nickto nickto
140
BLOG

Powstanie? A może reset?

nickto nickto Polityka Obserwuj notkę 0
Myśleć o dawnych powstaniach jak o powstaniach przyszłych? A może dokonać „resetu” z wrogami zamiast walczyć – wyjdzie taniej? Co jest możliwe, a co prawdopodobne, o przyszłości przecież niczego pewnego nie wiemy?

O powstaniach przeszłych jak o powstaniach przyszłych napisałem tutaj: https://www.salon24.pl/u/nickto/1313954,o-powstaniach-po-powstaniach . Przyświecał mi taki to motyw przewodni, że kres naszej historii nie dobiegł końca, nie skończyły się nasze kłopoty z niepodległością i narodową niezależnością. Obydwie wartości są nadal zagrożone i nadal intensywnie zwalczane przez naszych wrogów. Owa walka polega dziś na osłabianiu Polski jak tylko się da, aby jawne uderzenie, gdy przyjdzie na nie pora, było jak najłatwiejsze. Gdy już przyjdzie, to nie wiadomo czy zakończy się „cudem nad Wisłą”. Mniej więcej 15 lat po nieudanym cudzie przychodzi zaś pora na powstanie. Trzeba już dziś o tym pamiętać przez pamięć o tym co było. Narody, które nie pamiętają o swojej historii, nie mają przyszłości.

Czy zawsze możemy „liczyć” na naszych odwiecznych wrogów? Gdzie oni dziś są? Jeżeli są, to z pewnością w ich interesie leży dziś wzmacnianie w Polakach nieświadomości ich istnienia.

Ja sądzę, że te wrogie siły są nadal tam gdzie były wtedy, gdy dzielono Polskę na „trzy nierówne połowy” – odpadł MOŻE kierunek południowy, z tego to powodu, że żywioł niemiecki niepodzielnie tam kiedyś władający nie zdołał do końca skolonizować żyjących z nimi innych narodowości. Na marginesie: jedyny potencjalny proces dający nam nadzieję na uwolnienie się z zagrożeń od upiornych sąsiadów ze wschodu i zachodu został ukazany właśnie na południu. Musimy jednak poczekać na rozpuszczenie się bakcyla agresji totalnej w koktajlu instynktów bardziej „multi kulti”. Czy starczy nam czasu? Póki co, ciągle stoimy zakłopotani, nie rozumiejąc naszą polską duszą skąd bije źródło rosyjskiej i niemieckiej bulimii w ujarzmianiu innych narodów, Polaków w szczególności. Z pewnością jest w tym coś głębszego niż tzw. geopolityka, która ulegała jednak rozmaitym fluktuacjom, a mimo tego, zasadnicza wrogość, której strzałki skupiają się zawsze gdzieś nad Wisłą pozostaje nienaruszona.

Poszukiwanie uzasadnień tak ważnych kwestii to temat dla utytułowanych głów, moje zaś prywatne intuicje prowadzą gdzieś na teren psychologii społecznej. Wydaje się, że podglebie, dzięki któremu hasła „dołożenia” Polakom, najlepiej ich wyeliminowania, są zawsze „drogie sercom” tak Niemców jak i Rosjan, można zamknąć w pojęciu „kompleks niższości”. Paradoksalnie ów kompleks ujawnia się poprzez jawną lub skrywaną pogardę i butę wobec polskich sąsiadów. Znawcy pewnie wzruszą ramionami: jak obywatele najbogatszego, oraz największego kraju mogą odczuwać kompleks niższości, szczególnie wobec Polaka? Odpowiadam: aktualna siła, jakkolwiek mierzona, nie decyduje o wszystkim, we wszystkim natomiast, w człowieku, państwie, narodzie, ... jest jeszcze dusza, rozumiana dosłownie lub w przenośni. Tak się składa, że dusza rosyjska i niemiecka, obie naraz i każda z osobna, indywidualnie i zbiorowo to DUSZE NIEWOLNIKÓW– polska natomiast wręcz przeciwnie. Tego nie widać wyraźnie w żadnym konkretnym człowieku, tego nie widzimy w sobie my sami, ale wyraźnie czują ci którzy są „ofsajderami”, nasi sąsiedzi w szczególności.

Usposobienie niewolnika widoczne jest wyraźniej w przypadku Rosjan: ich mentalność pozwala na wyrażanie autentycznej radości z każdego nowego nabytku ich suwerena, nawet nowego knuta służącego dyscyplinowaniu własnych obywateli – owej radości towarzyszy pogarda dla własnego indywidualnego losu, nadmierny zaś osobisty dyskomfort pokrywany jest kłamstwem, osobistym i zbiorowym, serwowanym przez kształtowane od wieków państwowe instytucje. W przypadku Niemców mentalność niewolnika jest nieco zakamuflowana, ale paradoksalnie najbardziej widoczna w ideologii przewagi rasowej. To właśnie w kombinatach eksterminacji ludów podbitych, przedmiotem szczególnej i „bezinteresownej” wówczas nienawiści Niemców byli Polacy z racji swojej „hardości” i „bezczelności”, czyli w istocie z powodu zachowania przejawów wewnętrznej wolności w warunkach totalnego zniewolenia, niedostępnych nawet dla nich samych, „panów” życia i śmierci. Są liczne świadectwa o takich zderzeniach mentalności, jakkolwiek zarówno teraz jak i w przeszłości słuszne są jeremiady nad rakowym wręcz rozrostem zniewolenia polskich umysłów i polskiego ducha. Niemiecka nienawiść do Żydów miała inny charakter: była to nienawiść państwowa, która od chwili zadekretowania była dla każdego Niemca obowiązkowa – jej źródła były raczej plemienne niż personalne, wynikały raczej z darwinizmu społecznego niż osobistej aksjologii. Nienawiść do Żydów wystarczyło odwołać, z Polakami natomiast nie da się niczego zadekretować – trudno jest pozbyć się głębokiego kompleksu przekształconego w ciągu wieków w pogardę. Dobrą ilustracją tej tezy jest reakcja Niemców, w tym episkopatu niemieckiego, nieracjonalna reakcja, na sławny list biskupów polskich.

Nie od rzeczy będzie dodać, że zarządzanie poddanymi jest łatwiejsze niż zarządzanie obywatelami – zbudowanie silnego organizmu opartego o bezwzględne posłuszeństwo jest łatwiejsze niż zbudowanie struktury opartej o współudział jej członków. Nasi sąsiedzi zawsze będą mieli przewagę organizacyjną z racji silniejszego instynktu stadnego swoich narodów. Obydwaj sąsiedzi mają poza tym, dziś głośno nie wyrażane, poczucie krzywdy ze strony Polaków, a nawet gotowi są nas oskarżać o niewdzięczność za, odpowiednio, „wyzwolenie”, oraz odrzucaną „misję cywilizacyjną”. Obydwaj sąsiedzi tęsknią też za utraconymi polskimi ziemiami, które właśnie im „się słusznie należą”, szczęśliwie dla nas ich apetyty mają jednak część wspólną. Jeżeli do tego dodamy obecny wśród naszych sąsiadów i niemożliwy do uniknięcia kompleks złodzieja i mordercy, który w swoich ofiarach widzi przede wszystkim źródło wyrzutów sumienia i wielu innych niedogodności, których należałoby się pozbyć dla poprawienia samopoczucia, to mamy mniej więcej komplet najgłębszych przyczyn naszych przyszłych kłopotów. Nie możemy więc liczyć na nawrócenie się naszych sąsiadów na przyjaźń z Polską – aktualna polityka, nawet poddana presji resetu, nie jest w stanie zmienić najgłębszych narodowych uczuć, zwanych niekiedy resentymentami. Zatem, si vis pacem...

nickto
O mnie nickto

Jestem pszczelarzem (coraz bardziej).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka