Szanowni Państwo,
uprzejmie zapraszamy na uroczystość podpisania Umowy międzyrządowej o współpracy w ramach Polsko-Niemieckiej Fundacji na rzecz Nauki, która odbędzie się 2 czerwca 2008 roku (poniedziałek) o godz. 12.00 w warszawskich Łazienkach Królewskich, w Pałacu na Wodzie.
Umowa zostanie podpisana przez prof. Barbarę Kudrycką - Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Anette Schavan - Minister Edukacji i Badań RFN.
Po podpisaniu umowy, ok. godz. 13.15, zapraszamy na krótki briefing prasowy.
Poniżej zestawiam dokumentację dotyczącą najbardziej bulwersującej sprawy pomiędzy Polską i Niemcami - bardziej niż dyskusyjnej Niemiecko-Polskiej Fundacji na Rzecz nauki (niemieckiej) do której minister Kudrycka wrzuca lekką ręką w ciemno pięć milionów euro i nakłada polskiej nauce kaganiec niemieckich interesów. Bismarck by tego lepiej nie wymyślił...
Mój własny komentarz - w poprzednim wpisie z 28 maja (klik na kalendarz obok).
Artykuł źródłowy:
Bez prawa głosu za 5 mln euro
Jarosław Kałucki, Piotr Jendroszczyk 28-05-2008, ostatnia aktualizacja
28-05-2008 13:54
Polski budżet wyłoży 5 milionów euro na działalność Niemiecko-Polskiej Fundacji na rzecz Nauki, ale na prowadzone przez nią badania możemy nie mieć wpływu.2 czerwca minister nauki Barbara Kudrycka podpisze międzyrządową umowę o współpracy naukowej.
O powołaniu fundacji zadecydowali w 2005 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski i kanclerz Gerhard Schröder. Wymiany naukowców i wspólne projekty badawcze mają budować porozumienie między Polską a Niemcami.Umowa między ministerstwami nauki ma być podpisana już w przyszłym tygodniu. Na uroczystości ma się pojawić Gesine Schwan, rektor Europejskiego Uniwersytetu Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Rita Süssmuth, przewodnicząca zarządu fundacji, nie kryje, że to tej placówce przypadnie realizacja większości projektów, we współpracy z Collegium Polonicum w Słubicach i filią Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Diabeł tkwi w statucie
Problem w tym, że nie wiadomo, na jakie projekty pójdą te pieniądze. Wiadomo natomiast, że będziemy mieli niewiele do powiedzenia przy określaniu kierunków badań.„Rz” dotarła do notatki MSZ z lipca 2007 r. Sporządził ją dla minister Anny Fotygi jej przedstawiciel ds. współpracy polsko-niemieckiej prof. Mariusz Muszyński. Notatka doprowadziła do wstrzymania prac nad umową. Prof. Muszyński zwraca uwagę, że Niemcy, zamiast wspólnie wypracowywać kształt fundacji, powołali ją sami i sami napisali statut. Po jego analizie Muszyński alarmował, że nie ma sensu wydawać 5 mln euro.Od lipca 2007 r. niewiele się zmieniło. Na tydzień przed podpisaniem umowy polskie Ministerstwo Nauki twierdzi, że strona niemiecka pracuje nad zmianą statutu. Chodzi o zwiększenie do dwóch liczby Polaków w siedmioosobowym kuratorium fundacji (na razie jest w nim tylko prof. Władysław Bartoszewski) oraz zapis nakładający obowiązek uzgadniania z nami zasad dotyczących przyznawania środków na projekty badawcze.– Naszym przedstawicielom będzie przysługiwało prawo weta przy podejmowaniu uchwał w tych kwestiach – twierdzi Katarzyna Dziedzik, rzecznik resortu nauki. – Od zmiany statutu zależeć będzie zatwierdzenie umowy przez rząd RP, tak umówiły się strony umowy.– Sprawa fundacji zapięta jest na ostatni guzik. Do uzgodnienia zostały tylko szczegóły techniczne – mówi tymczasem rzecznik niemieckiego Ministerstwa Oświaty i Badań Naukowych.
Mocne głosy niemieckie
Rita Süssmuth twierdzi, że to kierowany przez nią trzyosobowy zarząd (jest w nim prof. Jan Rydel z UJ) będzie decydował o akceptacji zgłaszanych projektów badawczych.– Sądzę, że decyzje podejmować będziemy jednogłośnie. Ewentualne problemy będziemy konsultować z kuratorium i radą naukową fundacji – zapewnia wiceszef zarządu Christoph Kleßmann.Ale statut nie przewiduje konsultacji, lecz głosowanie. W niektórych przypadkach – np. zatwierdzania planów badawczych – przedstawiciele rządu federalnego w kuratorium, najważniejszym ośrodku decyzyjnym, będą mieć po trzy głosy, a w przypadku zmiany statutu – aż po osiem. Z kolei przedstawiciel rządu Bradenburgii ma prawo weta wobec niektórych decyzji.– W ten sposób kluczowe kwestie podlegają wyłącznie decyzjom strony niemieckiej – zauważa mec. Stefan Hambura, berliński prawnik. – To nie jest partnerska umowa. Choć Polska wykłada na ten projekt 5 mln euro, a Niemcy dziesięć razy więcej, to czy badanie prawdy historycznej ma się odbywać na zasadach z kodeksu spółek handlowych?
Rosjanin potrafi
Okazuje się, że strona niemiecka nie zawsze stawia biznesowe warunki przy naukowych projektach. Gdy powoływano do życia Niemiecki Instytut Historyczny w Moskwie, placówkę zupełnie autonomiczną, Rosjanie zdołali zapewnić sobie wpływ na rodzaj badań prowadzonych przez niemieckich naukowców.– I to do tego stopnia, że zablokowali projekt dotyczący tzw. demontażu, czyli rozkradania przez wojska radzieckie fabryk w Niemczech, na Węgrzech i w Polsce – mówi dr Bogdan Musiał, niemiecki historyk pracujący w Instytucie Pamięci Narodowej. – Fiasko projektu naukowcy z obu krajów tłumaczyli tym, że Rosjanie nijak nie potrafiliby wyjaśnić, dlaczego demontowali fabryki sojusznika, np. w Częstochowie. Fragmenty tajnej notatki MSZObecnie negocjowana treść umowy jest niezgodna ze wspólnym oświadczeniem, które zawiera zobowiązanie, że udział strony polskiej w organach i szczegóły funkcjonowania Fundacji będą ustalone między stronami. Tymczasem strona niemiecka jednostronnie powołała Fundację. (...) W obecnym statucie nawet kraj związkowy Brandenburgia (trzeci partner obok RFN i Polski) ma zagwarantowane większe kompetencje władcze. O ile idea Fundacji jest słuszna, o tyle brak realnego wpływu na proces decyzyjny w jej strukturach oznacza niecelowe wydatkowanie 5 mln euro. (...) W obecnym projekcie strona niemiecka jest w stanie zawsze przegłosować stronę polską, a zapisanie, że strona niemiecka „będzie dążyć”, by odbywało się to w porozumieniu z Polską, jest zbyt słabe. (...) Strona niemiecka jest w stanie sama zmieniać statut w przyszłości. (...) Bez uwzględnienia tych kwestii (...) umowa nie powinna zostać podpisana. Źródło : Rzeczpospolita
Minister Kudrycka i tak wie swoje:
Umowa o polsko-niemieckiej fundacji jest korzystna (?!?)
