Dzieje się coś nowego, co ja sam uważam za objaw zdrowienia naszego podejścia do polityki. Otóż od pewnego czasu coraz częściej dostrzegam, iż coraz odważniej z rozmaitych stron dobiegać zaczyna, jeszcze nieśmiale nieco, ciche pochrumkiwanie na jakość tego co prezentuje Prawo i Sprawiedliwość jako opozycja. Te pochrumkiwania zaczynają dobiegać z okolic raczej PiS-owi dotąd przyjaznych i jest to pewne novum. Najwidoczniej ludzie, nawet życzliwie do partii J.Kaczyńskiego nastawieni powoli zaczynają czuć, że dobra polityka to nie tylko negacja, konferencje prasowe i ruchy pozorne.
Oczywiście zdaję sobie sprawę, iż pisząc ten tekst narażam się na stare i zgrane już Salonowe głosy, utrzymujące iż jakakolwiek krytyka tego co robi PiS oznacza jedno - sabotaż i zdradę. Ok, biorę to na klatę. Tyle że tych wspomnianych wyżej głosów wyrażających wątpliwości jest coraz więcej. Już nie tylko Gursztyn w "Rzepie" o tym pisze. Wątki te przewijają się coraz częściej nawet w dyskusjach tu na Salonie, wspomina też o tym Staniszkis. Ludzie zaczynają sobie po prostu zadawać pytanie: jak to możliwe, że partia mająca tyle środków i tylu ludzi w sejmie nie jest w stanie zagonić tak nieudolnego rządu jakim jest PO do narożnika. Tych którzy wątpią, szybko wysyła się na Madagaskar i mówi im się: nie da się bo GRU, TVN i Kuźniar.
Moja diagnoza jest inna. PiS dotknęło kilka problemów naraz. Wieloletnia tłuczka w mediach, kilka przegranych wyborów oraz pewna rutyna polityczna. O Smoleńsku oczywiście nie wspominam. Kaczyński, przyzwyczajony w czasie swojej politycznej drogi do tego, że najpierw trzeba sobie zapewnić polityczny byt i nie dać się skasować ustawił partię na moduły defensywne. Ok, PiS trwa i ma się dobrze. Nieustanne blisko 30%-towe poparcie i utwardzony elektorat nie pozwolą tej partii szybko odejść w niebyt. Tyle że te wszystkie działania surwiwalowe wyprały PiS z energii, której potrzeba do tego aby nieustannie zaskakiwać wyborców i media. Dowodem na to, kolejne i coraz bardziej groteskowo brzmiące zapowiedzi nowej "ofensywy".
Moim zdaniem należy szybko coś zrobić bo jak sądzę, wielu ze mną się zgodzi, iż pewna formuła się wyczerpała i naprawdę potrzeba by wielkiej narodowej tragedii aby w końcu PiS odzyskał inicjatywę. Co z tym zrobić? Mam pewien pomysł a źródło tego pomysłu leży w historii. Otóż trzeba tą markę, która została przez czynniki rozmaite obarczona pewnymi już nieprzyswajalnymi przez dużą część społeczeństwa skojarzeniami po prostu zrebrandingować. Przypomnijmy sobie, upaprane do szczętu medialnym błockiem PC. Wydawało się, że już amen, kaplica. Tymczasem zmiana szyldu na PiS wraz z mianowaniem Lecha Kaczyńskiego na ministra sprawiedliwości tchnęły nowy wiatr w żagle. Efekt: wygrane wybory i Lech jako Prezydent. Takoż samo było z AWS. Nowe logo, nowa formuła dała nową energię środowiskom prawicowym. Można się z tego śmiać i to wyszydzać, można nazwać to też naiwnością. Ba, można to określić jako cynizm. Ale tak jest ten świat już skonstruowany - trzeba spojrzeć na biznes, tam to często działa.
Oczywiście ten polityczny rebranding nie mógłby być celem samym w sobie. Miałby być czymś co znów da zastrzyk energii, wiary i zapału. Energia ta z kolei musiałaby byc spożytkowana do budowania zaplecza zdolnych i rozumiejących świat polityków nie bojących sie dokonywać odważnych ruchów.
Dla Kaczyńskiego byłaby to także dobra okazja do pewnego upuszczenia wysokiego ciśnienia emocji, które zdaje się na prawicy rosnąć i rosnąć. Ewentualny wybuch i kolejna rozwałka środowisk konserwatywnych mogą przybliżyć intronizację Palikota i Tuska jako ministra rolnictwa.
Inne tematy w dziale Polityka