Niegdysiejszy Blondyn Niegdysiejszy Blondyn
58
BLOG

Solidarni 2010 – lektura obowiązkowa

Niegdysiejszy Blondyn Niegdysiejszy Blondyn Rozmaitości Obserwuj notkę 7

     Wyszukiwarka ze strony tvp.pl wypisuje Podana fraza - solidarni 2010 - nie została odnaleziona.To zapewne przypadek, że telewizja walcząca o uznanie dla swoich produkcji, o oglądalność, o pieniądze utrudnia znalezienie wyprodukowanych przez siebie filmów. Ci, którzy film obejrzeli, są zachwyceni albo oburzeni. O filmie „się mówi”. Za to telewizja przestraszyła się i po prostu film schowała. Podziwiam TVP za to, że jej przekaz kilku dni, które wstrząsnęły Polską był najbardziej obiektywny w przekazywaniu rzeczywistości, ale takie rzeczy muszą niepokoić.

     Tym bardziej, że film Jana Pospieszalskiego „Solidarni 2010” powinien byś lekturą obowiązkową dla każdego, kto chce zrozumieć tych kilka dni. Żadna analiza, żaden komentarz, żadna rozprawa nie odda tego, co się stało i dlaczego się stało. Jan Pospieszalski zrobił to, co powinien, czyli oddał głos ludziom spod Pałacu Prezydenckiego.

Tym, których Śmierć poruszyła najbardziej.

Tym, którzy przeżyli ją najgłębiej.

Tym, którzy najszybciej mogli zareagować.

     Właściciel nie chce się pochwalić filmem, ale od czego jest YouTube? Film obejrzałem i z satysfakcją jeszcze raz poczułem atmosferę, którą czułem na Krakowskim Przedmieściu, którą czuję w rozmowach, która rośnie we mnie. Nie ma mowy o przekłamaniu, czy manipulacji. Obejrzałem relację. Nawet autorów prawie w filmie nie słychać.

     Nie wiem, czy film jest obiektywny - ja nie jestem obiektywny. Nie wiem, czy można było zrobić obiektywny film nie przekłamujący rzeczywistości. A w filmie chodzi przecież o prawdę. Oglądając film, zdałem sobie sprawę z tego, co czuję, a kilka znaków zapytania wyraźnie mi się wyprostowało.

     Śmierć człowieka, śmierć ludzi na pewno wzmaga potrzebę wspólnoty. Do tego Prezydent był człowiekiem, którego oczerniano wyjątkowo obrzydliwie. Każdy z nas widział trochę tej obrzydliwości. Każdy z nas miał w sobie trochę tej obrzydliwości. Każdy z nas, widział oczerniany kawałek siebie. Ale ponieważ od lat powtarza nam się w kółko, że niewiele jesteśmy warci , że gdyby nie Armia Czerwona, Lech Wałęsa i Unia Europejska bylibyśmy nikim – czujemy się maleńcy.

     W dniach żałoby, maleńkie ziarenka zobaczyły nagle, że tworzą olbrzymią górę i to nie ziarenka są niewłaściwe, a elity karmiące Polskę kłamstwem. Ziarenka zobaczyły olbrzymią dysproporcję między tym kim są, a tym, co o maleńkich mówią.

     Specjaliści i autorytety lepiej wiedzą, co maleńcy czują, kim maleńcy są. Znają się. Ale specjalistów jest kilkunastu, autorytetów kilku , a maleńkich miliony. Głos maleńkich jest słyszalny tylko, jeśli maleńcy mówią chórem. Stojąc na Krakowskim Przedmieściu maleńcy usłyszeli chór. Chór ludzi zagubionych, chór ludzi nierozumianych, chór ludzi szukających oparcia.

     I kogo słyszą elity? Tu i ówdzie słyszę napaści na autorów na nieuczciwość ich przekazu. Byłem na Krakowskim Przedmieściu, widziałem film i czułem to samo. Czy można więcej od reportażu wymagać, niż to, żeby przekazywał atmosferę, która była na miejscu? Ci, którzy czynią zarzuty redaktorowi Pospieszalskiemu raczej tej atmosfery nie czuli, więc ich zarzut, że film pokazuje co innego niż było, jest mocno nieprawdziwy.

     A jednak jest i nie sądzę, żeby czyniący zarzuty nie wierzyli w to, co piszą. Oni po prostu niczego się nie nauczyli. Dni żałoby pokazały olbrzymi rozdźwięk między głosem ludu i głosem elit. Głos elit, nie czując głosu ludu, zarzuca mu to, czego w nim nie ma, czyli rządzę krwi, szaleństwo, nienawiść i kilka równie miłych przymiotów. A maleńcy czują zagrożenie, strach, niezrozumienie, niesprawiedliwość i rosnący do elit dystans.

Nie ma w nich nienawiści. Jest sprzeciw przeciwko niesprawiedliwości.

Jest sprzeciw, przeciwko kłamstwu.

Jest sprzeciw, przeciwko nazywaniu białego czarnym.

Ale elity wiedzą lepiej. Znalazły wytłumaczenie nieracjonalnego zachowania maleńkich i coraz głośniej mówią maleńkim:

Białe jest czarne!

 

     W 1979 roku byłem na Placu Piłsudskiego, wówczas Zwycięstwa. Byłem wówczas postępowym, wojującym ateistą i z ciekawości polazłem zobaczyć papieża i pokazać komuchom, że jeszcze Polska nie zginęła. I z każdym słowem Papieża rosła we mnie jedność. Jedność z tymi prymitywnymi katolikami, którzy tylko księdza potrafią słuchać. Jedność z tym papieżem, który tylko tace z całego świata chce zbierać.

I stanowiliśmy wtedy jedność,

ale nawet komuchy nie odważyły się tłumaczyć mi później,

że czułem jedność z tymi, którzy nas bili.

To była jedność tych, którzy są bici, okłamywani, znieważani!

 

     W 1980 roku, jeszcze mocno niepewni, jeszcze nie bardzo wierzący, że to naprawdę się dzieje, czuliśmy jedność. Co i rusz dowiadywaliśmy się o skali oszustwa. O tym, że kłamią wiedzieli wszyscy, ale każde kłamstwo z osobna było do zniesienia. Jedni wiedzieli o mięsie, które jedzie na wschód, inni wiedzieli o czołgach produkowanych w jego zakładach, kto inny wiedział o tym, że niewinnego faceta zamknęli... Skalę kłamstwa poznaliśmy dopiero w 1980 roku. Była gigantyczna! I wtedy poczuliśmy jedność, jak trzech muszkieterów – jeden za wszystkich, wszyscy za jednego.

I z ust do ust przekazywaliśmy sobie prawdę.

I ręcznie przepisywaliśmy gazetki.

I wiedzieliśmy, że prawda jest najważniejsza.

Ryzykując wszystko.

I mając nadzieję na wszystko.

 

Ale nawet komuchy próbowały wmówić nam, że czujemy jedność z kłamcami,

to była jedność bitych, okłamywanych, znieważanych!

 

     Stojąc w tym roku pod Pałacem Prezydenckim w pierwszej chwili poczułem dumę. Dumę z maleńkich, że choć tacy nieważni, potrafili się wznieść. Potrafili uszanować człowieka, o którym, choć myśleli, że jest nieudacznikiem, wiedzieli, że jest głową naszego państwa. Po chwili doszło do mnie, że oni nie przyszli oddać hołdu nieudacznikowi, tylko człowiekowi, którego, jak ja, podziwiali.

Że my przyszliśmy!

Podziwialiśmy za niezłomność w stawianiu czoła przeciwnościom.

Podziwialiśmy za wytrwałość w poszukiwaniu właściwej drogi.

Podziwialiśmy za niezłomność w trwaniu przy prawdzie.

 

Ale już są tacy, którzy twierdzą, że czuliśmy jedność z kłamcami,

ale ta jedność zaraz się skończy, bo zioniemy nienawiścią.

 

A przecież Naród jest jeden.

Czyżby elity o tym nie wiedziały?

Błędne założenia sprawiają, że wnioski są nic nie warte. Kłamstwo, bardzo sprawnie potrafi udawać prawdę. No i mamy lodową górę nieporozumień. Góra lodowa ozdobiona jest emocjami, które utrudniają logice i kulturze wydostać się na powierzchnię. A niechaj narodowie wżdy postronni znają, iż uczciwi Polacy Jarosława mają!

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Rozmaitości