ika 30-05-2008, ostatnia aktualizacja 30-05-2008 14:00
Umowa o utworzeniu Polsko-Niemieckiej Fundacji na rzecz Nauki jest dla Polski bardzo korzystna -
powiedziała minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka na konferencji prasowej w Warszawie. Kudrycka skomentowała w ten sposób doniesienia "Rz", że umowa nakazuje Polsce wpłacić na konto fundacji 5 mln euro, a nie daje naszemu krajowi prawa podejmowania decyzji, co z tych pieniędzy będzie finansowane. Gazeta argumentuje, że w składającym się z ośmiu osób, głównym organie decyzyjnym fundacji - kuratorium - będziemy mieli tylko dwóch przedstawicieli. Kudrycka przyznała, że Polska wniesie do fundacji 5 mln euro. Podkreśliła jednak, że Niemcy wpłacą 50 mln. Minister jest przekonana, że wobec tak dużej dysproporcji w wysokości wkładu, nie jest niczym dziwnym, że Polska ma mniej głosów w instytucjach decydujących na co wydawać pieniądze.Polacy, jak podkreśliła, będą mieli wpływ na pracę fundacji i na pewno polscy naukowcy skorzystają z pomocy fundacji. "Z pewnością polscy uczeni będą też kierować projektami badawczymi finansowanymi ze środków fundacji" - powiedziała Kudrycka. Dodała, że w razie, gdyby umowa nie satysfakcjonowała Polski, możliwe jest jej rozwiązanie i odzyskanie przez nasz kraj całych 5 mln. Umowa o powołaniu Polsko-Niemieckiej Fundacji na rzecz Nauki zostanie podpisana w poniedziałek w Warszawie. Pieniądze wpłacone przez oba kraje na konto fundacji będą stanowiły kapitał, którym fundacja będzie obracała. Odsetki pójdą na finansowanie badań. Według szacunków, fundacja co roku przekaże na badania 2,2 mln euro. W trakcie negocjacji przed uzgodnieniem treści umowy ustalono też, jakie będą priorytetowe dziedziny badań, finansowanych przez fundację. "Ponieważ w Unii Europejskiej główny nacisk w finansowaniu położony jest na nauki ścisłe i techniczne, my uzgodniliśmy, że ze środków fundacji, oprócz tych dyscyplin, finansowane będą również badania w dziedzinach społecznych i humanistycznych" - powiedziała minister nauki.Źródło : PAP
Posłowie wezmą pod lupę fundację
Jarosław Kałucki 29-05-2008, ostatnia aktualizacja 29-05-2008 04:37
Sprawę niekorzystnej dla Polski umowy o współpracy naukowej z Niemcami zbada sejmowa podkomisja
Zwołane przeze mnie na piątek posiedzenie to efekt publikacji „Rz” – przyznaje Maria Nowak, szefowa podkomisji ds. ekonomiki edukacji i nauki. – Będzie poświęcone wyłącznie podanym przez was zaskakującym informacjom.W artykule „Bez prawa głosu za 5 mln euro” ujawniliśmy, że Polska wyłoży ogromne pieniądze na Niemiecko-Polską Fundację na rzecz Nauki, ale będzie miała niewiele do powiedzenia przy określaniu kierunków badań naukowych. Posłowie zażądają wyjaśnień od Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego, skąd zamierza wziąć 5 mln euro na wypełnienie postanowień umowy o współpracy naukowej z Niemcami, która będzie podpisana już na początku czerwca. – Analizowaliśmy dokładnie budżet Ministerstwa Nauki, ale nie znaleźliśmy tam takiej pozycji. Chcemy się dowiedzieć, skąd pochodzić będą pieniądze na tę fundację – mówi posłanka Nowak. Zaznacza, że nie podważa sensu współpracy naukowej. – Ale przecież nie możemy nikomu robić prezentów, musimy zadbać o własne interesy – uważa.
Podkomisja poprosi również przedstawiciela Ministerstwa Spraw Zagranicznych, by wytłumaczył celowość angażowania się w to przedsięwzięcie.
Posłowie chcieliby też od niego usłyszeć, czy i w jaki sposób usunięto zagrożenia polskich interesów opisane w ujawnionej przez nas notatce MSZ z lipca 2007 r. Prof. Mariusz Muszyński, pełnomocnik ministra ds. kontaktów polsko-niemieckich, alarmował w niej, że finansowe angażowanie się w fundację jest niecelowe ze względu na napisany przez stronę niemiecką niekorzystny dla nas statut.
Źródło : Rzeczpospolita
Polsko-niemiecka bitwa o wpływy
Jarosław Kałucki 30-05-2008, ostatnia aktualizacja 30-05-2008 02:54
Zastrzeżenia szefa MSZ. Minister ma wątpliwości co do umowy powołującej polsko-niemiecką fundację naukową . Zgodnie z nią przekażemy 5 mln euro na badania, na które nie będziemy mieć wpływu.
