szpak80 szpak80
363
BLOG

Karol Borowski - komunizm na deskach (z półświatka aktorskiego)

szpak80 szpak80 Film Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

W 1938 roku reżyser, aktor, dyrektor teatrów Karol Borowski, wrcając do domu znalazł pewnego wieczora w dorożce torebkę pełną klejnotów, ich wartość wyceniono na 15 tysięcy złotych. Borowski odniósł skarb na posterunek policji, zastrzegając, że chce za to znaleźne, "na cele charytatywne". Właścicielka odmówiła wypłaty, więc Borowski postanowił złożyć sprawę do sądu. Sędzia nakazał wypłacenie Borowskiemu 1000 złotych.

image
Karol Borowski (Billauer) w 1938 r.

Karol Borowski to przyszły sowiecki kolaborant - członek PKWN. Od grudnia 1944 r. kierował on Wydziałem Teatralnym Resortu Kultury i Sztuki PKWN w Lublinie.

Karol Borowski urodził się jako Karol Billauer, syn Michała - sztukatora i Aleksandry z d. Goldberg - krawcowej, brat Zofii Wegierkowej, która pracowała jako scenograf. Niespełniony aktor po  karierze zakończonej prawodpodobnie przez Jana Lechonia: "Pan Borowski ma głos z natury niekameralny, ostry i niesforny, nie umie trzymać rąk przy sobie", zajął się reżyserią (pupil niesławnych Zelwerowicza i Szyfmana). Przerzucił się na reżyserię, kierował teatrami. Od 1932 roku na stanowisku reżysera Teatrów Miejskich w Warszawie, od 1933 r. pod nazwą Towarzystwo Krzewienia Kultury Teatralnej, był to "koncern teatralny zawiadujący teatrami: Narodowym, Polskim i Małym, Nowym i Letnim".
[Pod koniec lat 30. ówczesne! środowiska narodowe, stanęły w obronie wykorzystywanych aktorek, na co, nie wywoływani z nazwiska, zareagowali tuzowie teatru, zawiadujący TKKT.
"Aktorka musi się wkupić. Ról za darmo nie dają. Kwestia obsady należy do starszych panów z dyrekcji, ze świata artystycznego. Dygnitarz lub protektor może także wywrzeć wpływ decydujący. Dla humanitarystów, walczących o prawa człowieka i obywatela ten stan rzeczy jest zupełnie normalny. Nie widzą w nim nic potwornego. Bywalcy i znawcy przedmiotu, zapytywani, czemu aktorki się nie skarżą, odpowiedzieli, że przeprowadzenie dowodu prawdy jest zwykle niemożliwe, ponieważ propozycja, zrobiona w cztery oczy bez świadków nie daje podstawy do wszczęcia procesu.
Tak więc dziewczęta są w potrzasku, publicysta, wysłuchujący straszliwych relacji, z reguły bywa paraliżowany przez osoby najbardziej zainteresowane. Trudno się temu dziwić. Nie każda panna chce być królikiem doświadczalnym, wyciąganie spraw tego rodzaju, choćby w najlepszej intencji, z reguły bywa przykre i drastyczne. Dużą rolę odgrywa tu również strach przed utratą posady. Szantażyści teatralni stworzyli solidarną klikę i gdyby nawet aktorka potrafiła utrącić jednego, cały komplet momentalnie zwraca się przeciwko niej, powstaje blokada na rynku, no i kariera skończona".

image

(Borowski-Billauer, 1932)
"Natomiast szkoda chyba, że do oskarżycieli nie przyłączyli się p. wicedyrektor Wilam Horzyca, główni reżyserowie Węgierko [szwagier Borowskiego] i Borowski (Billauer) oraz pozostali — a wcale liczni — panowie z dyrekcji; to ułatwiłoby zapewne przewód sądowy. (...)
Pp. Zelwerowiczowi, Szyfmanowi i Trzcińskiemu spodobało się jednak i mnie przyzwać do sprawy o artykuł Alfreda Łaszowskiego; czy mieli po temu prawo — porozmawiamy o tym gdzie indziej; że nie brakło im ochoty — to rozumiem doskonale. Od szeregu lat jako recenzent teatralny zalazłem im nie mało sadła za skórę. Wiedzą, że będę to robić i nadal, bo uważam, iż rządy tekakatowe doprowadziły teatry stołeczne do ostatecznego upadku".
Alfred Łaszowski i Stanisław Piasecki (wyd.) zostali za ten artykuł skazani w pierwszej instancji na kary więzienia w zawieszeniu i grzywnę.]

