Spoglądasz na nich z podziwem, czasem zazdrością, wreszcie ze zdumieniem, że takim można być. Taką.
Mistrzowie ciętej riposty. Ty albo ja?! ja albo ty?! Albo mały człowiek-dyrektor, który czeka na chwilę, by "podyrektorzyć", wyśmiać, poniżyć. Albo mąż, który wie lepiej i pół żartem pół serio próbuje to udowodnić. Zawsze. Albo żona, która publicznie wyszydza tego, który jest jej zaślubiony. Na wieczność. Albo kolega z pracy, koleżanka, syn, własna matka... czasem i pies odpowie dosadną ripostą (albo ugryzie)...
Riposty trzeba przeżyć. Nie trzeba nawet gryźć się w język, uchylać przed słowem-atakiem.
Niewiele trzeba, by przegrywając...wygrać. Ot, dobre wychowanie.
[a oni, zwłaszcza ci, którzy mogą wszystko (myślą, że mogą wszystko) mogą się... nie, tego nie mogą, ogranicza ich "fizyczność" ;)]
... moich słów Nasiona spadły na suchą Glebę i nie wyrosły. To moja wina. E.M.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości