Wydaje mi się Moi Drodzy, że wszyscy tu jak siedzimy razem, doszliśmy do jakiejś ściany. Być może wielu z nas zdaje sobie już z tego sprawę, ale niewielu nie boi się tego przyznać. Nasze próby opisywania tego co dzieje się w polskiej polityce zaczynają powoli przypominać budowanie drewnianej kopii samolotu, podobnej do tej którą zbudowali dzicy na pewnej wyspie, na której w czasie II wojny światowej wylądował awaryjnie amerykański samolot wojskowy. Bo co my opisujemy? Polską politykę? Nie. My opisujemy jej wierzchnią warstwę. Bardzo płytką warstewkę tego co wypływa z telewizora i z internetu.
Polska polityka doszła do takiego stopnia degeneracji, że wszelkie próby jej logicznego analizowania muszą skończyć się ciężkim fiaskiem. No bo ile jeszcze można napisać tekstów o tym, że Kaczyński znów coś tam powiedział albo że Niesiołowski znów zachował się jak świnia? Pewnie, możliwości kreatywne ludzkiej istoty są duże a media przecież dostarczają dzień w dzień ogromną ilość paliwa do tej naszej pisaniny.
Dla polityków to nasze zniechęcenie z jednej strony, albo uparte dalsze opisywanie tego falsyfikatu widocznego w mediach z drugiej, jest na rękę. Bowiem czy tak czy siak to i tak nasze strzały do nich nie dolatują. Oni czują się bezpiecznie bo my nie mamy sił ani środków aby zajrzeć temu potworowi pod maskę. A tam tak naprawdę dzieją się rzeczy ważne i dla nas kluczowe. Bo owszem, mogę sto razy zapytać na swoim blogu czemu Pawlak podpisał tak niekorzystną umowę gazową. Tak, ale Pawlak może sto razy zbyć mnie wyniosłym milczeniem i ja będę musiał się z tym faktem pogodzić. Ze spuszczoną głową będę musiał się wówczas zająć tym co mi wolno – czyli np. pisaniem kolejnego tekstu o tym jak to Tusk źle rządzi i mi się to nie podoba.
Rozwiązania tej zagwozdki są różne. Można przestać pisać w ogóle, co w moim przypadku jest trudne bo jestem ciężkim nałogowcem. Można ruszyć na pałac zimowy, ale na to, to my chyba wszyscy jesteśmy za mało odważni i za dużo mamy do stracenia. Można zrobić coś jeszcze innego. Można wyłączyć telewizory z których leje się ta currara i rozejrzeć się wokół siebie, a potem to spróbować opisać. Bo tam tak naprawdę widzimy efekty działań polityków. Możemy jedynie dać temu Herbertowskie świadectwo w postaci naszych blogów. O ile ktoś ma na to jeszcze w ogóle siłę.
Wydaje mi się, że powinno nastąpić jakieś przewartościowanie polskiego politycznego blogowania. Mówię za siebie oczywiście, ale wydaje mi się że w tej chwili przypominamy stado owiec zaganianych z kilku stron przez psy w kierunku dowolnie przez nich wybranym. Jak to przewartościowanie miałoby wyglądać? Nie wiem. Skąd mam wiedzieć. Myślę jednak że powinniśmy na początek sobie to wszystko wyraźnie uświadomić, a to jak wiadomo jest zawsze pierwszy, dobry krok do uzdrowienia.