"Lata okupacji [niemieckiej] Borowski spędził ukrywany w Skolimowie, Chylicach, Stefanowie i Marysinie. Poświęcił się pracom translatorskim, tłumacząc z rosyjskiego książki poświęcone teatrowi". Od końca 1944 r., po wejściu sowieckich wojsk okupacyjnych, działa w PKWN, gdzie zajmuje się m.in. weryfikowaniem artystów i wydawaniem wyroków.

image

(Borowski-Billauer, 1932)

(Jeśli nie zaznaczyłem inaczej to cytaty niżej pochodzą z książki T. Mościckiego - Teatry Warszawy 1944-1945, /wyd. 2012 r./)


"Wkrótce po wojnie Związek Artystów Scen Polskich wyłonił komisję weryfikacyjną badającą postawy polskiego środowiska teatralnego w czasie okupacji [niemieckiej] oraz Sąd Koleżeński, który w latach 1945-1949 wydawał wyroki w sprawach artystów zaangażowanych w jawne życie teatralne. Uzasadnienia tych wyroków w świetle nowych badań historycznych są dziś często kwestionowane lub poddawane ocenie jako krzywdzące. Jak się również wydaje, artyści pracujący na potrzeby tych teatrów - z nielicznymi wyjątkami - nie byli zdrajcami. Wielu działało w konspiracji, wielu w czasie Powstania Warszawskiego walczyło i ginęło śmiercią żołnierza".

Skład Sądu Koleżeńskiego ZASP przedstawiał się następująco: Karol Borowski (przewodniczący) oraz Irena Grywińska, Irena Horecka, Marian Meller, Marian Nowicki.

image
Irena Grywińska (1895-1969) - z d. Sztange lub Stange, zamężna Adwentowicz, a wcześniej Grynbaum-Grywińska - aktorka, reżyser (od 1947 r.), dyrektor teatru (1955-1959)
"Do teatru wróciła wiosną 1945; od kwietnia do września t.r. występowała w prowadzonym przez K. Adwentowicza i W. Horzycę T. Miejskim w Katowicach". (e-teatr)

image
Irena Horecka (1902-1978) - z d. Hones, zamężna Loevy, w czasie okupacji niemieckiej jako Magdalena Troszczyńska, aktorka. Po wojnie w teatrze LWP w Łodzi, później przez wiele lat we Współczesnym w Warszawie. (e-teatr)

image
Marian Meller (1905-1974) - aktor, po 1945 r. także dyrektor teatrów. Syn Mariana, rolnika, i Anny ze Spechtów (Schpechtów), mąż aktorki Wandy Łuczyckiej, ojciec Wiktora M., reżysera telewizyjnego i reportażysty. Do wojny aktor i dyrektor administracyjny w teatrze w Łucku, w czasie wojny miał być "kwatermistrzem w odziałach AK na Zamojszczyźnie (1943-1944, pseud. Maska)". Po czym.... w sierpniu 1944 przybywa do Białegostoku, gdzie organizuje teatr,, a w październiku 1944 "był współzałożycielem i dyr. administracyjnym T. Wojska Pol.", po czym to samo zrobił w "Lublinie (od stycznia 1945 do 1947 w Łodzi). Od 1947 działał w Warszawie, gdzie był kolejno dyr.: T. Nowego (1947-49), T. Narodowego (grudzień 1949-paź-dziernik 1950), powtórnie T. Nowego (sez. 1950/51) i T. Narodowego (marzec 1952-październik 1954), przy czym w pierwszej poł. sez. 1952/53 równocześnie sprawował dyr. T. Nowego, a w sez. 1953/54 T. Nowej Warszawy. W sez. 1954/55 został powołany na stanowisko pełnomocnika ministra kultury i sztuki do spraw teatrów powstających w Pałacu Kultury i Nauki. W 1955 zorganizował tu nową siedzibę T. Domu Wojska Pol., przemianowanego w 1957 na T. Dramatyczny m.st. Warszawy". (e-teatr)


image
Marian Nowicki (1903-1971), syn Zofii i Leona N., inżyniera, mąż aktorki Felicji, później aktorki Marii Góreckiej; aktor. W czasie wojny w Sowietach, m.in. aktor w Tobolsku. W 1943 wstąpił do kościuszkowców, gdzie również występował jako aktor, następnie aktor w teatrze I Armii, później teatr komunistycznego wojska w Lublinie i inne. (e-teatr)

image
"Moskiewski charakter" w reżyserii deprawatora komunistycznego w PRL Karola Borowskiego /Billauera/, Teatr Powszechny w Warszawie, 1950)

05.1945 r. "Komisja Specjalna ZASP rozpoczyna rozpatrywanie sprawy od miesiąca bulwersującej środowisko teatralne. Jej "bohaterką" jest Mieczysława Ćwiklińska. Nie chodzi jednak o ocenę działalności artystycznej ulubienicy warszawskiej publiczności w czasie okupacji. Ćwiklińska należała do tej grupy aktorów, którzy w jawnych teatrach nie występowali. Ćwiklińska konsekwentnie odrzucała takie propozycje".
Komisja ZASP 1945 postanowiła ocenić jej postawę... moralną - "wobec pojawiających się oskarżeń o nieudzielenie przez nią pomocy mężowi, Marianowi Sztajnsbergowi, słynnemu przed wojną wydawcy i księgarzowi". Chodzi o Mariana Steinsberga, współwłaściciela księgarni Ferdynanda Hoesika, a od 1927 r. jej właściciela, trzeciego męża Mieczysławy Ćwiklińskiej. "Aktorkę obarczano współodpowiedzialnością za uwięzienie i śmierć męża". Jej oskarżycielem był Karol Borowski (Billauer). Zarzuty te spowodowały reakcję członka innej komisji - z Krakowa, Wiktor Biegański:
"(...) Prosimy wstrzymać natychmiast wszelkie enuncjacje [dotyczące] koleżanki Mieczysławy sprawa oddana Sądowi Koleżeńskiemu zawiadomię kiedy kolega może przyjechać z dowodami. (...)".
Borowski: "Pisząc o pewnym fragmencie mego ówczesnego życia na zasadzie opowiadanych mi z niewypowiedzianym bólem skarg męża kol. Źwiklińskiej zaznaczyłem jej arcynielojalny stosunek do człowieka, który jako Żyd z pochodzenia był tępiony przez zbrodniczego najeźdźcę niemieckiego. (...)".
Biegański: " (...) Prosimy zaprzestać rozsiewania wiadomości krzywdzących koleżankę Mieczysławę, mamy dowody świadków na tendencyjność oskarżeń, zaczekać na wyniki Sądu Koleżeńskiego. (...)".
Borowski: Jak najenergiczniej protestuję przeciwko [nieczytelne - przypisywaniu? T.M.] jakichkolwiek tendencji w stosunku do osoby kol. Mieczysławy. [...] Stawiając zarzuty, ani razu nie wymieniłem nazwiska koleżanki. [...] Sprawa koleżanki jest sprawą jej sumienia, żony i kobiety i do sądu organizacyjnego się nie nadaje.
Zresztą obojętność [...] koleżanki w stosunku do jej nieszczęśliwego męża była w Warszawie tajemnicą publiczną. Wysyłając pismo wyjaśniające uważam korespondencję w tej sprawie za skończoną".
Mieczysława Ćwiklińska była jednak innego zdania i zażądała aby: "wobec wielkiej krzywdy moralnej, artystycznej i materialnej, jaka mnie spotkała z jego strony, proszę o pociągnięcie p. Borowskiego przed Sąd Koleżeński".
Z zeznań świadków. Elżbieta Mucharska:

"Steinsberg był trudny i bardzo przykry w pożyciu codziennym, poza tym był kłamliwy i tak fałszywy w stosunku do wszystkich ludzi ze swego otoczenia, że budził w Ćwiklińskiej odrazę i pogardę, nie wierzył nikomu, wszystkich, nie wyłączając swego brata, posądzał o nieuczciwość, nie miał zaufania do nikogo.
Steinsberg wyzyskiwał Ćwiklińską materialnie. [...] Ćwiklińska na wiele lat przed wojną chciała rozstać się z Steinsbergiem, ale napotykała stały sprzeciw i zacięty opór ze strony Steinsberga - nie chciał się za nic wyprowadzić. Steinsberg oświadczył mi, że zniszczy i zrujnuje Ćwiklińską i jej brata, a poza tym odgrażał się, że napisze swe pamiętniki i "tam ją odmaluje". Po wybuchu wojny Ćwiklińska oddała 2 kompletnie umeblowane pokoje z osobnym wejściem Steinsbergowi. Mieszkanie zostało przepisane na nazwisko Steinsberga.
Ćwiklińska starała się dopomóc Steinsbergowi kilkakrotnie do wyjazdu. Gdy to się nie udawało czynił ją za to odpowiedzialną. Wreszcie po uzyskaniu wizy i po nieudałej wyprawie do Włoch, po powrocie Steinsberga dała mu dywan, wazony antyczne i obrazy, ażeby ułatwić mu pod względem finansowym warunki życia. I dopiero wtedy, kiedy dowiedziała się, że Steinsberg zadenuncjował Święcicką w gestapo i na skutek tego aresztowano ją. Ćwiklińska zerwała wszelkie stosunki z Steinsbergiem".

Fragment z zeznań Marii Biernackiej: "Radca prawny firmy księgarskiej Steinsberga, którą prowadziłam po jego wyjeździe, uważał sposób prowadzenia interesów przez Steinsberga za tak krętacki, że określał go jako "pijawkę społeczną".

Fragment z zeznań Marii Drabik-Kamińskiej: "Ćwiklińska pielęgnowała go [Steinsberga] i dokładała wszelkich starań, ażeby mu na niczym nie zbywało. Na moje zapytanie, czemu to robi, nie żyjąc już wszak od dawna ze Steinsbergiem, Ćwiklińska odpowiedziała, że wobec tak ciężkich warunków wojennych i wobec specjalnie trudnych okoliczności - nie czas pamiętać o urazach i osobistych porachunkach. [...] Po powrocie Steinsberga z nieudanej podróży za granicę, na skutek jego zeznań aresztowano parę osób i cała komórka organizacji rozsypała się i zmuszona była przerwać swą działalność. [...]
Na zapytanie p. Biegańskiego, Kamińska zeznała dodatkowo: Było rzeczą wiadomą, że przy badaniu Steinsberga w gestapo nie bito go".

Mieczysława Ćwiklińska: "Gdy na Radzie Miejskiej sprawa mojej emerytury wypłynęła, p. Rząśnicki z Klubu Narodowego wstał, stwierdziwszy, że mam do niej wszelkie prawa i zasługi, powiedział dosłownie: "ale p. Ćwiklińska ma bogatego męża, który ma księgarnie i nie potrzebuje tych pieniędzy". Mówię o tem tylko dlatego, aby pokazać jak ogólnie sądzono z pozorów, które podtrzymywał Steinsberg. Na przykład, kiedy przychodził wieczorem do kawiarni "Bodo", w której pracowałyśmy w pierwszym roku wojny mówił do koleżanki Lindorf Zofii: "po co ta Miecia męczy się w kawiarni, kiedy księgarnia teraz wprawdzie niewiele daje, ale zawsze jakieś 80 złotych dziennie jest i wystarcza na utrzymanie. Wtedy to zirytowana tą obłudą opowiedziałam kol. Lindorf, jak wygląda sprawa w rzeczywistości i moje życie z tym człowiekiem. Kol. Lindorf może to poświadczyć.
Jest dla mnie przykre, że muszę o człowieku, który może już nie żyje mówić w sposób tak ujemny, ale skoro jestem zaatakowana i pomawiana o nikczemne postępowanie - bronić się chyba mam prawo - a bronić się tylko mogę, ujawniając prawdę. To co przytacza moja przyjaciółka Mucharska, to tylko część faktów. Steinsberg [tu maszynopis urywa się]".