– Radosław Sikorski w telefonicznej rozmowie poinformował mnie ogólnie, że ma zastrzeżenia do umowy – twierdzi senator Dorota Arciszewska–Mielewczyk. Od środy próbuje ona ustalić, dlaczego angażujemy pieniądze podatników w niekorzystne dla Polski przedsięwzięcie. Szefową Powiernictwa Polskiego oburzyły fakty podane w naszej środowej publikacji.
W artykule „Bez prawa głosu za 5 mln euro” pisaliśmy, że Polska przekaże środki z budżetu na Niemiecko-Polską Fundację na rzecz Nauki. Międzyrządowa umowa ma być wypełnieniem wspólnej deklaracji prezydenta RP i kanclerza Niemiec z 2005 r. Strona niemiecka, zamiast wypracować wspólnie z nami statut fundacji, napisała go sama, gwarantując sobie silną przewagę.
Nasze Ministerstwo Nauki zapewnia, że mamy pozycję dużo mocniejszą, niżby wynikało z faktu, że Niemcy angażują w fundację aż 50 mln euro. I twierdzi, że mają oni zmienić statut fundacji.
Senator Mielewczyk dwa dni dobijała się o polską wersję statutu w Ministerstwie Nauki i MSZ. – Okazało się, że nie dysponujemy własnym tłumaczeniem, a translacji na polski dokonała strona niemiecka – oburza się Dorota Arciszewska-Mielewczyk.
W Ministerstwie Nauki ostatecznie odesłano ją do strony internetowej... niemieckiego ministerstwa, gdzie jest statut.
„Rz” dotarła tymczasem do projektu wynegocjowanej umowy. Jest w niej ogólne sformułowanie, że środki będą przyznawane na projekty mające znaczenie dla wzajemnego poznania i porozumienia, a kierunki badań będą uzgadniane w kuratorium, najważniejszym organie decyzyjnym fundacji. W tym ośmioosobowym gronie będziemy mieć dwóch przedstawicieli. Strona polska zastrzega sobie, że spory rozwiązywane będą w drodze konsultacji i negocjacji, lecz wcześniej umowa mówi wprost, że tryb pracy określa statut. Zgodnie z nim decyzje wypracowuje się przez głosowanie, a przy określaniu np. kierunków badań dwoje przedstawicieli rządu federalnego w kuratorium dysponuje aż sześcioma głosami.
Niemiecki resort nauki chce niewielkich zmian w statucie, my rewolucyjnych
Umowa, zgodnie z zawartym w niej zapisem, ma wejść w życie, gdy strona polska powiadomi stronę niemiecką o spełnieniu niezbędnych wymogów wewnętrznych. Zdaniem Ministerstwa Nauki to zmiany w statucie dotyczące wprowadzenia prawa weta dla przedstawicieli Polski. Jednak rzeczniczka niemieckiego Ministerstwa Nauki poinformowała „Rz”, że trwające prace nad poprawkami mają charakter kosmetyczny.Ambasador Niemiec w Warszawie Michael H. Gerdts uspokaja: – O przyznanie środków mogą się ubiegać zespoły naukowców z całej Polski i z całych Niemiec. W grę wchodzą tu ważne szanse dla naszych badań naukowych w przyszłości. W związku z tym Polacy i Niemcy uzgodnili, że wspólna fundacja naukowa wybierze najlepsze projekty. Fundacja to kolejny przykład bardzo dobrej współpracy między naszymi krajami.
Po publikacji „Rz” sprawą zainteresowała się sejmowa podkomisja ds. ekonomiki nauki i edukacji, która zwołała na piątek posiedzenie. Posłowie żądają wyjaśnień od Ministerstwa Nauki i MSZ, skąd będą pochodziły środki na realizację umowy i czy w dostateczny sposób zabezpieczono nasze interesy.
Źródło : Rzeczpospolita
Komentarze niemerytoryczne są usuwane. Autorzy komentarzy obraźliwych są blokowani.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka