Co wie tym razem?
- Nie wiem. Zamknął mnie na klucz. Dobijałem się do drzwi przez pół godziny i nikt nie otwierał. W końcu musiałem rozwalić klamkę swoją klamką. Dziwnym zbiegiem okoliczności ubiegłej nocy, gdy prawie udało mi się wyciągnąć informacje o przejściach podziemnych, on się pojawił i przetransportował Miguela do jego sypialni. Pod pozorem troski.
- Myślę, że troska akurat była bardzo autentyczna - skorygował Sanchez. - No nic, trzeba to będzie zrobić dzisiaj. Słyszałem przed chwilą od tego nieszczęśnika co pilnuje więzienia, że dziewczynka nie pisnęła nawet słówka. Przyznam, że jej nie doceniałem. Rafael Valenzuela zna się na ludziach.
- Co do Juana Carlosa się pomylił.
- Nie. Raczej go poświęcił. Kurierką od początku miała być Anna. Juan Carlos żadnych planów wydać nie mógł, bo ich po prostu w tym domu nigdy nie miał. Może nawet został przysłany Annie dla rozrywki. A poza tym, trzeba zauważyć, że wpadł wybitnie głupio i zdecydowanie za wcześnie.
- Nigdy nie słyszałem szczegółów.
- Nie musisz ich znać. Musisz dziś zrealizować swoje zadanie - po prostu.
- Teraz, z gówniarzem na karku, łatwo nie będzie - oburzył się Ferrero. - Cena na pewno wzrośnie.
- Sam żeś go sobie na kark sprowadził. Ja siedzę w tym po uszy od kilku miesięcy i nawet się nie domyśla. A ty ledwie wchodzisz do domu, a już masz problemy - denerwował się Sanchez. - Jaka znowu cena? Puknij się w ten łysy łeb.
- Kto zna plany przejść podziemnych? Dziewczyna. Gdzie ona jest? Zamknięta w piwnicy z ochroniarzem, do którego ty nie podejdziesz, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Kto jest drugą osobą, która może je poznać? Ja. Czy musimy jeszcze coś uzgadniać oprócz nowego podziału stref wpływów?
Sanchez się zasępił. Dla niego najlepszym rozwiązaniem było wyciągnięcie od Anny wszelkich tajemnic i dostarczenie ich bezpośrednio do Rafaela Valenzueli. Największy skąpiec na Queensie, Paco Ferrero, został dokooptowany z doskoku w obliczu nowej sytuacji - oczywiście za obietnicę wysokich gratyfikacji finansowych. Anna interesowała Sancheza znacznie mniej niż jego własny tyłek, który mógłby się znaleźć w niebezpieczeństwie gdyby dziewczyna albo zaczęła sypać tu i teraz, albo, już po szczęśliwym zakończeniu, by się poskarżyła swojemu zleceniodawcy na narażenie jej na znaczy dyskomfort. Najbezpieczniejsza i dość realna wersja wydarzeń to jednak szybka i udana akcja Ferrero, a potem błyskawiczny desant na rezydencję. Jeśli Rafa chce odbijać dziewczynę, to niech to robi, byle by ona wytrzymała czas potrzebny do ataku. A najlepiej, gdyby Santiago Zuleta przestał węszyć, bo przeszkadza wszystkim i we wszystkim. Sanchezowi zaświtał w głowie przewrotny pomysł.
- Nie mam upoważnienia do negocjowania z tobą - zaczął powoli. - Ale wiem, że chłopiec, którego tak bardzo lubimy, powinien mieć wypadek. Zdecydowanie bardzo nieszczęśliwy i opłakany w skutkach. I skoro to ty masz z chłopcem problemy, a stawiasz nam wymagania, powinieneś się tym zająć.
- Miguel dostanie kurwicy jak temu pajacykowi włos z głowy spadnie. Ja mam być w centrum wydarzeń? Wypadek tuż po moim przyjeździe? A jak mam wyciągać w takiej sytuacji sekrety? Na pogrzebie?
Victor Sanchez westchnął. "Ty sobie będziesz radził nie moja broszka w jaki sposób, Fonsie Gonzalez będzie ryczał w kostnicy, a ja zorganizuję odbicie Anny i wieczorem wszyscy, z tobą włącznie, będą kupą popiołu" - komentował w myśli. Na głos jednak rzekł:
- Zatroszczysz się o bezpieczeństwo Reyesa i zachęcisz go do wspólnego przeegzaminowania systemów ewakuacyjnych. Wszyscy wiedzą, jaką on ma słabość do tej swojej maskotki. Wątpię, żeby był w stanie normalnie myśleć, przynajmniej przez pierwsze kilka godzin. Potem bardzo szybko się stąd ewakuujemy, a o szczegóły oraz bezzwłoczną ich realizację zadbamy z dala od tego miejsca.
Odcinek 1
Odcinek 20
Odcinek 22
Inne tematy w dziale Kultura