Pewna moja dawna znajoma opowiadała mi, jak to została poważnie wstrząśnięta podczas swojej bytności na targach wędliniarskich. Pokazano tam tajemniczą maszynę, do której z góry wrzucano, nazwijmy to eufemistycznie, różnego rodzaju elementy uboju mięsnego. Z boku machiny znajdował się panel z rozmaitymi przyciskami. W zależności od tego który z przycisków sie wcisnęło wypadały inne typy kiełbas. Żywiecka, śląska, podwawelska, podsuszana czy też toruńska. Dzieła zniszczenia na znajomej dokonano demonstrując zebranym inne cacko, do którego wystarczyło wrzucić jakiekolwiek mięsko a po pół godzinie dostawało się "szyneczkę wędzoną" jak ta lala. Znajoma powiedziała mi, że od czasów tych targów nie jada wędlin.
Tą bolesną prawdę odkrył już dawno temu pewien mądry człek, który oznajmił iż przeciętny człowiek nie powinien wiedzieć jak się robi kiełbasę i politykę. Cóż, Polacy dobrze to rozumieją. Jak tylko kogoś stać, i ma ten ktoś odpowiednie dojścia to kupuje on kiełbasę u tzw. "chłopa". Jedynym ryzykiem wtedy jest to że kiełbacha taka mogła niechcący "chłopu" upaść w piach, innych zagrożeń raczej nie ma. Politykę Polacy omijają szerokim łukiem - patrz frekwencja wyborcza i zaufanie do polityków.
Ja sam doszedłem do pewnegło złego momentu, kiedy nowe doniesienia o kolejnych "taśmach prawdy" nie wzbudzają we mnie niemal żadnych emocji. Nie chce mi się nawet już włączać telewizora, bo słuchanie coraz bardziej Monty Pythonowskich tłumaczeń kolejnego "wpadniętego" jest ponad możliwości mojej percepcji.
Pytanie najważniejsze jakie mogę w takiej sytuacji postawić jest tylko takie mianowicie. Czy takie wpadki jak ta, którą zaliczyli panowie z PSL to tylko "wypadek przy pracy", czy tego typu działania to po prostu norma, a ci byli na tyle głupi że dali się złapać? Czy ten pewnego rodzaju klimat, gdzie rozmaici "panowie Heniowie", dyrektorzy, konsultanci, sekretarze i referenci których w naszym kraju jest bez liku, samym stylem bycia wskazują na ich "umiejętności organizacyjne" nie jest sam w sobie odpowiedzią na tego typu pytania?
Wszak silnie zbiurokratyzowana struktura państwa, pełna budżetowych posad i posadek, z siecią wzajemnie posplatanych ze soba układów, układzików i zależności jest niczym innym niż mętną wodą, w której pewnie nie da się pływać niczym bielusieńki łabądek.Mogę sobie wyobrazić tylko, że panuje tam swojego rodzaju "kultura", w której żaden etosowy uczciwiec długo nie pociągnie. Cała ta struktura niejako chyba sama z siebie hoduje już w swoim łonie kolejne generacje druidów, którzy nie zastanawiają się czy można tak, czy siak, są tylko coraz bardziej cwane, coraz bardziej bezczelne i coraz bardziej żarłoczne. Albo chcesz być z nami i jesteś twardy, albo wracaj do mamy.
Inna kwestia to taka, czy my oglądając to wszystko co oglądamy, zjadamy kiełbasę wyprodukowaną przez media, przez służby czy przez może tych, wobec ktorych "wpadnięci" w odpowiednim czasie nie wywiązali się ze swoich płatności. Bowiem nie chce mi się już być aż tak naiwnym żeby uwierzyć że to robota jakichś, niepokornych śledczych. Takie rzeczy u nas już dawno zostały wyeliminowane.
Wiem tylko jedno. Mi ta kiełbasa nie smakuje, ale z chęcią chciałbym dowiedzieć się jak ją się robi. Na chęciach najprawdopodobniej się jednak skończy.
Bowiem nadszedł czas, kiedy zaczynamy konsumować efekty tabloidyzacji głównych mediów, ich przeistaczanie się w przybudówki partyjne oraz kultywowanie przez nie pewnego rodzaju "medialnego łagodzenia kantów". Takich jak ja, czyli tych, którzy się na tego typu doniesienia uodpornili jest z pewnością więcej. Politycy już nie boją się dziennikarzy i stawianych przez nich pytań. Z butą i pewnością siebie zasiadają na niebieskim tle i dalej wszystkim wpychać kit, który prowadzące programy publicystyczne pogodynki zamieniają w infotainment niczym maszyna z targów koleżanki robi żywiecką podsuszaną. Jeszcze dziś i jutro taka sprawa będzie żyć na żółtym pasku. Jutro nikt do tego nie będzie chciał już wracać. A Serafin zatańczy w "Tańcu z gwiazdami".
Inne tematy w dziale Polityka