Wymieniona Elżebieta Mucharska zeznała wyżej m.in. o wydaniu przez Steinsberga w ręce gestapo p. Święcickiej.

"To co przytacza moja przyjaciółka Mucharska, to tylko część faktów. Steinsberg [tu maszynopis urywa się]".
Ciekawe w którym roku zniknął dalszy ciąg...
Warto tu nadmienić, że Mieczysława Ćwiklińska należała do słynnej wywiadowczej siatki konspiracyjnej - "Muszkieterów".

"Zwłoki Witkowskiego z klatki schodowej domu, w którym mieszkał, zabrali Niemcy. Za pokaźną łapówkę wykupiła je Mieczysława Ćwiklińska i tylko ona uczestniczyła w pogrzebie. Aż do jej naturalnej śmierci w 1972 roku nikt, nawet najbliżsi, nie wiedział o jej znajomości z Witkowskim. A byłoby o czym mówić – jedna z wilii aktorki w Podkowie Leśnej była kwaterą Muszkieterów, skąd nadawali komunikaty radiowe". (tygodnik TVP)

W 2016 r. w piśmie "Twój Styl" opublikowano artykuł pt. "Czy naprawdę go nie kochała? Historia Mieczysławy Ćwiklińskiej".

Czytamy tam:

"Trzeci mąż miał być jej wielką miłością, a okazał się wielkim rozczarowaniem. Wiedząc, że grozi mu śmierć z rąk hitlerowców, początkowo odmówiła mu pomocy".

"Biografka aktorki twierdzi, że nie chciała się zgodzić na wsparcie, bo nie kochała Sztajnsberga. Mimo to nie życzyła mu źle, bo niebawem zdecydowała się na piękny gest. By pomóc Marianowi, sprzedała dwa cenne, chińskie wazony. Niestety, mężczyzna został złapany na granicy i osadzony w warszawskim getcie, gdzie zmarł w 1943 r." (twój styl, 2016)

Ową "biografką" jest Maria Bojarska, której w 1988 r. wydano książkę pt. "Mieczysława Ćwiklińska"
Bojarska ma krótki biogram w wikipedii:
"Maria Bojarska (ur. 1953) – polska teatrolog, krytyk teatralny, historyk teatru i pisarka. Siostra pisarki Anny Bojarskiej. Ostatnia żona aktora Tadeusza Łomnickiego". Jej publikacje to obok wymienionej także, o Łomnickim - Król Lear nie żyje (1994) i​
Siostry B (wspólnie ze swoją siostrą Anną Bojarską, 1995). [Anna Bojarska, matka działacza antykatolickiego Maksa Bojarskiego:"Ukończyła studia na Wydziale Filozofii (praca magisterska z filozofii Pascala pod kierunkiem prof. Leszka Kołakowskiego) oraz Studium Dziennikarskie UW. W latach 1970–75 była pracownikiem naukowym Instytutu Badań Współczesnych Problemów Kapitalizmu, jednocześnie pisząc pracę doktorską na temat teorii konwergencji (praca ukończona, lecz autorka nie przystąpiła do obrony).
Debiutowała w 1968 r. na łamach prasy jako felietonistka. Od tamtej pory była związana z wieloma tytułami prasowymi, między innymi z Gazetą Wyborczą, Polityką, Nowymi Książkami, Przeglądem Tygodniowym, Twoim Stylem". Tytułów "z tajmtej pory" (PRL) - brak. "Jest siostrą Marii Bojarskiej i matką Maksa Bojarskiego, działacza lewicowego (m.in. wiceprezesa Unii Lewicy), związanego ze środowiskami antyklerykalnymi".]


"Sprawa weryfikacji Mieczysławy Ćwiklińskiej znalazła swój finał dwa lata później. Wyrokiem Sądu Koleżeńskiego II Instancji ZASP z 2 II 1947 r. aktorkę oczyszczono całkowicie ze stawianych jej zarzutów. Do dziś jednak sprawa Ćwiklińska-Sztajnsberg kładzie się cieniem na pamięci tej wybitnej aktorki."

szpak80
O mnie szpak80

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura